W najbliższych latach wejście Polski do strefy euro jest nierealne. Polska jest objęta procedurą nadmiernego zadłużenia, tym samym nie spełnia kryterium stabilności fiskalnej. Od 2022 r. nasz deficyt sektora finansów publicznych przekracza 3 proc. PKB i zgodnie z rządowym średniookresowym planem budżetowo-strukturalnym zejdziemy poniżej tego poziomu dopiero w 2028 r. Dynamicznie rośnie dług publiczny w relacji do PKB, z poziomu poniżej 50 proc. PKB w 2023 r. do powyżej 60 proc. zapewne już w 2026 r. Zgodnie z rządowym planem poniżej tej kluczowej wartości z traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej zejdziemy dopiero w 2030 r.

Nie spełniamy też na razie kryteriów stabilności cenowej i stóp procentowych oraz, rzecz jasna, stabilności kursu walutowego – bo do tego konieczne jest uczestnictwo złotego w mechanizmie ERM II. W zeszłorocznym „Raporcie o konwergencji” Europejski Bank Centralny napisał też, że „prawo polskie nie spełnia wszystkich wymogów dotyczących niezależności banku centralnego, poufności, zakazu finansowania ze środków banku centralnego oraz integracji prawnej z Eurosystemem”.

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

„Na obecny stopień wypełnienia kryteriów konwergencji nominalnej silnie wpłynęły następujące po sobie szoki gospodarcze, które wystąpiły w ciągu ostatnich lat” – wyjaśniało w grudniowej edycji „Monitora konwergencji z Unią Gospodarczą i Walutową” Ministerstwo Finansów. „Wychodzenie gospodarki z okresu kolejnych szoków zewnętrznych będzie charakteryzowało się poprawą stabilności makroekonomicznej i, w konsekwencji, przybliży perspektywę wypełnienia kryteriów konwergencji nominalnej oraz zwiększenia stopnia konwergencji realnej Polski ze strefą euro” – czytamy w raporcie.

Gdyby tego było mało, to nie widać też presji społecznej, aby złotego zamieniać na euro. Wręcz przeciwnie: dominuje niechęć. Zgodnie z badaniem opublikowanym w sierpniu 2024 r. przez Fundację Wolności Gospodarczej poparcie dla wprowadzenia euro w Polsce „za kilka lat” wyraziło niespełna 31 proc. badanych, zaś dezaprobatę – 56,5 proc.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Krzysztof Adam Kowalczyk: Euro i zimny prysznic z polexitem w tle

Euro w Polsce zamiast złotego? „Jak najszybciej”

Z drugiej strony polscy ekonomiści ankietowani przez „Rzeczpospolitą” i „Parkiet” w większości dostrzegają korzyści z integracji Polski w ramach unii walutowej. W najnowszej edycji panelu ekonomistów przedstawiliśmy ekonomistom do oceny następującą tezę: „Po spełnieniu kryteriów konwergencji (biorąc pod uwagę choćby prognozy co do deficytu i długu publicznego: zapewne najwcześniej w 2028 r.), Polska powinna rozpocząć prace nad przystąpieniem do strefy euro”. Spośród 26 badanych osób 17 z tą tezą się zgodziło (w tym sześcioro zdecydowanie), przeciwnego zdania było pięcioro ekonomistów (a czworo stwierdziło, że nie ma zdania).

Zdecydowanym zwolennikiem wstąpienia Polski do strefy euro jest m.in. prof. Marek Góra ze Szkoły Głównej Handlowej. – Strefa euro jest naturalnym elementem funkcjonowania w Unii, która z kolei jest naturalnym środowiskiem kulturowym, gospodarczym i społecznym Polski. Wszelkie liczenie szczegółowych korzyści i strat jest potrzebne, ale jedynie „na dodatek”, głównie po to, by możliwie łagodnie przejść proces włączania się do strefy – uważa.

Prof. Andrzej Cieślik z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego w przyjęciu euro widzi… ucieczkę przed polityką Narodowego Banku Polskiego. – Biorąc pod uwagę utratę niezależności banku centralnego oraz wygenerowaną inflację w rezultacie nieodpowiedzialnej polityki pieniężnej, zdecydowanie lepiej przyjąć jak najszybciej wspólną walutę zapewniającą zdecydowanie lepszą ochronę oszczędności narodowych przed inflacją – ocenia.

