Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, szóstka członków Trybunału Konstytucyjnego żądająca wyboru nowego prezesa nie jest monolitem. Na razie łączy ich cel, ale motywacje są różne: od czystego legalizmu po władzę w najważniejszym sądzie konstytucyjnym w kraju. Władzę, która może nie być tak przychylna obecnemu premierowi jak dzieje się to dziś.
Jak potoczą się wydarzenia, za wcześnie przesądzać. Bez wątpienia Julia Przyłębska stara się podtrzymać wrażenie, że nie utraciła rządu dusz w Trybunale i będzie próbowała przeciągnąć na swoją stronę chociaż dwóch z tej szóstki – by zapewnić możliwość rozpoznawania spraw w pełnym składzie. Tak trzeba interpretować wybór sprawy wyznaczonej na kwiecień: sporu kompetencyjnego między Prezydentem RP a Sądem Najwyższym o ułaskawienie byłych szefów CBA. Oczywiście miało też znaczenie, że sam SN postanowił już nie czekać na ruch Trybunału i po ponad sześciu latach do sprawy powrócił. Ale od strony TK wygląda to tak, że każdy z sześciu bojkotujących prezesurę Przyłębskiej cztery razy się zastanowi, zanim zdecyduje nie przyjść na rozprawę. Bo jak to tak, ustąpić w boju z wrażymi siłami o Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika? Zobaczymy więc, czy bojkot będzie trwały.