Wydawać by się mogło, że przy takich gigantach jak Google czy Nokia, którzy oferują darmowe systemy nawigacji, nie ma miejsca dla mniejszych graczy. Tymczasem w Polsce silną frakcję stanowią lokalni producenci. Jednym z największych jest NaviExpert.
– Duzi gracze nie skupiają się na lokalnych rynkach i mają problemy z aktualizacją map, które to zmiany u nas ukazują się na bieżąco. W tym nasza siła – mówi Adam Bąkowski, obecny prezes firmy.
Twierdzi, że do dzisiaj aplikację NaviExpert uruchomiło prawie 3,2 mln użytkowników, a w samym tylko 2012 r. firmie przybyło około miliona użytkowników.
Akademicki biznes
NaviExpert narodził się w 2004 r. z inicjatywy prof. Andrzeja Jaszkiewicza, który wraz z kolegą z Instytutu Informatyki Politechniki Poznańskiej dr. Maciejem Hapke oraz Rafałem Łożyńskim założył spółkę. Wyprzedzili czasy, bo wówczas jeszcze nikt nie myślał o tym, żeby nawigację stale aktualizować o dane nt. korków czy lokalizacji fotoradarów. Wtedy raz na jakiś czas pobierało się aktualizacje od producenta – i to wszystko.
– Pierwsi dostrzegliśmy możliwości obliczeniowe telefonu komórkowego wystarczające do celów nawigacji samochodowej, która wówczas działała jedynie na palmtopach lub niezależnych zestawach GPS – mówi dr Maciej Hapke, pierwszy prezes NaviExperta. – Od początku byliśmy przekonani, że rozwój technologii doprowadzi do tego, że w telefonach pojawią się tak oczywiste dziś elementy jak odbiornik GPS, większy ekran, że koszty transmisji internetowej będą maleć, a sprawność sieci rosnąć. Ta wizja sprawdziła się i to jest jednym z elementów sukcesu firmy.
Prof. Andrzej Jaszkiewicz stworzył prototyp aplikacji nawigacyjnej na telefony komórkowe. Początkowo rozbudowa programu generowała jedynie koszty, które założyciele NaviExperta pokrywali z oszczędności. Jednak już w 2005 r. udało im się wprowadzić na rynek pierwszą wersję systemu, a w 2006 r. zgłosił się do nich inwestor venture capital – fundusz MCI, który objął początkowo pakiet 47,37 proc. udziałów za 450 tys. zł. Do dziś pakiet urósł do 54,95 proc. udziałów, a dofinansowanie ze strony funduszu zamknęło się w kwocie 2 mln zł. Pozostałe udziały należą do założycieli oraz kluczowych menedżerów spółki: Jaszkiewicza (13 proc.) oraz Hapkego i Łożyńskiego – po 10 proc.
Operatorzy na wyłączność
– Moją rolą było założenie spółki, uruchomienie jej na etapie start-upu i doprowadzenie do inwestycji w firmę – opowiada dr Hapke. – W tym czasie doprowadziłem do podpisania umowy z pierwszym operatorem telefonii komórkowej na dostawę nawigacji na smartfony BlackBerry, a następnie do kontraktu na świadczenie usługi nawigacji dla klientów Orange, która jest realizowana z powodzeniem do dziś.
Kolejnymi kamieniami milowymi w rozwoju firmy były umowy z pozostałymi trzema dużymi operatorami komórkowymi zawarte w 2011 i 2012 roku. – Z Orange, T-Mobile i Play jako dostawca nawigacji samochodowej mamy umowę na wyłączność, w Plusie zaś jesteśmy główną nawigacją obok produktu MapaMap – wyjaśnia Bąkowski i dodaje, że dzięki współpracy z operatorami NaviExpert uzyskuje dzisiaj ponad 80 proc. przychodów (w tym roku spółka spodziewa się sprzedaży przekraczającej 10 mln zł).
Kiedy NaviExpert wyszedł ze stadium start-upu, jego prezesem został Andrzej Jaszkiewicz, pomysłodawca i główny architekt systemu. – Zmiana ta miała na celu skupienie się na rozwoju produktu. W tym czasie firma dokonała skoku w rozwoju funkcjonalności, stając się liderem technologicznym na rynku – twierdzi dr Hapke. NaviExpert zatrudnia dziś 35 osób. I na tym na pewno się nie skończy.

Agnieszka Skala
Komentuje Agnieszka Skala Politechnika Warszawska, SPIN Szkoła Przedsiębiorczości Innovation Nest
Z punktu widzenia biznesu uczelnie to ogromny inkubator przedsiębiorczości. Tutaj pojawiają się najlepsze pomysły, które znajdują dobre warunki do rozwoju.
Przy odpowiednim modelu finansowania wewnątrz uczelni i operatywnym opiekunie naukowym udaje się nieraz doprowadzić do powstania prototypu lub działającego produktu.
Jednak wkrótce pojawia się pytanie: co dalej? Komercjalizacja to pięta achillesowa polskich uczelni.
NaviExpertowi udało się pokonać tę barierę, mimo że – jak każdy inny raczkujący projekt – w początkowym okresie nie generował przychodów. Dzięki wytrwałości i oszczędnościom wywodzący się ze środowiska akademickiego twórcy firmy doprowadzili ją do etapu rozwoju, na którym zainteresował się nią fundusz inwestycyjny. To modelowy przykład procesu komercjalizacji pomysłu, którego życzyłabym każdemu przedsiębiorstwu.
Pieniądze na rozwój przedsiębiorstwa
Większość start-upów w Polsce boryka się z problemem finansowania na wczesnym etapie rozwoju biznesu. W przypadku przedsiębiorczości akademickiej to trudne zadanie jest nieco ułatwione.
Podstawowym narzędziem finansowania projektów biznesowych tworzonych przez studentów i pracowników naukowych wyższych uczelni są „firmy odpryskowe" – spółki spin out i spin off – które wyodrębniły się z instytucji naukowej, jednocześnie pozostając z nią w ścisłej współpracy. Ich celem jest komercjalizacja technologii i transfer wiedzy, a działalność rozpoczynają za pośrednictwem inkubatora lub parku technologicznego przy placówce naukowej. To zapewnia im wsparcie kapitałowe z jej strony.
Dalszy rozwój firmy wymaga oderwania się od instytucji matki i pozyskania innych, zewnętrznych źródeł finansowania, takich jak fundusze unijne, aniołowie biznesu czy fundusze inwestycyjne.