Inwestorzy mogą już złożyć do wójta, burmistrza czy prezydenta miasta wniosek o uchwalenie ZPI, czyli rodzaju planu miejscowego wykonywanego w większości na koszt przedsiębiorcy. Ten ostatni finansuje opracowanie projektu planu, a kolejno może zostać zobowiązany do zrealizowania inwestycji uzupełniającej, np. drogi, szkoły, przedszkola czy przychodni zdrowia. Od takich dodatkowych przedsięwzięć radni mogą uzależnić swoją pozytywną decyzję umożliwiającą uchwalenie ZPI, dzięki któremu powstanie inwestycja główna, np. blok mieszkalny czy fabryka.

– Przepisy są sformułowane na tyle szeroko, że można w inwestycji uzupełniającej wykonać bardzo wiele zadań oczekiwanych przez gminy – mówi Maciej Berek, główny legislator Pracodawców RP.

Jak zauważa, jest to tak naprawdę przeniesienie części kosztów wykonywania zadań publicznych na podmiot prywatny. Procedura ZPI będzie prowadzona na zasadzie negocjacji – zarówno gmina, jak i inwestor będą chcieli zyskać jak najwięcej, a ponieść jak najmniej kosztów. Po wypracowaniu kompromisu strony zgodzą się na odpowiednie dla nich warunki.

Czytaj więcej

Zagospodarowanie przestrzenne: Plany ogólne dopiero w 2028 r.

Deweloperzy obawiają się braku „widełek”

Michał Leszczyński, starszy prawnik Polskiego Związku Firm Deweloperskich, podkreśla, że deweloperzy od lat prowadzą inwestycje publiczne przy okazji komercyjnych przedsięwzięć, a zaangażowanie sięga setek milionów złotych w skali kraju. Głównie są to inwestycje drogowe i wodno-kanalizacyjne, ale i na podstawie specustawy mieszkaniowej w ostatnich latach budowa lub rozbudowa szkół podstawowych czy urządzanie terenów zieleni.

Michał Leszczyński mówi, że deweloperzy obawiają się braku „widełek”, na bazie których określane może być zaangażowanie inwestora w inwestycje uzupełniające. To może doprowadzić do ich nierównego traktowania. Zdaniem Macieja Berka zapewne chodziło o zapobiegnięcie sytuacjom, w których po nawet minimalnym przekroczeniu limitu partycypacji przez firmę nie doszłoby do inwestycji.

Także dr Joanna Dziedzic-Bukowska, radca prawny z Kancelarii Dziedzic-Bukowska ma wątpliwości związane z brakiem górnego limitu świadczeń oczekiwanych od inwestora podczas uchwalania lub zmiany planów miejscowych w tym trybie. W jej ocenie komplikacje mogą także powstać wskutek możliwości zaskarżenia uchwał dotyczących ZPI, nawet gdy inwestycja uzupełniająca, np. szkoła, już powstała. Nowelizacja zakłada, że jeżeli ZPI zostanie uchylony, zmieniony lub zostanie stwierdzona jego nieważność przed upływem pięciu lat od jego wejścia w życie, strony umowy urbanistycznej będą mogły od niej odstąpić. Co ważne, skarga na plan miejscowy, w tym ZPI, może być złożona do sądu w każdym czasie, nawet po upływie pięciu lat.

PZFD dobrze ocenia ZPI

Eksperci wskazują także na wieloetapowość procedury ZPI, w tym potrzebę uzyskania oceny oddziaływania na środowisko, co może prowadzić do długiego oczekiwania na dokumentację i ostatecznie na wykonanie inwestycji. Okaże się także, ile czasu zajmie gminom wdrożenie nowej procedury, a także jakiego będą oczekiwać od firm zaangażowania finansowego w inwestycje uzupełniające wobec tej głównej.

Mimo tych obaw Michał Leszczyński podkreśla, że PZFD dobrze ocenia ZPI jako narzędzie umożliwiające współpracę inwestora z gminą. Liczy, że pozwoli to uchwalać plany miejscowe tam, gdzie są potrzebne i generują ruch inwestycyjny.

Czytaj więcej

Rusza reforma w planowaniu przestrzennym, ale bez konkretów