No proszę! Wygląda na to, że ZROBILIŚMY TO !!! Pokonaliśmy Takla Makan bezdrożami. Przejechaliśmy po szerokości offroadem postrach dawnych karawan i współczesnych rajdowców. Cztery przyzwoicie wyposażone samochody. Jeden przestraszony i milczący jak zaklęty przewodnik. Ośmioro dorosłych śmiałków i dwoje dzieci. Ceną była zaledwie jedna utracona opona.

Takla Makan odwdzięczyła nam się z gestem. W samochodach mamy po kilkanaście kilogramów miałkiego piachu. W kieszeniach też coś się znajdzie. Włosy stoją nam dęba, bo mieszanina soli z potu i piachu daje całkiem solidny gips. We wszystkich otworach ciała jesteśmy też nieźle zaprószeni. Filtry w samochodach dały radę. Silniki się nie przegrzały. Lodówki wystarczyły. Amortyzatory wyglądają przyzwoicie. Do cywilizacji zostały nam cztery kilometry łatwej trasy więc możemy już dziś świętować bez obaw o zapeszenie.

Było nawet łatwiej niż wczoraj. Wiatr dokuczał, ale tumany wznieconego piasku osłoniły nas od palących promieni słońca. Wyglądało to jak małe zachmurzenie w żółtawym kolorze. Zachmurzenie, które ograniczyło uciążliwość i złośliwość Pana Celsjusza do 39 stopni. Meandrowaliśmy łożyskiem rzeki. Coroczna dostawa fali powodziowej daje przyrodzie minimum wilgoci więc granica łożyska jest wyraźnie zaznaczona trawami, krzaczorami, czasem kilkoma drzewkami. Zwykle w uschniętej postaci. Zabłądzić trudno. Chyba że w trakcie burzy. Chwilami burzowo było, ale wtedy wspomagał nas ślad GPS i założone wcześniej koordynaty. Czasem zjeżdżaliśmy miedzy wydmy, ale tamtejsze szlaki wyraźnie nas spowalniały.

Tak nam się spodobało, że nie kończymy jeszcze z pustynią tylko zostajemy na niej na noc. Wieczorem się wypogodziło, po zmroku rozgwieździło. Księżyc oświetlił nasze wśród wydm obozowisko. Spać się nie chce. W końcu potyczki z Takla Makan zabrały nam kilka lat. A tu... wszystko wskazuje na to, że jesteśmy pierwszym polskim amatorskim zespołem, który dał radę gigantowi.

Żartujemy teraz, że można by zawrócić, przygotować kajaki i jeszcze raz popłynąć. Tak, tak, popłynąć! Bo ze zbiorników retencyjnych na pogórzu hotańskim, do których zbierano wodę przez cały rok właśnie teraz mają puścić falę. Będzie miała około pół metra wysokości i w ciągu 8, może 10 dni przetoczy miliony hektolitrów wody na północ. Do kanałów nawadniających uprawy rolnicze po drugiej stronie pustyni! Więc kajakiem można by spróbować... Człowiek „chiński" wysoki może nie jest, ale wodą operować potrafi. Tradycja tysięcy lat rywalizowania z żywiołem dla Ujgurii przyniosła efekty dopiero teraz. Lepiej późno niż wcale.

Przed wieczorem bawimy się w piasku jak dzieci. Jeździmy po wydmach już nie dla sportowej czy podróżniczej satysfakcji, ale po prostu dla fanu. W nocy znów wróci wichura i zasypie ślady naszych wyczynów.

Interaktywna mapa jest na stronie www.discover4x4.pl, a więcej zdjęć na stronie www.wenecja-pekin.pl