Zysk netto sektora bankowego w 2023 r. wyniósł 27,6 mld zł, o 160 proc. więcej niż rok wcześniej. Tak wysoki nigdy jeszcze nie był. Bankom sprzyjały wysokie stopy procentowe, zwiększające przychód odsetkowy. Jednocześnie wysokie stopy procentowe stały się jedną z przyczyn rekordowej straty finansowej Narodowego Banku Polskiego, która prawdopodobnie przekroczyła 20 mld zł. Zysk banków i strata NBP są w pewnym stopniu powiązane. Sprawozdania finansowego NBP za 2023 r. jeszcze nie ma, ale już w 2022 r., gdy bank centralny również miał dużą stratę, w dokumencie tym pisano, że o ponad 3,1 mld zł wzrósł koszt odsetek od rezerwy obowiązkowej (dodatkowo, NBP wypłaca odsetki od bonów pieniężnych kupowanych przez banki komercyjne). W ub.r. koszt ten ponownie wzrósł, bo pomimo obniżki stopy referencyjnej we wrześniu i w październiku, średnio była ona o ponad 1 pkt proc. wyższa niż w 2022 r.
Wysokie koszty odsetek od środków rezerwy obowiązkowej — czyli tej części depozytów, które banki komercyjne muszą utrzymywać w banku centralnym — są pochodną decyzji RPP z 2020 r., aby oprocentowanie tych środków było równe stopie referencyjnej NBP. Czy w obecnej sytuacji, gdy NBP ponosi duże straty, a sektor bankowy ma duże zyski, ten transfer z banku centralnego do banków komercyjnych jest uzasadniony? Zapytaliśmy o to uczestników panelu ekonomistów „Rzeczpospolitej”.
Inne banki centralne nie są tak hojne jak NBP
Z tezą, że należy obniżyć oprocentowanie środków rezerwy obowiązkowej, aby obniżyć koszty prowadzenia polityki pieniężnej, zgodziło się 27 proc. spośród 33 ekonomistów, którzy wzięli udział w tej sondzie. Wśród zwolenników tego pomysłu jest m.in. były członek Rady Polityki Pieniężnej prof. Łukasz Hardt. - Co do zasady, w literaturze przedmiotu twierdzi się, że argumentami za oprocentowaniem środków utrzymywanych jako rezerwa obowiązkowa jest zachowanie „neutralności rynkowej” rezerwy (nie powinna być quasi-podatkiem), a także brak tworzenia bodźców dla banków do unikania obowiązku rezerwowego. Jednocześnie jednak, jeśli w systemie bankowym występuje wysoka nadpłynność (przewaga depozytów nad kredytami — red.), jak ma to miejsce w Polsce, i rolą rezerwy obowiązkowej jest wspieranie jej sterylizacji, to wtedy pojawia się argument za istotnie niższym oprocentowaniem środków rezerwy obowiązkowej. Obecnie większość banków centralnych nie stosuje oprocentowania rezerwy obowiązkowej — tłumaczy naukowiec z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW.
Przeciwników obniżenia oprocentowania środków ulokowanych w NBP w ramach rezerwy obowiązkowej jest jednak więcej, blisko 40 proc. Ich argumenty są różne. Część obawia się tego, że w reakcji na taką decyzję RPP banki komercyjne obniżyłyby oprocentowanie depozytów, co byłoby tożsame z rozluźnieniem polityki pieniężnej (przez obniżenie bodźców do oszczędzania). Inni uważają, że przeciwnie, banki podniosłyby oprocentowanie kredytów, aby skompensować sobie wyższe koszty utrzymywania rezerwy obowiązkowej.
Teza 1: Aby obniżyć koszty prowadzenia polityki pieniężnej, NBP powinien obniżyć oprocentowanie środków rezerwy obowiązkowej (obecnie jest równe stopie referencyjnej NBP) .
