Kryzys nie ominął branży gastronomicznej. Jednak eksperci podkreślają, że w dłuższym okresie ma ona bardzo dobre perspektywy. Polacy wciąż jedzą poza domem znacznie rzadziej, niż przedstawiciele innych krajów UE i ta różnica będzie się zacierać.

Coraz większą popularnością w Polsce cieszy się franczyza. Siła znanej marki i wspólny marketing to tylko niektóre jej plusy. – W części systemów franczyzobiorcy mają z góry określonych dostawców, przez co łatwiej jest zarządzać stanami magazynowymi półproduktów, materiałami promocyjnymi czy opakowaniami. Ponadto łatwiej jest zbudować biznesplan dla znanego menu – mówi Jarosław Frontczak, analityk firmy badawczej PMR.

Plusy i minusy

Sieci często wymagają od licencjobiorców przejścia dedykowanych szkoleń. Dzięki temu chcą uzyskać pewność, że nowy przedsiębiorca będzie trzymał się wyznaczonych standardów obsługi. Jeśli chodzi o wybór odpowiadającej nam sieci, oferta na rynku jest bardzo szeroka. Podobnie z wkładem własnym. Tutaj rozpiętość jest bardzo duża: od zaledwie kilku tysięcy do nawet kilku milionów złotych. – Tanie systemy polegają najczęściej na kupieniu maszyny i kilku banerów, czy stendów reklamowych – wskazuje Frontczak. Tymczasem nabycie znanej marki niesie ze sobą szereg wymiernych korzyści. Przede wszystkim  łatwiej nam będzie o klientów. Ponadto, im droższa franczyza, tym większe wsparcie dostaniemy. Niektóre sieci mają różnego rodzaju formy organizacyjne, stanowiące pole do wymiany poglądów. Na przykład w McDonald's funkcjonuje rada ds. marketingu, skupiająca przedstawicieli firmy i wszystkich licencjobiorców.

Frontczak dodaje jednak, że franczyza ma też minusy. – Jest nim na pewno uzależnienie od franczyzodawcy i, w zależności od systemu, wnoszenie opłat miesięcznych. Dodatkowo prowadzący lokal może nie mieć możliwości wybrania dostawcy półproduktów, ustalania polityki cenowej czy rozszerzania menu – mówi.

Niektóre sieci dają franczyzobiorcom stosunkowo dużą niezależność w zakresie wyboru oferty. Na przykład w Da Grasso pizza wraz z przekąskami, sałatkami i napojami stanowi pakiet podstawowy, zaś każdy z prowadzących lokal może sam zdecydować, jakie inne pozycje włączy do swojej oferty.

Uważaj na przepisy

Należy też uważać na przepisy prawne. O tym, że ich odmienna interpretacja może przysporzyć kłopotów, przekonała się ostatnio firma Sfinks. Pod marką Sphinx działają m.in. restauracje franczyzowe, prowadzone przez niezależnych przedsiębiorców. Z informacji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wynika, że ceny oraz promocje stosowane przez franczyzobiorców ustalane są odgórnie przez Sfinksa.

Tymczasem – jak podaje UOKiK – prawo antymonopolowe zakazuje ustalania sztywnych cen sprzedaży przez przedsiębiorców działających w ramach danego systemu dystrybucji, także franczyzowego.

– Postępowanie UOKiK uważamy za bezzasadne. Polityka cenowa stosowana w naszej sieci jest zgodna z przepisami, co potwierdzają także opinie prawne, którymi dysponujemy – uważa Sylwester Cacek, prezes Sfinksa.

Diabeł tkwi w szczegółach

Eksperci radzą, aby przed podpisaniem umowy dokładnie przeanalizować podawane przez franczyzodawcę koszty inwestycji.

– W niektórych przypadkach są one niedoszacowane. Diabeł tkwi w szczegółach, zwłaszcza jeśli chodzi o koszty ewentualnego remontu. Należy zwracać również uwagę na sposób prowadzenia rozmów wstępnych, na przykład na to, czy udzielane są jasne i rzeczowe odpowiedzi na pytania – podkreśla Dariusz Kozorowski, menedżer ds. rozwoju i franczyzy Mr Hamburger.

Sieć ma teraz 12 lokalizacji, w tym 5 własnych oraz 7 franczyzowych. Do końca 2013 r. ma się powiększyć o 9 nowych. – Nasz rynek ma jeszcze spory potencjał. Przedsiębiorcy to dostrzegają i sami się zgłaszają, aby dowiedzieć się o szczegóły współpracy. Co nie zmienia faktu, że obecnie, zanim przedsiębiorca zainwestuje swoje pieniądze, długo się zastanawia. Mówiąc przysłowiowo, zanim wyda złotówkę, kilkakrotnie ją obejrzy ze wszystkich stron – podkreśla Kozorowski.

