Obecnie w Tokio wiśnie kwitną w pełni. Przez kraj przetacza się fala tradycyjnego hanami, czyli podziwiania biało-różowawych kwiatów pokrywających drzewa białym puchem. Rodziny, grupy znajomych, urzędnicy robiący sobie przerwę między nadgodzinami, każdy robi sobie choć chwilę przerwy w obowiązkach, by nacieszyć się tym zjawiskiem. Japończycy grupami piknikują pod drzewami wiśni, bo w końcu ich kraj jest tym, który tradycyjnie słynie właśnie z tych kwiatów w rozkwicie. W Aqua Museum znajdującym się w parku rozrywki Hakkeijima Sea Paradise w Jokohamie można zobaczyć kwitnące wiśnie nawet w ogromnych akwariach. Ponad 50 tys. sardynek pływających w wielkich ławicach podświetla się na okoliczność japońskiego święta różowym światłem, dzięki czemu małe rybki przypominają znane z parków kwiaty. Taki czasowy pokaz zatytułowany „Super Iwashi Illusion: Sakura" można oglądać do 5 kwietnia.
Japońskie czy jednak nie?
Okazuje się, że być może podziwiane w Japonii wiśnie pochodzą z kontynentu. W ciągu ostatnich tygodni prawa do nich zaczęły rościć sobie oba kraje, z którymi naród japoński jest obecnie skłócony. Najpierw z początkiem marca pojawiły się doniesienia z Korei Południowej, która zaczęła przypisywać drzewa jednej ze swoich prowincji. Koreańskie media rozpoczęły debatę o tym, jak to symbol wysuniętej na południe prowincji Czedżu (największej wyspy kraju i jednocześnie najmniejszej prowincji) miał być po raz pierwszy znaleziony właśnie na tamtym terenie.
Na koreańskie komunikaty odpowiedziały po kilku dniach Chiny. Ton nie zakładający najmniejszego sprzeciwu płynący z Chińskiego Stowarzyszenia Kwitnących Wiśni sugerował, że ani Japończycy, ani Koreańczycy nie mają racji. Wiśnie są bowiem rdzennie chińskie, ponieważ tam znaleziono je przed wiekami. Przewodniczący organizacji He Zongru twierdzi, że jego celem nie jest rozpoczynanie jakiejkolwiek wojny na argumenty pomiędzy trzema narodami, ponieważ prawda jest tylko jedna. Istnieje bowiem masa źródeł literackich, które potwierdzają, że te drzewa są made in China. Według prezesa ten gatunek przywędrował do Japonii przez Himalaje w czasach dynastii Tang, czyli między VII a X wiekiem. Cytowano także Zhanga Zuoshuanga, przedstawiciela Stowarzyszenia Chińskich Botaników, który przyznawał, że na 150 dziko rosnących rodzajów wiśni na świecie, ponad 1/3 można znaleźć w Chinach.
Japończycy znoszą te informacje ze spokojem, wiedzą bowiem, że prawie co roku Koreańczycy podnoszą ten temat, gdy tylko pierwsze kwiaty wiśni zaczynają pojawiać się na japońskich drzewach. Pierwszy raz pojawił się jednak wątek chiński i do niego potomkowie samurajów także podchodzą ze spokojem i dużą dozą dyplomacji. Japonia przyznaje, że ojczyzną ich kwiatów rzeczywiście są Chiny. Dodaje jednak, że to kompletnie nie jest sprawa Korei.
Nowa twarz sporów terytorialnych
Świat zna różne rodzaje wojen. Ryszard Kapuściński pisał o futbolowej, w Hiszpanii można znaleźć miasteczka, w których rozrywką jest obrzucanie siebie nawzajem pomidorami, z pewnością można by na mapie znaleźć wiele mniej lub bardziej egzotycznych miejsc, w których walczyć można dosłownie każdym orężem. Jednak wojny na kwitnące kwiaty jeszcze nie było. Do tej pory co najwyżej pacyfiści wkładali żołnierzom i policji kwiaty w lufy karabinów. Ewentualnie kwiaty stawały się symbolami rewolucji, jak goździki w Portugalii po obaleniu ostatniego dyktatora, czy słoneczniki w ubiegłym roku na Tajwanie podczas protestów studenckich. Doszukiwanie się, do kogo należy pierwszeństwo wobec kwitnących wiśni odbywa się wraz z kolejnymi etapami incydentów wokół spornych między Chinami a Japonią oraz Japonią i Koreą Południową wysp. Przed kilkoma godzinami chińskie okręty po raz kolejny podpłynęły irytująco blisko do wysp Senkaku uznawanych przez Tokio za własne, napięcia trwają także wokół wysp Dokdo, do których prawo rości sobie Seul. W tle także pozostaje nowy bank inwestycyjny sponsorowany przez chiński kapitał, do którego coraz więcej światowych potęg zgłasza swój akces. Wojna na wiśnie to przeniesienie terytorialnych waśni na nowy poziom. To już czysta walka na argumenty.