Część ekonomistów zwraca uwagę na ryzyka geopolityczne, przed którymi obecność w strefie euro chroniłaby nas lepiej niż własna waluta. – Argumenty za przystąpieniem do strefy euro są teraz mocniejsze ze względu na wpływ zdarzeń za wschodnią granicą na wahania kursów walutowych i warunki gospodarowania. W tej chwili raczej potrzeba nam więcej integracji z UE niż mniej, choćby po to, aby nie pozostać na politycznych peryferiach Europy – uważa prof. Jan Hegemejer z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW.

Czytaj więcej

Dlaczego Polska powinna wejść do strefy euro

Euro w Polsce zamiast złotego? „Koszty są zbyt wysokie”

Ekonomiści wskazują też oczywiście, że decyzja o rozpoczęciu przez rząd prac nad wejściem Polski do strefy euro powinna być poprzedzona solidnymi analizami kosztów i strat. – Takie analizy były prowadzone, ale dawno temu – zauważa dr hab. Joanna Wolszczak-Derlacz z Katedry Ekonomii Politechniki Gdańskiej.

Przed automatyzmem w decyzji ostrzega prof. Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości SGH. – Rozważając wstąpienie do strefy euro, musimy dostrzegać realne korzyści w trzech wymiarach: politycznym, gospodarczym i społecznym. Ponadto trzeba pamiętać, że samo spełnienie warunków konwergencji – z dzisiejszej perspektywy historycznych – nie zapewnia odniesienia sukcesu w strefie euro. Konieczna jest bowiem nie tylko konwergencja nominalna, ale przede wszystkim konwergencja realna [wyrównywanie poziomu rozwoju gospodarczego – red.]. Przystąpienie do strefy euro może stwarzać szanse, ale nie daje pewności odniesienia sukcesu – ocenia. Zauważa przy tym, że „decyzję trzeba umiejscowić w odpowiedniej przestrzeni”. – Nie wiemy, w jakim świecie będziemy żyli za kilka lat, nie wiemy także, w jakim kierunku podąży w międzyczasie strefa euro – wskazuje. 

Euroentuzjastą trudno nazwać dr. Michała Możdżenia z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. – Korzyści z przyjęcia euro są skoncentrowane przede wszystkim w ograniczaniu kosztów handlu międzynarodowego, które nigdy nie stanowiły problemu dla absolutnie bezprecedensowego wzrostu udziału eksportu i importu w polskim PKB – uważa. – Koszty wynikające z utraty kontroli nad kursem walutowym i ryzykiem niestabilności rynków długu (zarówno prywatnego, jak i publicznego), czyli ogólnie „kryzysogenność” wspólnej waluty, nawet po reformach Europejskiego Banku Centralnego celujących w stabilizację rentowności długu, są moim zdaniem zbyt wysokie, by rozważać obecnie przyjęcie wspólnej waluty – dodaje dr Możdżeń. 

Teza Po spełnieniu kryteriów konwergencji Polska powinna rozpocząć prace nad przystąpieniem do strefy euro:

Liczba respondentów: 26

Opinie ekspertów (26)

Andrzej Rzońca

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor Szkoły Głównej Handlowej, członek rad nadzorczych i doradczych.

