Czy spółki działają dla zysku
Truizmem jest stwierdzenie, że spółki działają w celu osiągania zysku dla swoich właścicieli. Każda publikacja raportów kwartalnych i rocznych przez spółki giełdowe stanowi wydarzenie śledzone przez obecnych akcjonariuszy, potencjalnych inwestorów, regulatorów, agencje ratingowe oraz szerokie grono uczestników rynku kapitałowego. Często tzw. wynikówka transmitowana jest na żywo, a ujawnieniu najświeższych wskaźników finansowych towarzyszą pytania dziennikarzy. Przed publikacją toczą się dyskusje o prognozach i szacunkach, po publikacji polemiki o tym, czy spółka te oczekiwania spełniła. Mnożą się analizy ekspertów, a profile finansowych influencerów w mediach społecznościowych rozgrzewają się do czerwoności. Wokół publikacji wskaźników finansowych narosła otoczka nadająca temu wydarzeniu charakter rynkowego show. Tymczasem raporty niefinansowe przechodzą niemal bez echa. W relatywnie spokojniejszej atmosferze informują o przyjętych celach, strategiach i zrealizowanych działaniach na rzecz środowiska, klimatu, społeczeństwa i ładu organizacyjnego. Choć grono potencjalnych odbiorców treści niefinansowych jest wielokrotnie większe, reflektory kamer i oczy analityków są skierowane w zupełnie inną stronę. Dlaczego?
Wskaźniki finansowe a portfel
Czas na kolejny truzim. Ponieważ to wskaźniki finansowe wpływają na cenę akcji, kurs akcji pozycjonuje się odpowiednio w oczekiwaniu na publikacje wyników i reaguje w odpowiedzi na ich ujawnienie. Oznacza to, że wskaźniki finansowe mają bezpośredni wpływ na stan portfela inwestora. To już jest wystarczający argument, by je faworyzować.
Zarządzanie ESG
Mniej oczywiste jest jednak to, że konsekwencje fatalnego zarządzania ESG bywają bardziej dotkliwe niż konsekwencje nawet najgorszych wyników finansowych. W przypadku dramatycznego wyniku EBITDA członkom zarządu nie grozi dożywocie. Natomiast w przypadku braku zachowania elementarnych zasad ESG – już tak. Znany jest przykład międzynarodowej korporacji o francuskich korzeniach, wobec której menedżerów w styczniu 2024 r. francuski Sąd Kasacyjny orzekł możliwość ścigania za współudział w zbrodni przeciwko ludzkości. Takie były konsekwencje przekazywania pieniędzy w formie „podatku” na rzecz tzw. Państwa Islamskiego, które przejęło kontrolę nad terenem kluczowego zakładu produkcyjnego w Syrii. W tym przypadku można wymieniać jednym tchem wszystkie „czerwone flagi”, które powinny się zapalić kompetentnemu analitykowi ESG już wiele miesięcy (a nawet lat) wcześniej. Brak rzetelnej oceny ryzyka prawnego i etycznego wobec kontynuowania działalności na terenie Syrii objętej wówczas wojną i obecnością ISIS, naruszenie międzynarodowych sankcji poprzez przekazanie „płatności ochronnych” dla grupy uznanej za terrorystyczną, akceptację ryzyka poprzez zastosowanie kultury „business first” zamiast „compliance first”, brak ujawniania płatności w raportach niefinansowych czy wreszcie pogwałcenie zasad odpowiedzialności za zdrowie i życie pracowników. To wszystko składa się na obraz systemowej porażki ładu korporacyjnego. Skutki były druzgocące – sprawa przed sądem w USA, kary równoważące nakłady inwestycyjne, kryzys wizerunkowy, sprawy toczące się w sądach francuskich, widmo najwyższej kary przewidzianej we francuskim prawie, a ostatecznie – dokonany już rebranding.
