Propozycję portalu zajmującego się rekrutacjami i szkoleniami opisał w mediach społecznościowych adw. Przemysław Wierzbicki. Operator strony odmówił usunięcia wypowiedzi wnoszącej o to firmie. Zaoferował jej jednak usługę premium, której wykupienie upoważnia do kasowania wpisów zawierających opinię o przedsiębiorstwie, a także do decydowania, czy mogą one w ogóle pojawić się na jego profilu.

Zadanie sądu

Eksperci nie wskazują jednoznacznie, że oferowanie takiej usługi może naruszać przepisy. Zdaniem radcy prawnego Tomasza Srokosza z Andersen Tax & Legal Srokosz i Wspólnicy, wykupując ją, płacimy za możliwość obrony swoich praw, których nie mają inni.

Czytaj więcej

Lajkowanie obraźliwych wpisów jest jak zniesławienie

– A to teoretycznie powinno być darmowe, bo domniemanie uczciwości jest przypisane nam przez konstytucję – ocenia ekspert. Przypomina, że rozstrzyganiem problemów związanych z nieprawdziwymi opiniami powinny zajmować się sądy. Jednak – jak mówi – „platformy internetowe zaczęły tworzyć quasi-sądy, które informują o nieprawidłowościach, nierzetelności czy niewypłacalności podmiotów, ograniczając przy tym możliwość obrony drugiej strony”.

A do kogo należy dbanie o rzetelność pojawiających się wpisów? Ekspert nie ma wątpliwości, że jest to zadanie administratora portalu.

Reklama
Reklama

– Pytanie jednak, na kim ma ono spoczywać, skoro platformami zarządza często sztuczna inteligencja, a człowiek sprawuje tam tylko funkcję administracyjną – zaznacza. I dodaje, że moderator powinien prowadzić portal tak, by cudze dobra osobiste nie zostały naruszone. – Gdy do tego dojdzie, można dochodzić swoich praw na drodze sądowej, również od administratora. Oferowanie tego za pieniądze jest nadużyciem, ale trudno mówić tutaj o naruszeniu przepisów – konkluduje.

Zamieszczaniem, moderowaniem, usuwaniem i edycją opinii interesuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zaznacza jednak, że nie zawsze po ukazywaniu się ich w przestrzeni wirtualnej występuje relacja konsumencka, a do instytucji nie trafiły dotychczas skargi na takie oferty premium.

Na aspekt konsumencki uwagę zwraca również adw. Krzysztof Witek z kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy. Jego zdaniem selektywne manipulowanie opiniami na portalu może rodzić problemy, gdy właśnie konsumenci są jego użytkownikami. – Istnieje wysokie ryzyko, że w takim przypadku prezes UOKiK mógłby to uznać za zniekształcanie opinii lub rekomendacji konsumentów, co może stanowić nieuczciwą praktykę rynkową – ocenia. I dodaje, że kwestia rzetelności opinii w sieci będzie uważnie badana przez szefa tej instytucji w związku z wdrożeniem od początku roku dyrektywy Omnibus.

Co z konsumentami?

W jego opinii w opisywanej sprawie zbyt mało jest informacji, aby można było mówić o naruszeniu konkurencji w rozumieniu prawa antymonopolowego. Aby przyjąć, że portal dopuścił się ewentualnie nieuczciwego postępowania, musiałby mieć on dominującą pozycję na rynku właściwym, czyli ponad 40-procentowy w nim udział. Ekspert zaznacza, że pokrzywdzeni przedsiębiorcy, którzy chcą dochodzić roszczeń na podstawie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, nie są jednak bez szans. Mogą argumentować, że portal rozpowszechnia nieprawdziwe informacje o nich. A takie postępowanie – gdy portal wie już, że treści pomawiają daną osobę – może nawet być kwalifikowane jako przestępstwo pomocnictwa do zniesławienia za pośrednictwem środków masowego komunikowania.

Opinia dla "Rzeczpospolitej"

Przemysław Wierzbicki, adwokat, wspólnik w kancelarii KKLW Legal Kurzyński Wierzbicki

W tak przedstawionej ofercie widzę pewną dwuznaczność. Z jednej strony portal powołuje się na swobodę wypowiedzi, a z drugiej przedstawia ofertę pozwalającą na cenzurowanie tego, co użytkownicy piszą o konkretnej firmie. To tworzenie iluzji przed czytającymi zamieszczane tam opinie, którzy żyją w przekonaniu, że są one prawdziwe. Tymczasem okazuje się, że po wpłaceniu pieniędzy można moderować treści, które ostatecznie znajdą się na portalu, nie dopuszczając do publikacji opinii negatywnych. A przez to stwarzać wrażenie, że firma jest bardzo dobrze oceniana i rozpoznawalna. Jeśli na przykład w telewizji wymaga się przedstawienia informacji, że dana treść zawiera płatną promocję, to tutaj również należałoby wprowadzić analogiczne oznaczenie.

Być może większość osób uzna, że taka działalność wprost łamie przepisy prawa, ale ja uważam, że może ona budzić wątpliwości, czy nie narusza przepisów z ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Jest w niej zawarta ogólna formuła czynu niedozwolonej konkurencji, który stanowi każde działanie sprzeczne z dobrymi obyczajami i szkodzące innemu przedsiębiorcy. A jeśli ktoś pomaga w jego popełnieniu, również może ponosić konsekwencje.

Mam wątpliwości, czy twórca platformy – który powinien przecież dbać o rzetelność oraz zgodne z przepisami i uczciwe działanie użytkowników – może żądać za to dodatkowych pieniędzy.