Odp: Zgadzam się

Członkostwo w strefie euro przyniosłoby Polsce poważne korzyści polityczne. Po pierwsze, wyeliminowałoby groźbę, że jakiś przyszły rząd wyprowadzi Polskę z Unii Europejskiej. Nasz kraj na trwałe zakotwiczyłby na Zachodzie. Po drugie, zwiększyłoby nasze bezpieczeństwo zewnętrzne. Wzmocniłoby bowiem i wspólnotę wartości, i wspólnotę interesów, które łączą nas z sojusznikami z Zachodu i wpływają na siłę ich sojuszniczych zobowiązań.
Decyzję o przystąpieniu do strefy euro powinno ułatwić to, że nasz kraj już jest z nią głęboko ekonomicznie zintegrowany. Niektóre powiązania (np. handel zagraniczny) między Polską a strefą euro są nawet silniejsze niż wśród samych członków strefy euro. Potencjalne ekonomiczne korzyści dla Polski z przyjęcia euro wynikałyby przede wszystkim z pogłębienia tej integracji.
Natomiast spadek stóp procentowych, uważany w ramach większości istniejących analiz korzyści i kosztów przyjęcia euro za podstawową korzyść, w istocie stanowi źródło najbardziej znaczącego zagrożenia. Dopóki Polska będzie rosnąć szybciej niż przeciętnie kraje strefy euro, dopóty stopy procentowe ustalane przez Europejski Bank Centralny będą zbyt niskie dla polskiej gospodarki. Mogłyby one doprowadzić do boomu kredytowego i niebezpiecznej bańki na rynku nieruchomości, której narastanie ułatwiałby słabo rozwinięty rynek mieszkań na wynajem. Materializacja tego ryzyka mogłaby zatrzymać realną konwergencję polskiej gospodarki względem najzamożniejszych państw Zachodu. Do zatrzymania konwergencji mogłoby doprowadzić nie tylko załamanie kredytu lub kryzys finansowy, którym zwykle kończą się boomy kredytowe, ale także osłabienie konkurencyjności kosztowej krajowych przedsiębiorstw i ich zbyt powolna restrukturyzacja. Jakkolwiek trzeba zastrzec, że wbrew obawom niektórych ekonomistów członek strefy euro ma możliwości odzyskania konkurencyjności. Pozwala na to tzw. fiskalna dewaluacja, z której z sukcesem korzystały zwłaszcza kraje nadbałtyckie i Irlandia.
Teoretyczne rozwiązania mające na celu ograniczenie ryzyka nasilenia cyklu kredytowo-finansowego są łatwo dostępne. Wystarczy nie dopuścić do spadku ceny kredytów lub wzrostu ich wartości. Można do tego wykorzystać zarówno instrumenty fiskalne, jak i makroostrożnościowe. Jednak w praktyce wprowadzenie tego rodzaju rozwiązań wcale nie jest łatwe, przede wszystkim ze względu na polityczne presje. Problem wykonalności da się jednak przezwyciężyć. Odpowiednią receptą mogłoby być przekazanie Narodowemu Bankowi Polskiemu szerokich uprawnień z zakresu polityki makrooostrożnościowej. NBP ma silnie umocowaną niezależność – zarówno w prawie krajowym, jak i europejskim. Powinny mu one zostać powierzone na tyle długo przed wejściem do strefy euro, żeby nauczył się sprawnie z nich korzystać. Dzięki temu z chwilą wejścia do strefy euro powinien potrafić korygować wpływ stóp procentowych EBC na polską gospodarkę wtedy, gdy oceni, że nie są one dla niej odpowiednie. Wprowadzenie euro rozwiąże przy tym problem „trudnego współżycia” polityki pieniężnej i makroostrożnościowej, nieuchronny w przypadku, w którym za oba rodzaje działań odpowiada pojedyncza instytucja – narodowy bank centralny. Uniemożliwić to rozwiązanie może jednak nadmierna harmonizacja polityki makroostrożnościowej na poziomie Unii Europejskiej.
Przed przystąpieniem do strefy euro Polska powinna nie tylko zbudować zabezpieczenia przed nasileniem cyklu kredytowo-finansowego. Oprócz ograniczenia ryzyka wstrząsów potrzebne jest także wzmocnienie odporności polskiej gospodarki na wstrząsy. Owo wzmocnienie wymaga, oprócz dyscypliny w finansach publicznych, podnoszenia elastyczności gospodarki, czyli jej zdolności do sprawnej realokacji pracy i kapitału do zastosowań przynoszących społeczeństwu największe korzyści. Mimo że polska gospodarka wydaje się bardziej elastyczna niż główne gospodarki strefy euro, pozostaje wciąż daleko w tyle za liderami wśród krajów OECD.
Żeby podnieść tę elastyczność, trzeba porzucić urzędniczo-polityczne ingerowanie w sektor przedsiębiorstw i wzmocnić konkurencję. Na niedostatek konkurencji w naszym kraju wskazują: silniejsze niż w większości krajów UE zróżnicowanie wydajności pracy i rentowności między przedsiębiorstwami oraz wyższe narzuty na koszty i ich mniejsza zmienność w cyklu koniunkturalnym oraz niższe wykorzystanie zdolności wytwórczych. Różnice te sygnalizują niesprawność mechanizmu oczyszczania gospodarki z różnego rodzaju nieefektywności, które byłyby eliminowane przy dostatecznie wysokim natężeniu konkurencji. Innym symptomem niewystarczającej elastyczności polskiej gospodarki jest wciąż zbyt długi czas poszukiwania pracy przez osoby bezrobotne i to pomimo niskiej stopy bezrobocia, jak również niewielki odsetek pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin.
Jak widać, dobre przygotowanie do wprowadzenia euro nie sprowadza się do wypełnienia nominalnych kryteriów konwergencji. Kluczowe znaczenie ma zbudowanie, przy wykorzystaniu instrumentów makroostorżnościowych (i ewentualnie fiskalnych), skutecznych zabezpieczeń przed zagrożeniami związanymi z brakiem autonomicznej polityki pieniężnej, zbudowanie przestrzeni fiskalnej zdolnej do amortyzowania ewentualnych wstrząsów oraz zapewnienie gospodarce wysokiej zdolności do szybkiego dostosowywania się do nich. Skądinąd o ile wypełnienie nominalnych kryteriów konwergencji byłoby trwałe, to i ono przyniosłoby Polsce korzyści. Skorzystalibyśmy na silniejszym umocowaniu w prawie niezależności banku centralnego, na zdrowych finansach publicznych, pieniądzu trwale utrzymującym wartość i – w konsekwencji – trwale niskiej premii za ryzyko kraju i ryzyko waluty, doliczanej do oprocentowania, żądanego przez wierzycieli.
Do uzyskania maksymalnych korzyści ze wspólnej waluty nie wystarczy dobre przygotowanie kraju na jej wprowadzenie. Dużo zależy także od zmian w samej strefie euro. W szczególności, musi ona zbudować skuteczne zabezpieczenia przed jego powtórzeniem. Wiele w sprawie tych zabezpieczeń już zrobiono. W szczególności wzmocniono krajowe ramy fiskalne, jakkolwiek po pandemii nasiliły się głosy wzywające do ich rozluźnienia. Niemniej wiele da się jeszcze zrobić.

