Koreańczycy, pokonując 2:0 Irak, awansowali do finału azjatyckich mistrzostw pierwszy raz od 1988 roku. Co nie udało się trenerskim gwiazdom, Holendrom Guusowi Hiddinkowi i Dickowi Advocaatowi, zrobił Niemiec Uli Stielike. W rozgrywanym w Australii turnieju  jego drużyna nie straciła nawet bramki.

– Kluczem do sukcesu było zrozumienie koreańskiej mentalności – tłumaczy Stielike, były pomocnik Borussii Moenchengladbach i Realu Madryt, mistrz Europy 1980 i wicemistrz świata 1982. 59-letni trener tej mentalności uczy się dopiero od kilku miesięcy. Zastąpił Hong Myung-bo, zwolnionego po słabym występie piłkarzy na mundialu w Brazylii. Ma prowadzić Koreę do mistrzostw świata w Rosji.

W finale Korea zmierzy się w Sydney z Australią lub Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (transmisja tego meczu jutro o godz. 10 w Eurosporcie 2). Jeśli wygra, będzie to jej pierwszy triumf od 55 lat, a Stielike zostanie zapewne bohaterem narodowym i będzie odbierał gratulacje od głów państw, jak Claude Le Roy.

Sukces francuskiego trenera, który właśnie wprowadził reprezentację Konga do ćwierćfinału mistrzostw Afryki, docenił Francois Hollande. – Przypomniał mi, że obaj graliśmy w FC Rouen – opowiadał Le Roy, który większość swojej kariery szkoleniowej spędził na Czarnym Lądzie. To jego ósmy turniej o PNA, w 1988 roku sięgnął po tytuł z Kamerunem.

– Śmieszą mnie opowieści o tym, że trenerzy w Europie są pod presją. Niech przyjadą na dwa, trzy tygodnie do Afryki, to zobaczą, co to jest presja – przekonuje Le Roy. – W Brazylii spotkacie osoby, które w ogóle nie interesują się futbolem, a w krajach takich jak Demokratyczna Republika Konga 78 milionów ludzi szaleje na punkcie piłki.

Reklama
Reklama

Kongo, które do mistrzostw Afryki zakwalifikowało się  pierwszy raz od 2000 roku, zajęło pierwsze miejsce w grupie A przed gospodarzami, Gwineą Równikową, też prowadzoną przez trenera z zagranicy – Estebana Beckera. Argentyńczyk wcześniej pracował z reprezentacją kobiet, był również dyrektorem technicznym tamtejszej federacji.

Gwinea, 118. w rankingu FIFA, w Pucharze Narodów Afryki gra tylko dlatego, że zgodziła się przejąć organizację turnieju od Maroka, obawiającego się epidemii eboli. 14 spośród 23 jej zawodników urodziło się w Hiszpanii, pięciu debiutowało w towarzyskim meczu przed turniejem. Awans do ćwierćfinału dał jej Javier Balboa, który w swoim CV ma nawet epizod w Realu (2006–2008). W spotkaniu z Gabonem (2:0) strzelił gola z rzutu karnego i zaliczył asystę.