Czytaj w internecie

Strona Polskiej Organizacja Franczyzodawców, która zrzesza sieci działające na polskim rynku. Działa na rzecz tworzenia jak najlepszych warunków dla rozwoju franczyzy www.franczyza.org.pl

Portal, na którym potencjalny licencjobiorca może znaleźć najnowsze wiadomości oraz praktyczne wskazówki www.franchising.pl

Portal branżowy, poświęcony przede wszystkim gastronomii i hotelarstwu www.horeca.pl

Wysoki wkład własny, ale i potencjalne zyski

Bogusław Maziarz zdecydował się związać swoją przyszłość z siecią McDo- nald's. Pod koniec ubiegłego roku prowadził już osiem lokali. – Zdecydowałem się na nowe inwestycje. Otworzyłem niedawno kolejne dwie placówki i jest ich już 10. Prowadzenie takiego biznesu zabiera dużo czasu. Ale też nie jest tak, że to praca siedem dni w tygodniu przez 24 godziny na dobę – mówi.

Przyznaje, że kwota, jaką trzeba zainwestować, jest wysoka. Ale im więcej się włoży, tym większych zysków można się spodziewać. Przedsiębiorca twierdzi, że jest bardzo zadowolony z wyników, jakie osiągają jego restauracje. – Kiedy ogarniemy dwie nowe, pomyślę o dalszym rozwoju sieci – zapowiada. Już teraz zatrudnia ponad pół tysiąca osób. – Spowolnienie gospodarcze, które obserwujemy w Polsce, nie szkodzi naszej branży. Wręcz przeciwnie.

W przypadku takiej sieci jak McDonald's, działa ono nawet na plus – mówi. McDonald's jest jednym z najbardziej wymagających franczyzodawców. Kandydat na licencjobiorcę musi dysponować kwotą minimum 1,2 miliona złotych. – Środki te muszą być w całości przeznaczone na franczyzę, przy czym część przeznaczana jest na opłaty i zakup wyposażenia restauracji, a część stanowi wymaganą rezerwę. Środki własne są to własne pieniądze franczyzobiorcy, nieobciążone żadnymi roszczeniami. Nie mogą to być pieniądze pożyczone, nieoficjalne darowizny, czy też udziały „cichego wspólnika" – podkreśla Krzysztof Kłapa, dyrektor ds. korporacyjnych McDonald's.

Obecnie sieć ta w ma w Polsce 304 lokale, z czego 174 działają na zasadzie franczyzy. Z kolei grono licencjobiorców liczy na dzień dzisiejszy 58 osób. Kłapa podkreśla, że franczyzobiorca McDonald's ma być faktycznym, a nie wirtualnym szefem. – Nie może być w swojej restauracji gościem – zaznacza.

Warto postawić na solidną firmę

Paulina Patelka kilka lat temu nawiązała współpracę z siecią Subway. – To była dobra decyzja. Prowadzę teraz dwa lokale. Myślę, że to dopiero początek. Ale pośpiech też nie jest wskazany.

Do wszystkiego należy się dobrze przygotować, szczególnie, że sytuacja w branży gastronomicznej nie jest łatwa – podkreśla. Potencjalnym licencjobiorcom doradza związanie się z solidną firmą. – Niekiedy długie procedury związane z przystąpieniem do danej sieci mogą przerażać, ale potem to procentuje. Im więcej spraw się wyjaśni na samym początku, tym dokładniej potem wszystko jest uregulowane i lepiej funkcjonuje biznes – mówi.

Jak wygląda cała procedura? – Najpierw sieć spotyka się z franczyzobiorcą, przedstawia mu ofertę, warunki, szczegóły wsparcia itp. Potem jest okres przejściowy, obie strony się poznają, tworzą biznesplany i następuje szkolenie – opowiada. Podkreśla, że finalna decyzja należy do obu stron.

– To nie jest tylko tak, że wyłącznie franczyzobiorca się decyduje, bądź nie. Również sieć musi ocenić, czy dana osoba jest w stanie odpowiednio mocno się zaangażować i czy ma predyspozycje do prowadzenia lokalu – mówi. Sieć Subway w Polsce liczy obecnie 71 punktów, kolejnych 9 jest w budowie. Wszystkie działają w systemie franczyzowym.

– Kwota potrzebna do uruchomienia punktu Subway jest indywidualna, kształtuje się jednak pomiędzy 300 a 500 tys. zł. W tym jest już cała inwestycja: od opłaty licencyjnej, przez remont lokalu, zakup sprzętu, po zatowarowanie – mówi Martin Princ, odpowiedzialny za rozwój marki w Europie Środkowo-Wschodniej. Dodaje, że każdy kto myśli o prowadzeniu własnego biznesu, musi przeprowadzić dogłębną analizę rynku. – Im więcej czasu poświęcimy na poszerzenie naszej wiedzy o branży, im więcej przeprowadzimy spotkań i rozmów z działającymi już franczyzobiorcami, tym lepszych efektów możemy się spodziewać – mówi.