Znaczenie orzecznictwa SN w praktyce systematycznie spada. Wynika to z jednej strony z nadmiaru sprzecznych ze sobą orzeczeń, a z drugiej z upadku autorytetu i zaufania do Sądu Najwyższego, którego niektórzy orzecznicy zapominają o zasadzie apolityczności i nadmiernie angażują się w bieżące spory polityczne.
W naszym kraju nie mamy systemu prawa precedensowego, niemniej w praktyce można było odnieść wrażenie przeciwne. Orzecznictwo Sadu Najwyższego przez lata odgrywało bowiem bardzo istotną rolę w praktyce stosowania prawa. Było niezwykle często cytowane w pismach procesowych stron oraz uzasadnieniach orzeczeń sądów powszechnych. Nierzadko wytworzone przez SN zasady lub sposoby rozumienia poszczególnych instytucji prawnych były jedynym drogowskazem rozstrzygania spraw. Przy czym tezy wskazane w publikowanych orzeczeniach całkowicie odrywały się od stanów faktycznych na tle, których powstały i żyły własnym życiem. Strony wprost prześcigały się w cytowaniu orzeczeń, nierzadko wyszukując pasujące im tezy lub fragmenty uzasadnień, a następnie wklejając je bezrefleksyjnie w treść swoich oświadczeń. Podobne wrażenie można było odnieść z treści niektórych uzasadnień orzeczeń, puchnących wskutek tego do ogromnych rozmiarów. Ta era wydaje się jednak odchodzić powoli w przeszłość. Wynika to, w mojej ocenie, z dwóch powodów.