Eksperci szacują, że straty firm z powodu zarazy mogą sięgać nawet 500 mln zł miesięcznie. Tylko w pierwszym tygodniu stycznia na grypę zachorowało ponad 300 tys. osób, a średnio choroba trwa tydzień. Gdy zachorowania są masowe, w konsekwencji dochodzi do przestojów, ograniczeń produkcyjnych lub nieterminowego realizowania umów i kontraktów, a potem płaci się kary. Do tego rosną bezpośrednie koszty dla przedsiębiorcy, związane z wypłacaniem wynagrodzeń chorobowych, organizacją zastępstwa czy wynajęciem pracowników tymczasowych.

Miejmy nadzieję, że zaraza wkrótce minie, a biznes wyjdzie z niej obronną ręką, zaprawiony już zmaganiem się z pandemią Covid-19.

Czytaj więcej

Familijne biznesy w coraz gorszej kondycji

To jednak niejedyne zagrożenie dla biznesu w tym roku, chociaż wymiar pozostałych jest zupełnie inny. To efekt gorączki, ale legislacyjnej, której owocem jest wiele regulacji, które mogą w tym roku wejść w życie. Część z nich opiera się na rozwiązaniach unijnych, inne są efektem twórczości krajowej. Wiele z nich nakłada na przedsiębiorców liczne nowe obowiązki, często pod groźbą sankcji. W Sejmie mamy dziś procedowany projekt prawa komunikacji elektrycznej, obszernego prawa liczącego grubo ponad tysiąc stron, są też przepisy o sygnalistach czy wdrażana dyrektywa work-life balance. A do tego dochodzą jeszcze ciągle zmieniające się jak w kalejdoskopie regulacje podatkowe, rodzące niepewność w rozliczeniach się w fiskusem.

Biznes jest zahartowany i przeszedł już niejedno. Za nim ciężkie lata pandemii, teraz znosi zawirowania związane z agresją Rosji na Ukrainę. Warto jednak, aby twórcy prawa w Polsce, przygotowując je i wdrażając, mieli świadomość, w jakiej sytuacji jesteśmy i żyjemy. Przedsiębiorcy także. Dzisiaj w obrocie gospodarczym potrzebny jest spokój, rozwiązywanie problemów, a nie ich piętrzenie, ponieważ wyczerpanie i zmęczenie jest duże. Warto o tym pamiętać, podejmując się kolejnych projektów legislacyjnych.

Zapraszamy do najnowszego numeru dodatku Biznes: bezpieczna firma