Nad odpowiedzią na to pytanie zastanawiał się wczoraj Trybunał w związku ze skargą konstytucyjną Grażyny G. (sygn. SK 16/06). Nie odpowiedział na nie jednak i przerwał rozprawę bezterminowo.

Grażyna G. za pracę w handlu otrzymywała najniższe wynagrodzenie plus comiesięczną premię 1200 zł. Jej zdaniem była to premia regulaminowa, ale pracodawca, a także kolejne sądy rozpatrujące sprawę uznały, że to premia uznaniowa, bo decyzję o niej podejmuje pracodawca, uwzględniając możliwości finansowe firmy i wyniki pracownika.

W regulaminie wynagradzania napisano, że premia nie podlega zmniejszeniu w okresie pobierania zasiłku chorobowego, ale podczas wyliczania podstawy wymiaru zasiłku chorobowego Grażyny G. została ona pominięta. Dlaczego? Bo art. 41 ust. 1 ustawy zasiłkowej stanowi, że nie uwzględnia się w podstawie wymiaru zasiłku chorobowego składników wynagrodzenia, jeśli układ zbiorowy lub regulamin wynagradzania nie przewidują ich zmniejszania za okres choroby.

Grażyna G. zaskarżyła ten przepis. Uważa, że sam brak postanowienia o zmniejszeniu świadczenia w regulaminie pracy nie wystarczy, aby pozbawiać ją zasiłku chorobowego od premii. Ważne jest bowiem, że umowa o pracę gwarantowała jej premię i że wypłacono ją także za okres choroby. W swojej skardze przypomniała, że ZUS pobiera 2,45 proc. jej wynagrodzenia na ubezpieczenie chorobowe – także od kontrowersyjnej premii. Wymiar świadczeń chorobowych pozostawiony jest jednak woli pracodawcy i jego regulaminowi wynagradzania. Jest to, jej zdaniem, niezgodne z zasadą sprawiedliwości społecznej, ochrony zaufania do państwa, a także prawa do zabezpieczenia społecznego.

Skargę poparł rzecznik praw obywatelskich. Lesław Nawacki z Biura RPO mówił na rozprawie, że w ubezpieczeniach społecznych obowiązuje zasada proporcjonalności: zasiłek wypłaca się od tych składników, które objęte są składką; nie uwzględnia się natomiast tych elementów wynagrodzenia, które wypłacane są obok zasiłku chorobowego (np. dodatek stażowy).

Przepisów bronili poseł Wojciech Szarama i prokurator Maria Bojarska. Ich zdaniem problem tkwi nie w przepisach zasiłkowych, lecz w patologiach wynagradzania, które umożliwiają manipulowanie premiami.