Przedsiębiorca prowadzący działalność gospodarczą w Poznaniu wystąpił ostatnio do ZUS o potwierdzenie, czy dobrze robi, nie płacąc w Polsce ani grosza składek na ubezpieczenia społeczne. Jest bowiem ubezpieczony jako pracownik zatrudniony na Słowacji. Z podobnymi wnioskami o wydanie wiążącej interpretacji wystąpiło już co najmniej kilkunastu przedsiębiorców z całej Polski. Zgodnie z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej taka interpretacja chroni bowiem wnioskodawcę w razie późniejszej kontroli ZUS.
W odpowiedzi na tak postawione pytanie przedsiębiorcy dostają uspokajające odpowiedzi. W myśl art. 13 pkt 3 unijnej dyrektywy z 29 kwietnia 2004 r., w sprawie koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego (nr 883/2004 – obowiązuje od 1 maja 2010 r.), osoba, która wykonuje pracę etatową i prowadzi firmę na własny rachunek w różnych państwach członkowskich, podlega ustawodawstwu państwa członkowskiego, w którym jest zatrudniona na etacie.
Za granicą taniej
Co ciekawe, z wniosków o wydanie interpretacji wynika, że polscy przedsiębiorcy znaleźli zatrudnienie na Słowacji na początku tego roku. W tym samym czasie, gdy podstawowa kwota obowiązkowych składek do ZUS z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, licząc z opłatą za dobrowolne ubezpieczenie chorobowe, wyniosła 1026,98 zł miesięcznie. Dlaczego ZUS wydał taką interpretację, nie zwracając uwagi na to, że z Poznania, w którym polski przedsiębiorca prowadzi firmę, do słowackiej granicy, za którą pracuje na etacie, jest prawie 500 kilometrów?
– Obawiam się, że przedsiębiorcy źle odczytują te interpretacje – mówi Branislav Gvoždiak, prezes zarządu ECDDP s.r.o., słowacko-polskiej firmy zajmującej się doradztwem podatkowym. – ZUS nie stwierdził w nich bowiem, czy właściwe do ubezpieczenia jest prawo słowackie. Przyjął ten fakt na podstawie oświadczenia wnioskodawcy, które się znalazło we wniosku. Potwierdza to zresztą sam ZUS.
– Interpretacja opisująca konkretny stan faktyczny i prawny zgodnie z ustawą o swobodzie działalności gospodarczej jest wiążąca dla ZUS w tej konkretnej sprawie – mówi Radosław Milczarski z centrali ZUS w Warszawie.
Ważny stan faktyczny
W czym więc problem? Chodzi o to, że we wnioskach o wydanie interpretacji przez ZUS przedsiębiorcy potwierdzają, że większość czasu spędzają w miejscu zatrudnienia na Słowacji. Tymczasem prawda jest taka, że zazwyczaj noga takiego biznesmena nigdy nie przekroczyła polskiej granicy. Ubezpieczenie pracownicze na Słowacji jest zaś możliwe dzięki licznym firmom działających na południu Polski, które w zamian za ok. 400 zł miesięcznego abonamentu oferują fikcyjną umowę o pracę na Słowacji. Zamiast otrzymywać z tego tytułu wynagrodzenie, polscy biznesmeni sami płacą swemu pracodawcy pieniądze na pokrycie składek na tamtejsze ubezpieczenia społeczne. Dzięki temu nie płacą dwuipółkrotnie wyższych składek w Polsce.
Pozorne oszczędności
W celu ustalenia właściwego ustawodawstwa o zabezpieczeniu społecznym mającego zastosowanie do konkretnej osoby konieczne jest wydanie zaświadczenia na druku A1, a nie interpretacji – dodaje Milczarski.
Tylko wtedy przedsiębiorca może mieć pewność, że właściwie opłaca składki. Z interpretacji ZUS zawsze może bowiem się wycofać, jeśli ustali, że opisany przez przedsiębiorcę stan faktyczny jest nieprawdziwy. Stanie się tak, gdy stwierdzi, że wnioskodawca nie pracuje na Słowacji. Wtedy będzie miał pełne prawo zażądać zapłaty składek w Polsce nawet za pięć lat wstecz.
Przedsiębiorcy decydujący się na tzw. optymalizację składek na Słowacji lub w równe popularnych Czechach muszą bowiem zdawać sobie sprawę, że w razie kontroli ZUS podwójnie zapłacą za ubezpieczenia. Choć słowacki ZUS zwróci im składki pobrane od ich fikcyjnej pensji, nie odzyskają prowizji pośrednika, który zaoferował im taką pozornie korzystną operację. W Polsce przyjdzie zapłacić im pełne składki razem z odsetkami za zwłokę i karami za nieterminowe regulowanie swoich należności.