Już wydawało się, że tę wojnę możemy uznać za wygraną. Tymczasem w USA i Wielkiej Brytanii lawinowo rośnie liczba chorych na rzeżączkę niereagującą na większość stosowanych do tej pory leków.

Ta wstydliwa przypadłość – obok gronkowca złocistego, zapalenia płuc i gruźlicy – wyrasta na kolejną ponownie nieuleczalną chorobę – ostrzegają eksperci Międzynarodowej Organizacji Zdrowia (WHO) i amerykańskich Centers for Disease Control and Prevention (CDC).

Zwycięstwo i klęska

Rzeżączka to jedna z najstarszych znanych chorób i jedna z niewielu występujących wyłącznie u ludzi. Jak szacuje WHO, co roku zaraża się nią około 50 mln osób, głównie w Azji Południowo–Wschodniej i Afryce subsaharyjskiej.

Przez wieki rzeżączka pozostawała nieuleczalna. Przełom nastąpił w 1944 roku, kiedy w terapii wstydliwej przypadłości zastosowano penicylinę, która okazała się zabójczo skuteczna wobec wywołującej ją bakterii – dwoinki rzeżączki (Neisseria gonorrhoeae). Liczbę infekcji znacznie ograniczyło też stosowanie prezerwatyw.

Pierwszy zgrzyt nastąpił w latach 70. XX wieku, gdy ten drobnoustrój przestał reagować na leczenie popularnym antybiotykiem. W 2009 roku już niemal jedna czwarta szczepów tych bakterii w USA była uodporniona nie tylko na penicylinę, ale też na inne leki stosowane w leczeniu rzeżączki: tetracyklinę i fluorochinolony (chemioterapeutyki o działaniu bakteriobójczym).

W 2010 roku napłynęły jeszcze bardziej niepokojące wieści: rzeżączka zaczęła się uodparniać na jedyny wciąż skuteczny typ leków – antybiotyki z grupy cefalosporyn.

– To może być zwiastunem tego, że oporność stanie się wkrótce jeszcze silniejsza – przestrzegała dr Kimberly Workowski z CDC.

– Antybiotyki z grupy cefalosporyn są wciąż skuteczne w leczeniu rzeżączki, ale widzimy u niej oznaki narastającej oporności – dodała prof. Catherine Ison z Health Protection Agency w Londynie. – Dwoinka rzeżączki to bardzo sprytna bakteria. Jeśli nie skupimy się na problemie pokonania jej, rzeżączka może się ponownie stać infekcją niezwykle trudną w leczeniu.

Z Azji do Europy

Eksperci ostrzegają, że nieleczona dwoinka rzeżączki może wraz z krwią rozprzestrzenić się po całym organizmie i doprowadzić do śmierci chorego. Jej pierwszym symptomem jest charakterystyczny ból w cewce moczowej. Potem pojawiają się zmiany zapalne w układzie moczowo-płciowym skutkujące bezpłodnością, aż wreszcie bakterie atakują odległe narządy, m.in. stawy i serce.

Pierwsze nieuleczalne przypadki rzeżączki pojawiły się w Japonii, potem również w Hongkongu, Chinach, Australii i w niektórych częściach Azji. Japońskie służby sanitarne zdecydowały, że nie zmienią formuły leczenia, a tylko zwiększą dawki aplikowanej chorym cefalosporyny.

– To błąd – twierdzi prof. Ison. – Najlepszym sposobem uniknięcia superoporności jest podawanie chorym dwóch różnych antybiotyków w tym samym czasie.

Wiele chorób pojawiających się w Azji migruje do USA, a stamtąd do Europy i reszty świata. W tym roku okazało się, że w USA i Wielkiej Brytanii przybywa chorych na rzeżączkę, którzy nie reagują na tradycyjne leczenie.

Dwoinka zagłady

Tą samą drogą dotarł do Europy „gen superoporności" o nazwie NDM-1 (New Delhi metalo-beta-laktamaza), odkryty trzy lata temu w Indiach. Gen ten wytwarza enzym, który uniewrażliwia pospolite bakterie na działanie większości antybiotyków i może być przekazywany innym szczepom drobnoustrojów. Jako pierwsze posiadły tę zdolność pałeczki zapalenia płuc oraz bakterie E.coli. Miesiąc temu cechę tę wykryto też u drobnoustrojów wywołujących czerwonkę i cholerę.

Choroby, które wydawały się już pokonane, znów zbierają śmiertelne żniwo. W szpitalach w Unii Europejskiej spustoszenie sieje oporny na antybiotyki gronkowiec złocisty (MRSA), a naszych wschodnich sąsiadów zaatakowała lekooporna postać prątków gruźlicy (Mycobacterium tuberculosis).

Według WHO z powodu niemożliwych do opanowania infekcji bakteryjnych co roku umiera w UE ponad 25 tys. osób. To najgorszy wynik od lat.

Ale dwoinka rzeżączki ma jeszcze jedną broń w zanadrzu. Badania opublikowane przez dwoma miesiącami pokazały, że temu drobnoustrojowi udało się włączyć do swojego genomu fragment genomu człowieka. Taki wyczyn naukowcy zaobserwowali po raz pierwszy. Czym to grozi? Tego badacze jeszcze nie wiedzą. Oby nie był to jeszcze lepszy sposób obrony przed lekami.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.stanislawska@rp.pl