Przestępcy włamali się na konta banku Bangladeszu w Federalnym Banku Rezerw w Nowym Jorku. Kradzieży dokonano jeszcze w lutym. Przestępcy przelali miliony dolarów na konta kasyn na Filipinach i nieznanych bliżej firm na Sri Lance. Szef Banku Bangladeszu Atiur Rahman już podał się do dymisji.

Skala hakerskiego ataku na pieniądze przechowywane w amerykańskim banku sprawiła, że FBI wysłała do Dakki swoich oficerów, by wspomóc policję Bangladeszu. W kradzieży uczestniczyli podobno informatycy z sześciu krajów. - To największe, transnacjonalne przestępstwo w historii naszego kraju – powiedział komendant policji Bangladeszu Mirza Abdulahel Baki.

W sumie przestępcy wysłali około 30 fałszywych poleceń dokonania przelewów na sumę prawie miliarda dolarów. Jednak z powodu błędu ortograficznego większość z nich została anulowana, przez co ukradli "tylko" 81 milionów. Pierwsze cztery zlecenia zostały zaaprobowane, ale w piątym pracownik Deutsche Bank (który obsługiwał tę transakcję) znalazł błąd. Wypłaty miano dokonać na rzecz bliżej nieznanej Shalika Foundation, jednak zamiast „foundation" przestępcy napisali „fandation", co wywołało podejrzenia u pedantycznego, niemieckiego pracownika banku. W związku z tym połączył się z Bangladeszem, wykrył oszustwo i zablokował wypłaty kolejnych 800 milionów dolarów.

Policja Bangladeszu szuka międzynarodowej pomocy w śledztwie również dlatego, że w samej Dakce porwano na ulicy jednego z najlepszych miejscowych specjalistów od bezpieczeństwa komputerowego i cyberprzestępczości. Twierdził, że posiada informacje o trzech podejrzanych. Gdy wracał do domu, drogę zajechała mu ryksza do której został wrzucony. Od tej pory nikt go nie widział.

Centralny Bank Bangladeszu twierdzi, że udało się już odzyskać część pieniędzy, które przestępcy przelali na konta na Sri Lance. Trwają natomiast rozmowy z władzami Filipin o zwrocie milionów tam wysłanych. Nie jest jednak pewne czy władze w Dakce mają informacje o wszystkich kontach na jakie trafiły pieniądze.