Zajścia w Wengan, w południowo-zachodniej prowincji Guizhou, zaczęły się w sobotę. Jak podaje Centrum Informacyjne na rzecz Praw Człowieka i Demokracji w Hongkongu, w starciach manifestantów z policją zginęła co najmniej jedna osoba, a 150 zostało rannych. Aresztowano prawie 200 osób. Powodem zamieszek była tajemnicza śmierć 16-letniej dziewczyny, która zaginęła kilkanaście dni temu. Gdy jej zwłoki wyłowiono z rzeki, policja podała, że przyczyną śmierci było samobójstwo. „Denatka skoczyła do rzeki” – brzmiał oficjalny komunikat.
Tymczasem pojawiły się pogłoski, że dziewczynę widziano ostatni raz w towarzystwie dwóch krewnych miejscowych notabli. Zaczęto podejrzewać, że nastolatka została zgwałcona i zamordowana. Jej wuj głośno domagał się ujawnienia prawdy. W sobotę gruchnęła wiadomość, że został napadnięty i zatłuczony na śmierć.
„On był nauczycielem w naszym liceum, więc uczniowie natychmiast skrzyknęli się i poszli na policję, by żądać sprawiedliwości. Kilku z nich zostało pobitych przez policjantów” – powiedział AFP jeden z mieszkańców. Gdy pozostali uczniowie dowiedzieli się, jak potraktowano ich kolegów, chwycili za kamienie i zaatakowali komisariat. Stojące przed budynkiem policyjne samochody stanęły w płomieniach. Do uczniów przyłączały się kolejne osoby i wkrótce na ulicach było 10 tysięcy protestujących. Miejscowa siedziba partii doszczętnie spłonęła. Rozruchy udało się stłumić dopiero wczoraj. Władze nie omieszkały zablokować wielu stron internetowych informujących o morderstwach i przebiegu zajść.