Małgorzata Zaleska

Profesor ekonomii, dyrektorka Instytutu Bankowości SGH, przewodnicząca Komitetu Nauk o Finansach PAN.

Odp: Nie zgadzam się

W ewentualnym procesie wstępowania Polski do strefy euro powinniśmy być dalecy od automatyzmu. Po pierwsze, trzeba spełnić kryteria konwergencji, dokonać konsolidacji finansów państwa, a o tym słyszymy od kilkudziesięciu lat. Po drugie, decyzję trzeba umiejscowić w odpowiedniej przestrzeni. Nie wiemy, w jakim świecie będziemy żyli za kilka lat, nie wiemy także, w jakim kierunku podąży w międzyczasie strefa euro. Rozważając wstąpienie do strefy euro, musimy dostrzegać realne korzyści w trzech wymiarach: politycznym, gospodarczym i społecznym. Ponadto trzeba pamiętać, że samo spełnienie warunków konwergencji – z dzisiejszej perspektywy historycznych – nie zapewnia odniesienia sukcesu w strefie euro. Konieczna jest bowiem nie tylko konwergencja nominalna, ale przede wszystkim konwergencja realna. Tym samym przystąpienie do strefy euro może stwarzać szanse, ale nie daje pewności odniesienia sukcesu.

Łukasz Goczek

Profesor ekonomii na WNE UW

Odp: Nie mam zdania

Przystąpienie Polski do strefy euro powinno nastąpić w momencie, gdy spełnione zostaną zarówno formalne kryteria konwergencji, jak i warunki zapewniające stabilność gospodarki po przyjęciu wspólnej waluty. Osiągnięcie wymaganego poziomu deficytu budżetowego i długu publicznego, najwcześniej prognozowane na 2028 rok, może być dobrą okazją do rozpoczęcia przygotowań, ale decyzja ta powinna być oparta na głębszej analizie sytuacji ekonomicznej i politycznej.
Kluczowe przesłanki to przede wszystkim trwałe zbliżenie poziomu cen i dochodów w Polsce do średniej w strefie euro, aby ograniczyć ryzyko tzw. szoków asymetrycznych. Równie istotna jest stabilność systemu bankowego oraz elastyczność rynku pracy i kapitału, które umożliwią dostosowanie gospodarki do funkcjonowania bez niezależnej polityki pieniężnej. Warto także zwrócić uwagę na polityczne poparcie społeczne dla tej zmiany – przystąpienie do strefy euro wymaga szerokiego konsensusu, aby uniknąć wewnętrznych napięć w czasie adaptacji. Prace nad wprowadzeniem wspólnej waluty powinny być rozpoczęte wtedy, gdy Polska będzie gotowa nie tylko formalnie, ale także gospodarczo i strukturalnie, aby w pełni wykorzystać korzyści wynikające z członkostwa w unii walutowej.