Liczba respondentów: 33
Opinie ekspertów (33)
"Koszty prowadzenia polityki pieniężnej" to dziwna konstrukcja, zupełnie poza celem i narzędziami polityki pieniężnej. Szczególnie, że celem banku centralnego jest niska i stabilna inflacja, a nie optymalizacja kosztów czy przychodów z senioratu. Krótko mówiąc - bank centralny po to jest emitentem waluty, aby nie musiał patrzeć na koszty. Aby usprawnić transmisję polityki pieniężnej, środki rezerwy obowiązkowej powinny być oprocentowane tak samo jak środki ponad rezerwą obowiązkową i po stopie równej stopie referencyjnej. Po luzowaniu Ilościowym, oprocentowanie środków rezerwy (obowiązkowej i dobrowolnej) staje się istotniejszym narzędziem transmisji polityki pieniężnej niż operacje otwartego rynku - widzieliśmy to już przed pandemią w dużych gospodarkach świata, które stosowały QE po kryzysie finansowym. FED pisze o tym całkiem otwarcie.
W Polsce przez wiele lat oprocentowanie środków rezerwy obowiązkowej wynosiło 0,9 stopy referencyjnej. Pod koniec 2017 r. RPP, przy stopie referencyjnej 1,5 proc., obniżyła to oprocentowanie do 0,5 proc. Podczas pandemii oprocentowanie to zostało ustalone na poziomie stopy referencyjnej. Obecnie z tytułu oprocentowania środków rezerwy na poziomie 5,75 proc. do podmiotów objętych obowiązkiem utrzymywania rezerwy trafia z NBP kilka miliardów złotych rocznie, co podnosi koszty prowadzenia polityki pieniężnej i negatywnie wpływa na wynik finansowy banku centralnego. W sprawozdaniu finansowym NBP za 2022 r. zawarto w odniesieniu do tej kwestii następującą informację: „Spadek o 13 076 586,4 tys. zł wyniku z odsetek od instrumentów wykorzystywanych w ramach operacji polityki pieniężnej był głównie spowodowany […] wyższymi o 3 119 317,9 tys. zł kosztami odsetek od rezerwy obowiązkowej” (str. 52).
Co do zasady, w literaturze przedmiotu twierdzi się, że argumentami za oprocentowaniem środków utrzymywanych jako rezerwa obowiązkowa jest zachowanie „neutralności rynkowej” rezerwy (nie powinna być quasi-podatkiem), a także brak tworzenia bodźców dla banków do unikania obowiązku rezerwowego. Jednocześnie jednak, jeśli w systemie bankowym występuje wysoka nadpłynność, jak ma to miejsce w Polsce, i rolą rezerwy obowiązkowej jest wspieranie jej sterylizacji, to wtedy pojawia się argument za istotnie niższym oprocentowaniem środków rezerwy obowiązkowej. Obecnie większość banków centralnych nie stosuje oprocentowania rezerwy obowiązkowej. W szczególności, 27 lipca 2023 r. Rada Prezesów EBC zdecydowała, że oprocentowanie rezerw obowiązkowych będzie wynosić 0 proc. W Polsce również oprocentowanie środków rezerwy powinno ulec istotnej redukcji. Dodać trzeba, że banki komercyjne w Polsce osiągają ostatnio rekordowo wysokie zyski. Dobrze byłoby też, aby NBP dokonał szerszego przeglądu funkcjonowania systemu rezerwy obowiązkowej, bo jej rola – zwłaszcza w kontekście pandemicznego QE - jednak uległa zmianie.
Tego rodzaju decyzja ma w znacznej mierze skutki fiskalne. Przykładowo, EBC dokonał takiej redukcji, choć nie do końca wyjaśnił, dlaczego to robi (poza stwierdzeniem, że ma to wzmocnić mechanizm transmisyjny). W Polsce przez długi czas oprocentowanie rezerwy obowiązkowej było niższe o 1 punkt procentowy od stopy referencyjnej. W kwietniu 2020 r. doszło do zrównania tego oprocentowania ze stopą referencyjną. Stało się tak w następstwie serii obniżek stopy referencyjnej. Od tego czasu obie stopy zmieniają się tak samo. Można np. rozważyć zrównanie oprocentowania rezerwy obowiązkowej ze stopą depozytową (a więc inaczej niż było przed październikiem 2014 r.). Przy dokonywaniu zmian RPP powinna wyjaśnić powody.
