Pierwszy raz od dawna byłem na klasycznej rozprawie, z sędziami i publicznością na jednej sali, bez masek, plafonów i przepustek.

To efekt rozluźnienia antycovidowych rygorów. Można było nie tylko normalnie słuchać sędziego i pełnomocników, ale także obserwować ich twarze. Czy to takie ważne?

Tak, jest bardzo ważne, aby nie tylko prawnicy, ale i same strony procesu dostrzegły, co interesuje sędziego, czy czegoś istotnego nie pomija i skorygowali odpowiednio swoją argumentację.

Czytaj więcej

Dorota Pudzianowska: Niejawne sądy, jawne naruszenie

Nieraz przecież pod wpływem wystąpień stron sędziowie, widząc emocje czy ból szukającego w sądzie sprawiedliwości, odsuwają od siebie przeglądane papiery czy projekty orzeczeń pisane do następnych spraw, zaczynają zadawać pytania, a nawet odkładają wydanie wyroku. I to właśnie dzięki bezpośredniemu kontaktowi ze stronami procesu, co daje tylko jawna rozprawa.

Zachwalanie jawnej rozprawy nie przyszłoby mi do głowy, bo jest to standard współczesnego procesu, zapisany zresztą w Konstytucji RP, ale pandemia niestety przerwała tę oczywistość. Zaczęto, czy to w trosce o bezpieczeństwo antycovidowe, czy skrócenie postępowań, ograniczać niemal zupełnie jawne rozprawy w szeroko ujętych sprawach cywilnych. Rozpatrywane są za zamkniętymi drzwiami, bez publiczności i często także stron – najbardziej zainteresowanych.

Nie dość tego. Obawiam się, że wygodę orzekania za biurkiem polubili zbytnio sędziowie. Tym bardziej że kilka lat temu pojawił się pomysł, żeby sędziowie nie musieli wygłaszać tzw. referatów z przebiegu dotychczasowego postępowania w wyższych instancjach, co miało rzekomo przyśpieszyć rozprawy, chociaż przygotowany do sprawy sędzia zwykle potrafi wygłosić referat krótko (często kilka, kilkanaście minut), skupiając się na spornych kwestiach. Dzięki temu zresztą strony mogą mówić krócej.

Nadal obowiązują jednak antycovidowe rygory, w praktyce dające podstawę do kierowania sprawy na niejawne rozprawy, ale dopuszczają one wyjątki. Mamy więc prawo oczekiwać, że już teraz sędziowie nie tylko w na wniosek zainteresowanej strony, ale i z własnej inicjatywy, dla dobra wyjaśnienia sprawy czy dobra publicznego będą kierować je częściej na jawne rozprawy.

Byłoby bowiem rzeczą niewybaczalną, gdyby epidemia była pretekstem odgradzania sądów i sędziów zamkniętymi drzwiami.