Na rynku mięsa strusiego powoli kończy się sezon wzmożonej produkcji. Zaczął się tradycyjnie w maju. Producenci nie mają problemu ze znalezieniem chętnych na strusinę.
– Popyt na mięso strusie jest tak duży, że moglibyśmy sprzedawać nawet pięć razy więcej niż obecnie – mówi Aleksandra Dudka, współwłaściciel spółki Strusia Kraina & Mobax z Katowic (drugim wspólnikiem jest Adam Motz). – Problemem jest jednak mała podaż żywca w Polsce, która blokuje szybki rozwój tej branży – dodaje.
W czołówce Europy
Boom na rynku mięsa strusiego trwał w naszym kraju jeszcze na przełomie XX i XXI wieku. Powstało wówczas wiele hodowli, a liczba strusi przeznaczonych na mięso sięgała 8–10 tys. sztuk. Teraz w naszym kraju hoduje się tylko 2,8–3,2 tys. strusi przeznaczonych do uboju rocznie.
Henryk Naranowicz, prezes Polskiego Związku Hodowców Strusi, tłumaczy, że do załamania na rynku doszło w latach 2008–2009, gdy ptasia grypa zniechęciła konsumentów do kupowania drobiu. Wielu hodowców uznało również, że hodowla strusi jest zbyt trudna i wysiłków nie rekompensują im nawet wysokie ceny mięsa.
Na tak trudnym rynku dobrze poradziła sobie Strusia Kraina. Firma ta jest dziś czołowym producentem strusiny w Europie. Wprawdzie w naszym kraju sprzedaje go w śladowych ilościach (Polacy nie przekonali się do strusiny). Ma jednak odbiorców w Europie, gdzie popyt na to mięso jest znacznie większy.
Strusinę najwyższej jakości, czyli tzw. pierwszej klasy – w europejskich sklepach kosztuje nawet 30 euro za kilogram – dostarcza do Szwajcarii. – Mamy tam stabilnego partnera, z którym współpracujemy od lat. Ma do nas tak duże zaufanie, że kontrole przeprowadza u nas już tylko raz na trzy lata, a nie, jak kiedyś, co roku – podkreśla Aleksandra Dudka.
Mięso drobne, niższej jakości Strusia Kraina dostarcza do Niemiec i Belgii. Zapytania ma także z innych krajów, m.in. z Japonii.
W tym roku Strusia Kraina wprowadzi na rynek w sumie ok. 35 ton mięsa pierwszej klasy. – Nasza sprzedaż będzie o 15 proc. wyższa niż przed rokiem – szacuje Aleksandra Dudka.
Wzrost to m.in. efekt pracy, którą Strusia Kraina wkłada w rozbudowę stad reprodukcyjnych w Polsce. Dziś firma współpracuje z ok. 30 hodowcami. Fermę strusi prowadzi także Aleksandra Dudka. Ma w niej 140 ptaków.
– Staramy się zachęcić do hodowli strusi większą liczbę producentów w Polsce – mówi współwłaścicielka Strusiej Krainy. – Tym, którzy z nami współpracują, dostarczamy też bezpośrednio pisklęta, m.in. z Belgii – dodaje.
Szanse, że liczba strusi w Polsce znów będzie tak duża jak pięć, sześć lat temu, jest na razie mała. Perspektywy dla branży są jednak dobre. Unia Europejska zamknęła swoje granice dla mięsa z RPA. Kraj ten był do niedawna największym konkurentem europejskich hodowców.
Korea kupuje skóry
Strusia Kraina kupuje żywe ptaki nie tylko w Polsce, ale i w Czechach i na Litwie.
– Współpracujemy z ubojnią i dwiema firmami transportowymi, którym zlecamy wykonanie dla nas usług. Nasi czterej pracownicy zajmują się natomiast konfekcjonowaniem i pakowaniem mięsa – wyjaśnia Aleksandra Dudka.
Katowicka spółka nie wyklucza budowy własnego zakładu zajmującego się rozbiorem mięsa. – Jeżeli będziemy rozwijać się tak jak dotychczas, to inwestycja taka będzie możliwa za około trzy lata – zapowiada Aleksandra Dudka.
Strusia Kraina zarabia nie tylko na mięsie, ale także na skórze strusiej. Kiedyś sprzedawała ją do Włoch, teraz cały towar kupuje od niej odbiorca w Korei Południowej. Strusia skóra świetnie nadaje się do produkcji toreb czy butów.
Piotr Grauer, ekspert firmy doradczej KPMG
Na polskim rynku, obok głównego nurtu artykułów mięsnych i wędliniarskich, będących domeną dużych i średnich zakładów produkcyjnych, rozwija się przetwórstwo i sprzedaż różnorodnych niszowych produktów. Ich nietypowość wynika albo z rodzaju surowca (np. konina, dziczyzna czy mięso strusie ), albo sposobu jego przetworzenia (np. produkty tradycyjne czy regionalne).
Produkty te odpowiadają na zapotrzebowanie polskich konsumentów na nowe, a zarazem tradycyjne smaki, a także zdrową żywność. Pozwalają także na przetarcie szlaków do odbiorców zagranicznych.
We wszystkich tych przypadkach, ze względu na małą skalę, tego typu działalnością zajmują się głównie mniejsze, specjalistyczne firmy. Strusia Kraina wpisuje się w ten schemat, zagospodarowując ciekawy segment rynku, który – na bazie surowca wytworzonego w Polsce – znajduje odbiorców w różnych krajach Europy.
Pieniądze na rozwój przedsiębiorstwa
Spółki debiutujące na rynku mogą korzystać też z unijnych pożyczek i poręczeń oferowanych w ramach inicjatywy Jeremie. Dostępne są one w województwach: łódzkim, mazowieckim, dolnośląskim, wielkopolskim, zachodniopomorskim, kujawsko-pomorskim i pomorskim. Pieniądze można wykorzystać m.in. na wdrażanie nowych rozwiązań technologicznych czy budowę urządzeń sprzyjających oszczędności surowców i energii.
Początkujące firmy mogą ubiegać się także o kredyty bankowe. Pożyczek udziela im np. Idea Bank. Przedsiębiorca może uzyskać tam nawet do 350 tys. zł. Pożyczkę w Idea Banku można zaciągnąć maksymalnie na dziesięć lat. Decyzja kredytowa podejmowana jest w oparciu o prognozę dochodów. Alternatywą dla kredytów może być kapitał pozyskany z emisji akcji na GPW lub NewConnect.