W ciągu ciągu ostatnich miesięcy Rosja nasiliła swoje działania na Bałkanach, warto przypomnieć choćby próbę przewrotu w Czarnogórze, zaproszonej już do Sojuszu. Z kolei o członkostwo w NATO nadal ubiegają się Macedonia i właśnie Bośnia i Hercegowina.

Akcesję Bośni i Hercegowiny komplikują m. in. podziały wewnętrzne, a zwłaszcza niechęć do NATO wśród mieszkańców Republiki Serbskiej, będącej częścią składową BiH.

Rząd bośniackich Serbów zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że zawiesi kontakty z Wysokim Przedstawiciela Valentino Inzko. Biuro Wysokiego Przedstawiciela w Bośni i Hercegowinie zostało utworzone w 1995, chwilę po zawarciu porozumienia w Dayton. Jego likwidacji od kilku lat domaga się właśnie Rosja.

Zainteresowanie Moskwy Bośnią i Hercegowiną nie może dziwić. BiH podobnie jak i Serbia nadal nie jest członkiem NATO. Jest zatem okazja do poszerzania wpływów na Bałkanach. Kontakty z Republiką Serbską, wydają się również najłatwiejszą metodą wpływania na całe państwo, a nawet jego destabilizację. Coraz częściej mówi się o rozpadzie Bośni i Hercegowiny. Oddzielenie się Republiki Serbskiej od reszty BiH może skutkować kolejną wojną. W regionie zdominowanym przez Serbów, mieszka bowiem 20-proc. mniejszość bośniacka.

Eksperci już teraz alarmują, że pozytywne zmiany na wschodniej flance Sojuszu, przysłaniają dowództwu NATO, niepokojąco szybko rosnące, rosyjskie wpływy na Bałkanach.

Reklama
Reklama

Wizyta SG NATO ma być sygnałem nie tylko dla Bośniaków, ale przede wszystkim dla Kremla, iż Bałkany pozostają w sferze zainteresowań Sojuszu.