Celem NBP jest stabilna inflacja, a różne stopy procentowe to tylko narzędzia do osiągnięcia tego celu. Jeśli obniżenie inflacji wymaga finansowych strat operacyjnych NBP, nie ma w tym nic złego.
Obecnie priorytetem NBP powinno być sprowadzenie inflacji na trwałe do niskich poziomów czemu służyć będzie zejście poniżej celu inflacyjnego i utrzymanie się tam przez ok. dwa lata. Należy więc utrzymać wysoką stopę referencyjną jeszcze przez około rok. Czy dotyczy to także oprocentowania rezerw? Trudno powiedzieć, gdyż zależy to od oceny wpływu jaki ta operacja miałaby na sektor bankowy. Na pewno jego zyski by spadły co - w sytuacji gdy są wysokie - nie powinno być samo w sobie problemem. Zarazem są różne banki, więc średnia nie jest wystarczająca do oceny takiego ruchu. Dla słabszych banków np. spółdzielczych mógłby to być problem.
Rezerwy obowiązkowe już od dłuższego czasu przestały być istotnym instrumentem polityki pieniężnej.
Obniżenie oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej oznacza mniejsze płatności odsetkowe z NBP do banków komercyjnych, które są zobligowane do utrzymywania tej rezerwy. Oznacza to niższe koszty dla NBP i mniejsze przychody dla banków komercyjnych. A zatem zarówno się zgadzam (perspektywa NBP) jak i nie zgadzam (perspektywa banków komercyjnych) z powyższym stwierdzeniem. Dla gospodarki efekt obniżenia oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej (przy braku zmian stopy referencyjnej) byłby prawdopodobnie lekko negatywny, głównie ze względu na to, że może prowadzić do ograniczenia akcji kredytowej.
Oprocentowanie środków rezerwy obowiązkowej jest jednym z mechanizmów polityki pieniężnej i powinno być ustalane biorąc pod uwagę aktualną sytuację i kierunek polityki pieniężnej. Nie martwiłbym się o finansowy koszt prowadzenia polityki pieniężnej, ale zasadne jest pytanie, czy oprocentowanie rezerwy ma negatywny wpływ na akcję kredytową w Polsce i czy, w kontekście innych obciążeń i przywilejów sektora bankowego, stanowi odpowiednią czy nadmierną opłatę dla banków. Niestety nie zgłębiłem tego tematu wystarczająco, by móc to ocenić.
Nie widzę powodu, aby rezerwa obowiązkowa była oprocentowana. Szczególnie w sytuacji polskiej, gdzie nadpłynność banków jest strukturalna.
Inflacja w Polsce nadal jest wysoka, możliwe że w drugiej połowie roku ponownie wzrośnie. Dlatego nie jest dzisiaj wskazane luzowanie polityki pieniężnej, w tym poprzez zmniejszenie stopy oprocentowania rezerw obowiązkowych. Ponadto, celem banku centralnego nie jest obniżanie kosztu prowadzenia polityki pieniężnej, lecz utrzymywanie stabilności cen w ramach celu inflacyjnego.
Wysokość oprocentowania rezerwy obowiązkowej wpływa nie tylko na koszty prowadzenia polityki pieniężnej. Ma bowiem wpływ także na cenę produktów bankowych. Banki nie są instytucjami charytatywnymi i ewentualne obniżenie oprocentowania rezerwy obowiązkowej będą próbowały sobie zrekompensować poprzez obniżenie oprocentowania depozytów i/lub wzrost oprocentowania kredytów (oraz innych opłat/prowizji związanych z kredytami). Tym samym ewentualne obniżenie kosztów prowadzenia polityki pieniężnej odbyłoby się kosztem klientów banków.
Rezerwa obowiązkowa jest swego rodzaju podatkiem nakładanym na banki. Czym słabszy jej zniekształcający charakter, tym lepiej, stąd moja sympatia do aktualnego rozwiązania.
Nie widzę takiej konieczności, koszt prowadzenia polityki pieniężnej w tym sensie nie występuje i jest papierową stratą banku centralnego. Rezerwy są pewnego rodzaju ubezpieczeniem, kosztownym ubezpieczeniem. Oprocentowanie tych środków zmniejsza koszt dla banków z tytułu utrzymywania rezerw.
