Po sygnale od zbulwersowanego znajomego naukowca zajrzałem do internetu, wpisując hasło „odszkodowania za represje”. Wyszukiwarka wyrzuciła dziesiątki anonsów i stron różnych firm prawniczych, stowarzyszeń czy fundacji o patriotycznych nazwach (najlepiej po łacinie), szukających chętnych na wystąpienie ze stosownym wnioskiem do sądu.
Umożliwia to ciągle tzw. ustawa lutowa z 1991 r., która pozwala unieważnić wyrok wydany w czasach PRL na osobę, która udowodni, że skazano ją za działalność „na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego".
Czytaj więcej
Działacz „Solidarności" dostanie pieniądze za to, ?że w czasie komuny przesiedział w więzieniu ponad rok za organizowanie strajków na Pomorzu.
I rzecz najważniejsza: gdy taki wyrok zostanie uchylony, można ubiegać się o odszkodowanie za doznane represje. Złożenie wniosku nie kosztuje nic. A żądać można, ile dusza zapragnie. To dlatego na popularnych portalach internetowych można nawet znaleźć płatne reklamy wykupione przez takie fundacje. Robią to, co biznesowo racjonalne, więc zapewne znajdą tą drogą klientów.
W minionym tygodniu w warszawskim sądzie zapadł nieprawomocny wyrok, mocą którego syn bohaterskiego rotmistrza Witolda Pileckiego uzyskał 1,5 mln zł zadośćuczynienia (Andrzej Pilecki w pozwie domagał się 26 mln zł).
Tę sprawę jednak wystawmy poza nawias. Cierpienia rodziny rotmistrza są bezsporne. Spójrzmy natomiast na ofertę kancelarii adwokackich i radcowskich oraz innych firm, które nie mają nad sobą nadzoru korporacyjnego systemu dyscyplinarnego i są nastawione po prostu na zysk. Jaki procent wygranej kwoty pobiorą?
Prawnicy najwidoczniej poczuli nową niszę rynkową. Taką samą jak RODO kilka lat temu, gdy nagle na prawniczym rynku zaroiło się od ekspertów w dziedzinie ochrony danych osobowych. Jak w sprawach frankowiczów, gdzie rynek usług prawniczych rósł i rósł.
Nie mam nic przeciwko rozwijaniu nowych specjalności zawodowych. Ale nie można postawić znaku równości między przedsiębiorcami, którzy muszą wdrożyć się w nowe unijne regulacje, czy kredytobiorcami, którzy owszem stracili – ale nie tyle co działacze niepodległościowi w minionym ustroju. Skala ich krzywdy jest nieporównywalna. A moralność tych internetowych zbawców – niestety wątpliwa. I to bulwersuje.
Zapraszam do lektury najnowszego numeru dodatku „Sądy i prokuratura”.