Na koniec I półrocza 2013 r. w rejestrze REGON figurowało już ponad 4,02 mln podmiotów gospodarczych, czyli 3,2 proc. więcej niż w pierwszych sześciu miesiącach 2012 r.

To bardzo wysoki wzrost, bo w całym 2011 r. na początku 2012 r. liczba firm w Polsce kurczyła się lub utrzymywała na porównywalnym poziomie. Od drugiej połowy ubiegłego roku zaczęła intensywnie rosnąć. Od stycznia do lipca tego roku zarejestrowano już 222,7 tys. nowych podmiotów, czyli 11 proc. więcej niż przed rokiem. W tym czasie liczba wyrejestrowanych firm to 164,9  tys. – wzrost tylko o ok. 4,7 proc. Cztery miliony firm to nasz swoisty rekord i choć nie wszystkie z tych zarejestrowanych podmiotów rzeczywiście działają, to istotny jest kierunek zmian.

– Wzrost liczby firm to wyraz elastycznych dostosowań na rynku pracy z czasie zwiększonego ryzyka gospodarczego – mówi Piotr Kamiński, wiceprezes organizacji Pracodawcy RP. – Wiele osób, które nie mogą znaleźć pracy, bierze sprawy w swoje ręce i stara się stać się aktywnym podmiotem w obiegu gospodarczym – dodaje Kamiński. Inaczej mówiąc, jak nie ma pracy, to Polacy emigrują za chlebem lub idą na swoje, rozkręcając taką działalność, jaką się da.

Taki wzrost przedsiębiorczości w czasie spowolnienia gospodarczego jest już w naszym kraju prawie normą. Zwykle także i obecnie rośnie głównie handel i wszelkiego rodzaju usługi. Z danych GUS wynika, że liczba zarejestrowanych nowych firm w handlu detalicznych zwiększyła się aż o 24 proc. w okresie styczeń–lipiec w porównaniu z okresem styczeń–lipiec 2012 r. Mocno wzrosła (ponad 20 proc.) liczba przedsiębiorstw zajmujących się magazynowaniem, dostarczeniem informacji, doradztwem informatycznych, dzierżawą i wynajmem, usługami prawnymi i księgowymi, zarządzeniem budynkami itp. Eksperci dodają, że sporą zachętą do zakładania firm jest dwuletnia ulga w składce do ZUS. – Pytanie, ile z tych nowych firm przeżyje, gdy składka znacznie wzrośnie – zastanawia się Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan.

Podkreśla, że największe szanse na przetrwanie na rynku mają te osoby, które zakładają firmy nie z przymusu, ale z własnej chęci. – To przykładowo osoby, które już nie chcą pracować na etacie. Mogą wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenie, nie tylko taką specyficzną w danej branży, a też taką dotyczącą kontaktów z klientów, sprzedaży produktów, marketingu itp. – mówi Mordasewicz.

– Coraz powszechniejsze na rynku pracy staje się też to, że pracodawcy nie chcą zatrudniać na etat, ale za to chętnie współpracują z samozatrudnionymi – dodaje Wojciech Warski, ekspert Business Centre Club. W ten sposób firmy nie płacą za pracę, ale kupują usługi, oszczędzają, a mogą więcej wymagać. – To nie wynika z kryzysu, ale z tego, że pozapłacowe koszty pracy w Polsce są zbyt wysokie, a obciążenie wynikające z zatrudniania na etat zbyt duże – podkreśla Warski.

Adam Łącki prezes Krajowego Rejestru Długów

Cieszy fakt, że tak wiele osób decyduje się na otwieranie własnego biznesu. Przedsiębiorczość stała się swego rodzaju modą, za którą podążają kolejni młodzi biznesmeni i to dobrze. Marzymy o niezależności, wysokich zarobkach, pamiętajmy jednak, że oprócz podjęcia samej decyzji o stworzeniu własnego biznesu, trzeba się do tego kroku dobrze przygotować.

Wiele przedsiębiorstw powstaje bez szczegółowej strategii, często są one przeinwestowane, a to początek kłopotów. Zaczynają się problemy z regulowaniem zobowiązań, z terminowym płaceniem faktur. Udział przeterminowanych należności w portfelach polskich firm to wciąż 24,5 proc.

Aż 34,8 procent biznesmenów przyznaje, że przez opóźnienia w płatnościach nie reguluje własnych zobowiązań, a 34 proc. zmuszona jest ograniczać inwestycje. Z tej drogi często nie ma już odwrotu. Tylko w ostatnim roku z naszego rynku zniknęło ponad 200 tysięcy firm.