Na słabym zarządzaniu lub wręcz łamaniu elementarnych zasad zrównoważonego rozwoju spółki mogą stracić wyjątkowo dużo, bo zarówno całą swoją obecną wartość, jak i przyszłość własnej kadry menedżerskiej. Jednak właściwe zarządzanie ESG potrafi przynieść wymierne korzyści. A co więcej, skalę potencjalnych zysków da się oszacować. Rozwinięte zarządzanie kwestiami zrównoważonego rozwoju ułatwia dostęp do kapitału, ponieważ istnieje szerokie spektrum produktów finansowych działających w formule „sustainability-linked” i jeszcze więcej rozwiązań im pokrewnych. Oczywiście skorzystanie z tych możliwości może się odbyć pod jednym warunkiem. Zarządzanie ESG musi się odbywać z odpowiednim stopniem dojrzałości, częstokroć większym niż ten wynikający z wymogów regulacyjnych.
Koszt pozyskanego kapitału w czasie
Wpływ czynników ESG może zmieniać również koszt pozyskanego kapitału w czasie. Takie rozwiązania zastosowała Grupa Orlen, która w 2020 r. wyemitowała pierwsze obligacje powiązane z ratingiem ESG. Jego wzrost lub spadek wpływa na wysokość marży. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w lutym 2024 r., kiedy wzrost oceny ESG Orlenu z poziomu „BBB” do „A” doprowadził do wspomnianego obniżenia marży. Taka sytuacja jest powodem do zadowolenia dla zarządu, właścicieli oraz inwestorów. Choć właśnie inwestorzy uchodzą za głównych beneficjentów rosnącej transparentności w zakresie danych niefinansowych, wielu z nich wciąż nie potrafi w pełni wykorzystać tego potencjału.
Wciąż pokutuje przekonanie, że „inwestowanie w ESG” oznacza inwestowanie w spółki oferujące innowacyjne rozwiązania korzystne dla planety. Prawdą jest, że istnieje wiele bardzo dobrych spółek oferujących produkty lub usługi rozwiązujące palące problemy środowiskowe i społeczne. Tymczasem inwestowanie zorientowanie na ESG to coś więcej. To nakładanie swoistego „filtra ESG” na grupę spółek z tej samej branży i wybieranie tych, które najlepiej zarządzają ryzykami środowiskowymi, społecznymi i ładu korporacyjnego. Dopiero wówczas możemy obiektywnie ocenić, która ze spółek np. działających w branży petrochemicznej jest bardziej narażona na ryzyka klimatyczne, a która nie identyfikuje ich wcale. Skuteczność tego podejścia znajduje potwierdzenie w wynikach prac ekspertów i akademików. Badanie Deloitte Switzerland z 2023 r. wykazało, że 10-punktowo wyższy wynik w ratingu ESG wiąże się ze średnio 1,2-krotnie wyższym wskaźnikiem EV/EBITDA, co potwierdza istnienie realnej „premii ESG” na rynkach kapitałowych. Rok później, w innym badaniu, skłonność do zapłaty swoistej premii za niższe ryzyko ESG w cenie akcji notowanych na GPW zauważyli naukowcy z SGH.
Obecnie analiza ESG (w bardzo ograniczonym zakresie) jest integralną częścią oceny dokonywanej przez tradycyjne, kredytowe agencje ratingowe. Dzisiaj bardzo trudno jest wyobrazić sobie podjęcie odpowiedzialnej decyzji inwestycyjnej bez uwzględniania informacji niefinansowych. Owszem, część informacji płynących ze wskaźników ESRS bywa mało użyteczna z perspektywy indywidualnego inwestora. Jednak podejmowanie decyzji inwestycyjnej bez zrozumienia modelu biznesowego, odporności organizacji na czynniki zewnętrzne, mapowania łańcucha dostaw i wartości czy pomijając wieloaspektową analizę ryzyk, a ograniczając się wyłącznie do surowych danych finansowych, ma dziś więcej wspólnego z numerologią niż z rzetelną analizą. Pozostaje wierzyć, że dzisiejsze niedocenianie danych niefinansowych to jedynie etap przejściowy na drodze do pełnego zrozumienia ich wpływu na wartość spółek.