Niewiele jest chyba w życiu społecznym zjawisk bardziej złożonych i wieloznacznych niż rewolucja. Znawcy spraw politycznych przejęli ten termin od geometrów i astronomów (kłania się Kopernik!) w połowie XVII wieku, w czasie, gdy ważyły się losy tronu Stuartów. W 100 lat później idea rewolucji weszła do języka na dobre, z ostrzem gilotyny błyszczącym w tle, a już wiek XIX świata nie widział poza rewoltą. „Jak antyczna Nemezis, której ani prośby, ani groźby nie mogły wzruszyć, rewolucja posuwa się naprzód krokiem nieuchronnym i posępnym, wśród kwiatów, które jej rzucają wyznawcy, we krwi swych obrońców i po trupach swych wrogów" – pisał anarchista Proudhon, a jego współczesnych patos ten zachwycał, nie śmieszył.