Tego typu pomysł będzie skutkował obniżeniem oprocentowania w systemie bankowym, co przełoży się na wzrost inflacji. W rezultacie zwiększy to koszty prowadzenia polityki pieniężnej ponieważ wystąpi konieczność podwyższenia stóp procentowych, a więc walka z inflacją stanie się bardziej kosztowna.
Obniżenie oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej oczywiście obniżyłoby koszty NBP. Warto jednak rozumieć, co to oznacza. Obecnie koszty te ponosi NBP, czyli w końcowym rozrachunku podatnik. Obniżenie oprocentowania rezerwy jest de facto podatkiem nałożonym na sektor bankowy. Oznacza w efekcie większy spread pomiędzy oprocentowaniem depozytów i kredytów. W efekcie, zmniejsza się skala pośrednictwa finansowego a koszty ponoszą klienci oraz właściciele banków.
Czy NBP powinien martwić się rekordowymi stratami?
W wynikach naszej sondy uwagę zwraca też duża grupa respondentów (33 proc.), którzy nie mają jednoznacznej opinii na temat propozycji obniżenia oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej. Może to być konsekwencja tego, że zasugerowaliśmy cel takiej zmiany, który nie jest przekonywujący. Innymi słowy, wydaje się, że część ankietowanych byłaby skłonna rozważyć obniżenie oprocentowania rezerwy obowiązkowej, ale nie w celu poprawienia wyniku finansowego NBP.
Świadczy o tym fakt, że niemal 65 proc. spośród uczestników tej sondy nie zgodziło się z tezą, że rekordowe straty NBP mogą ograniczyć zdolność banku centralnego do realizacji jego podstawowego celu. Takie ryzyko pojawiłoby się, gdyby NBP zamiast polityki pieniężnej zorientowanej na stabilność cen prowadziłby politykę zorientowaną na poprawę wyniku. Ekonomiści co do zasady nie uważają, że NBP powinien przejmować się stratami — tak, jak nie powinien chwalić się zyskami, co w poprzednich latach mu się zdarzało.
- „Koszty prowadzenia polityki pieniężnej” to dziwna konstrukcja, zupełnie poza celem i narzędziami polityki pieniężnej. Szczególnie, że celem banku centralnego jest niska i stabilna inflacja, a nie optymalizacja kosztów czy przychodów z senioratu. Krótko mówiąc — bank centralny po to jest emitentem waluty, aby nie musiał patrzeć na koszty — przekonuje dr Wojciech Paczos, wykładowca na Uniwersytecie Cardiff, prezes fundacji „Dobrobyt na Pokolenia”.
Teza 2: Rekordowe straty NBP w latach 2022-2023* mogą ograniczyć zdolność banku centralnego do realizacji jego podstawowego celu.
Liczba respondentów: 34
Opinie ekspertów (34)
Podoba mi się bardzo bieżąca sytuacja, bo dzięki tej niepokojącej swoim rozmiarem stracie nagle objawił się liczny chór osób promujących narrację, że "strata NBP jest tylko na papierze, wynika tylko z wahań kursu walutowego". Liczę głęboko na to, że ten liczny chór nie stopnieje, gdy objawi się równie papierowy "zysk" NBP z tytułu wahań kursu walutowego. Nie zmieniajmy zdania w zależności od znaku wyniku finansowego NBP, bo to po prostu niepoważne.
NBP powinien być rozliczany na podstawie tego, jak stabilna i jak bliska celu jest inflacja. Możemy rozważać rozszerzenie mandatu NBP o dbanie o to, aby stopa zatrudnienia była blisko potencjału gospodarki, tak jak ma to miejsce w przypadku Rezerwy Federalnej. Ale to tyle jeśli chodzi o kryteria oceny pracy NBP. Wynik finansowy zależy od takich czynników jak odsetki wypłacane od rezerw obowiązkowych, wahania kursu walutowego, konieczność zwiększania lub zmniejszania płynności sektora bankowego poprzez skup lub sprzedaż papierów wartościowych itd. Jeśli niska inflacja wymaga strat finansowych NBP, nie ma w tym nic złego.
