Panie prezesie cieszy się pan, że będzie miał wkrótce dodatkowego sędziego do załatwiania spraw w sądzie? Chodzi o Pawła Juszczyszyna.
Oczywiście. Każdy etat w sądzie do orzekania jest mile widziany. Cieszę się, że nas przybywa. Mogę powiedzieć, że z nieba nam spadł.
Jeśli to prawda, to dlaczego tuż po powrocie sędziego Juszczyna przenosi go pan z Wydziału Cywilnego do Rodzinnego SR w Olsztynie?
Odpowiedź jest prosta. Po wybuchu wojny na Ukrainie do Wydziału Rodzinnego mojego sądu wpłynęło wiele spraw związanych z opieką nad dziećmi uchodźców, a już wcześniej sytuacja była trudna. Ośmiu sędziów w wydziale miało w maju wyznaczonych 521 rozpraw. Dla porównania w wydziale cywilnym 11 sędziów w tym samym czasie wyznaczyło 252 rozprawy.
Czytaj więcej
Sędzia Paweł Juszczyszyn, którego Izba Dyscyplinarna przywróciła do orzekania, decyzją prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie - Macieja Nawackiego - został wysłany na urlop.
Prezes sądu odpowiada za sprawne funkcjonowanie sądu i musi reagować na takie statystyki. Sprawy w Wydziale Rodzinnym nie mogą leżeć. Już dwa miesiące wcześniej próbowałem przenieść sędziego z wydziału karnego do pracy w sądzie rodzinnym, jednakże i w tym wydziale zabrakło mi dwóch orzeczników. Przeniosłem też do wydziału rodzinnego asystenta.
Teraz sytuacja w wydziale rodzinnym jeszcze się komplikuje, bo właśnie dzisiaj się dowiedziałem, że odchodzi sędzia, który zasłużenie awansował do sądu okręgowego.
Przeniesienie to jedna sprawa. Po dwóch latach nieobecności wysłał pan też sędziego Juszczyszyna na zaległy urlop. To też zgodnie z prawem? Przecież sędzia nie wykorzystał go dlatego, że został zawieszony, a nie ze swojej winy.
Oczywiście, że zgodnie z prawem. Sędzia ma zaległy urlop z 2019 r., który przedawnia się w tym roku. Jako pracodawca nie mogę tego nie zauważyć. I nie chcę mieć problemów z inspekcją pracy.
A nie jest to trochę złośliwe działanie?
Nie. To jest kwestia techniczna związana z systemem losowego przydziału spraw. Sędzia, który przychodzi lub wraca do orzekania po długotrwałej nieobecności jest w nim uwzględniany i ma od nowa budowany referat. Kiedy nagle wraca, nie ma zatem ani jednej sprawy i nie ma czym się zająć. Sprawy wpływają stopniowo i nie wolno spraw odbierać innym sędziom. Nie wolno prezesowi zmieniać składów.
Czyli nie jest to działanie uprzykrzające życie sędziemu?
Nie chcę być dolegliwy dla nikogo. Zawsze chodziło mi o zarządzanie w takiej formie, żeby nie generować konfliktów. A co do przeniesienia, to kilka lat temu po zrobieniu doktoratu sam zostałem przeniesiony z wydziału karnego do gospodarczego. I nie żaliłem się wówczas w mediach na dolegliwości. Sędzia jest orzecznikiem danego sądu, nie wydziału.
Wiele miesięcy temu zasłynął pan z podarcia projektu uchwały olsztyńskich sędziów na oczach zebranych sędziów i mediów. Żałuje pan tego momentu?
Nie. Ten projekt był publicznym wezwaniem do łamania prawa i nie mogłem pozwolić na jego przyjęcie.
Nie martwią pana sędziowskie akcje odbywające się w ramach poparcia dla sędziów walczących o praworządność. Widać, że środowisko dość odważnie reaguje na poczynania władzy...
Sędziowie aktywizują się jedynie okresowo, kiedy są stają się pożyteczni dla jednej ze stron sporu politycznego. To widać wyraźnie – to nie są ich inicjatywy. Zostają zaktywizowani przez starych sędziów z Sądu Najwyższego czy towarzyszy ze stowarzyszeń sędziowskich. Co jakiś czas ujawniają się zatem olsztyńskie powiązania. Dziwię się sędziom, kiedy milczą, jak próbuje się wyrzucić z zawodu sędziów, których znają od lat, kwestionuje się ich dorobek zawodowy, podważa się prawo do orzekania, legalność i skuteczność powołania do sądów okręgowych, apelacyjnych.
Senat dość mocno zweryfikował prezydencką wersję zmian przepisów dotyczących Izby Dyscyplinarnej SN. Co pan na to?
Uważam, że senacka wersja łamie wiele przepisów konstytucji. W dodatku, jeśli weszłaby w życie, odbyłoby się to ze szkodą dla pokrzywdzonych. Skandalem jest naruszenie zasady nieusuwalności sędziów i podważanie ustawą prawomocnych wyroków, w tym uniewinniających. Jeśli można wyrzucić z zawodu całą grupę sędziów Sądu Najwyższego, bo politykom w Senacie nie podobały się ich rozstrzygnięcia, to można wyrzucić każdego sędziego, który wydał wyrok nie po myśli senatorów. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce za głębokiej komuny w 1952 r., kiedy wyrzucono resztę przedwojennych sędziów, w tym z Sądu Najwyższego, tych którzy mieli to szczęście, że przeżyli okupację. Do jakich to tradycji nawiązali politycy w Senacie?
Zapytam też o działalność, jaką prowadzi pan w ramach KRS. To już druga kadencja, w której weźmie pan udział. Jak pan zareagował na fakt ,kiedy podczas pierwszego posiedzenia Wiesław Johann, prezydencki przedstawiciel w KRS – człowiek historia – przegrał głosowanie o fotel wiceprzewodniczącego z sędzią Rafałem Puchalskim?
Wszyscy doceniamy zasługi pana sędziego Wiesława Johanna, darzymy go szacunkiem i ogromną sympatią. Myślę, że w tej sprawie zwyciężyła sprawa prozaiczna. Chodziło o sprawność prowadzenia obrad i równomierność obciążenia członków, a pan sędzia Joahann pracował bardzo ciężko w poprzedniej kadencji.
Nie mogę nie zapytać. Brał pan udział w tzw. aferze hejterskiej?
Cały czas biorę, bo jestem ciągle pomawiany o udział w tej aferze. Uzyskałem prawomocny wyrok sądu karnego stwierdzający, że jedna z czołowych, nagradzanych dziennikarek pomówiła mnie o przestępstwo stalkingu, udział w farmie trolli, bycie hejterem, wynoszenie i publikowanie dokumentów urzędowych. Podkreślam – prawomocny wyrok. A inne sprawy są w toku. Inne sprawy zostały już prawomocnie wygrane przez pomówionych o udział w aferze sędziów.
Jak pan myśli dlaczego kolejna odsłona tej afery pojawiła się po wielu miesiącach. Właśnie teraz.
Potrzebna była pałka, żeby uderzyć w kandydatów startujących do prac w KRS na następną kadencję. Podobnie niektóre media posługują się fałszywymi mailami rozpowszechnianymi przez rosyjskie portale. Kolejne uderzenie pójdzie w rzeczników dyscyplinarnych, bo niedługo kończy się ich kadencja.