- W czasie II wojny światowej setki tysięcy uchodźców z Rosji znalazły schronienie w domach Kirgizów. Zwykli ludze dzielili się z tymi uchodźcami ostatnim kawałkiem chleba i ubraniami. Wiele z tych uchodźców pozostało na zawsze w naszym kraju i mieszkali tu już jako Kirgizi. Akurat dzisiaj chciałem przypomnieć to naszej braterskiej Rosji, gdzie dzisiaj niestety podnoszą głowę faszyści, skinheadzi – powiedział prezydent Kirgizji Ałmazbek Atambajew, występując podczas uroczystości z okazji 9 maja w Biszkeku.
Stanął on w obronie setek tysięcy swoich rodaków, którzy obecnie pracują w Rosji i często stają się ofiarami przemocy na tle rasowym i narodowościowym. Według danych rosyjskiej Federalnej Służby Migracyjnej (zlikwidowanej niedawno przez prezydenta Putina), na terenie Rosji obecnie znajduje się ponad 550 tys. Kirgizów. W rosyjskiej przestrzeni internetowej można odnaleźć setki nagrań, na których widać jak skinheadzi biją przybyszów z Azji Środkowej.
- W wyniku upadku ZSRR i nieprzemyślanych posunięć gospodarczych, nasi obywatele zostali zmuszeni do pracy w Rosji. Oni nie proszą, by ich za darmo karmiono czy zapewniano im dach nad głową. Oni muszą tam zarabiać na siebie i swoje rodziny. Wnoszą swój wkład w gospodarkę rosyjską i oni mają prawo oczekiwać od Rosjan, by odnoszono się do nich z większym szacunkiem. Młode pokolenie (red.- chodzi o Rosję) powinno mieć większą wiedzę na temat II wojny światowej. Wtedy nie byłoby tych łysych skinheadów, którzy hańbią pamięć naszych przodków – powiedział Atambajew.
Kirgizja, podobnie jak Białoruś i Kazachstan, będąc członkiem Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) oraz Unii Euroazjatyckiej jest jednym z najbliższych sojuszników Moskwy.