Tym, co może ograniczać zdolność NBP do realizacji podstawowego celu, jest zatrudnianie niekompetentnych ludzi i traktowanie tej instytucji jedynie jako źródło dochodowych synekur. To oczywiście scenariusz hipotetyczny, nie twierdzę, że ktoś mógłby tak traktować najważniejszą instytucję gospodarczą państwa.
Zgodnie z ustawą NBP posiada fundusz rezerwowy, który jest tworzony z odpisów z zysku NBP. Ten fundusz powinien zostać wykorzystany do pokrycia strat NBP. W kolejnych latach NBP powinien odtwarzać ten fundusz. Te zagadnienia najlepiej jednak pozostawić specjalistom od rachunkowości.
Nic podobnego. Bank Centralny nie jest podmiotem komercyjnym, jego celem nie jest wypracowywanie zysku, jego mandat zupełnie się do tego nie odnosi. Zresztą, strach pomyśleć, jak by to miało wyglądać - jako maksymalizacja senioratu?
Nie. O ile NBP nie ulegnie pokusie działania na rzecz osłabienia złotego, aby poprawić swoje kapitały.
Najważniejszym skutkiem ekonomicznym strat NBP jest brak wpływów do budżetu z tytułu zysku NBP - bieżących jak i przyszłych. Nie uważam, aby mniejsze wpływy budżetowe miały istotny wpływy na realizację podstawowego celu NBP. Wspomniałbym przy tym o trzech wątkach związanych z tym pytaniem. Po pierwsze, sytuacja fiskalna może mieć wpływ na poziom stóp procentowych spójnych z osiągnięciem celu inflacyjnego. Po drugie, straty NBP mogą prowadzić do decyzji politycznych, które mogą zmienić trajektorię powrotu inflacji do celu. Po trzecie, istnieją niekonwencjonalne modele ekonomiczne (nawiązujące do fiskalnej teorii poziomu cen, fiscal theory of price level) wskazujące, że brak wpływów z NBP do budżetu doprowadzi do wyższych cen.
Nie widzę powodu, dla którego te papierowe straty, głownie na obligacjach, miałyby utrudnić NBP realizowanie celu. Wartość tych aktywów jest determinowana w większości przez czynniki zewnętrzne i jej wzrosty bądź spadki, pomijając sytuacje ekstremalne, nie ma bezpośredniego wpływu na zdolność NBP do wpływania na stabilność cen.
Straty, a nawet ujemne kapitały, nie są zagrożeniem dla swobodnego kształtowania polityki pieniężnej.
Straty banku centralnego mogą być utrzymywane przez bardzo długie okresy, nawet wiele lat. Nie jest to istotne ograniczenie dla prowadzenia działalności banku centralnego. Paradoksalnie, strata banku centralnego w dzisiejszych warunkach może mieć pozytywny wpływ na sytuację gospodarczą kraju, ponieważ "utwardza" ograniczenie budżetowe, co po ośmiu latach zbyt rozrzutnej polityki fiskalnej, może być dla Polski korzystne.
Dość liczne przykłady innych banków centralnych pokazują, że straty, a nawet ujemne kapitały własne, nie stanowią takiej przeszkody, o ile tylko przyczyny tych strat są jasno wyjaśnione publicznie i bank centralny jest wiarygodny.
Strata NBP jest wyłącznie faktem księgowym.
Banki centralne zawsze są w stanie wyemitować wystarczającą ilość waluty, aby sfinansować wszelkie zobowiązania. W tym sensie jest to papierowa strata i papierowy kapitał. Te straty, czy ujemny kapitał własny nie wpływają bezpośrednio na zdolność banków centralnych do efektywnego działania. Pamiętajmy też, że owe straty wynikają z umocnienia złotego i przeliczenia wartości rezerw walutowych, a także wysokich stóp procentowych w kraju. Razem stanowi to wskazanie, że polski bank centralny robi co do niego należy.
Tego typu sytuacja w istniejących warunkach ekonomicznych nie powinna w ogóle zaistnieć i nie świadczy dobrze o kompetencjach osób zarządzających NBP, nie mówiąc już o tym, że bank centralny od wielu lat nie realizuje swojego podstawowego celu.