Ryszard Rapacki

Profesor nauk ekonomicznych, wieloletni pracownik naukowy Szkoły Głównej Handlowej.

Odp: Zgadzam się

Zgadzam się z postulatem, ale z kilkoma zastrzeżeniami. Równie, a może nawet bardziej, istotne jak spełnienie kryteriów nominalnych jest spełnienie także kryteriów konwergencji realnej (dochodowej) oraz instytucjonalnej. Przed przyjęciem euro Polska powinna maksymalnie zmniejszyć swą lukę w poziomie rozwoju gospodarczego (PKB per capita według parytetu siły nabywczej) do krajów „rdzenia” Unii (UE14) z obecnych 25 proc. do co najwyżej 10–15 proc. Istotnym czynnikiem ułatwiającym integrację monetarną jest również synchronizacja przebiegu cykli koniunkturalnych w stosunku do krajów strefy euro. Polsce nadal sporo jeszcze brakuje do spełnienia wszystkich kryteriów optymalności obszaru walutowego, co może zwiastować przyszłe problemy z pełną integracją, jak to było wcześniej w przypadku krajów śródziemnomorskich. Ponadto Polskę – mimo znacznego postępu w ostatnich 20 latach – wciąż dzieli spory dystans od krajów EU14 w zakresie konwergencji instytucjonalnej, o czym świadczą wyniki wielu rankingów międzynarodowych, obejmujących m.in. poziom innowacyjności, zakres korupcji, jakość rządzenia czy odporność na egzogeniczne, negatywne szoki asymetryczne.

Michał Możdżeń

Doktor nauk ekonomicznych, adiunkt w Katedrze Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Odp: Nie zgadzam się

Korzyści z przyjęcia euro są skoncentrowane przede wszystkim w ograniczaniu kosztów handlu międzynarodowego, które nigdy nie stanowiły problemu dla absolutnie bezprecedensowego wzrostu udziału eksportu i importu w polskim PKB. Koszty wynikające z utraty kontroli nad kursem walutowym i ryzykiem niestabilności rynków długu (zarówno prywatnego, jak i publicznego), czyli ogólnie kryzysogenność wspólnej waluty, nawet po reformach EBC celujących w stabilizację rentowności długu są moim zdaniem zbyt wysokie, by rozważać obecnie przyjęcie wspólnej waluty. 

Jan Hagemejer

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Odp: Zdecydowanie się zgadzam

Argumenty za przystąpieniem do strefy euro są teraz mocniejsze ze względu na wpływ zdarzeń za wschodnią granicą na wahania kursów walutowych i warunki gospodarowania. W tej chwili raczej potrzeba nam więcej integracji z UE niż mniej, choćby po to, aby nie pozostać na politycznych peryferiach Europy.

Andrzej Cieślik

Profesor ekonomii, pracownik Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Odp: Zdecydowanie się zgadzam

Biorąc pod uwagę utratę niezależności banku centralnego oraz wygenerowaną inflację w rezultacie nieodpowiedzialnej polityki pieniężnej, zdecydowanie lepiej przyjąć jak najszybciej wspólną walutę zapewniającą zdecydowanie lepszą ochronę oszczędności narodowych przed inflacją.

Ryszard Kokoszczyński

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Zarządu NBP

Odp: Nie zgadzam się

Nie zgadzam się z tak ogólnym stwierdzeniem. Polska powinna mieć przygotowany plan działań zmierzających do przyjęcia euro znacznie wcześniej. Dosłowne rozumienie powyższego zdania oznaczałoby przecież, że wstępujemy do ERM II i dwa lata skutecznie utrzymujemy kurs w odpowiednim przedziale, a dopiero potem rozpoczynamy prace nad przystąpieniem. Osobiście widzę to trochę inaczej: w planie podkreślamy, iż spełnianie kryteriów fiskalnych i inflacyjnego, a może również kryterium stóp procentowych, jest w średnim okresie dobre dla Polski tak w ogóle, więc mamy plan realizacji celów wyznaczonych przez te kryteria. Kryterium kursowe przynosi pewne zagrożenia, jak każde usztywnienie kursu, w postaci np. ataków spekulacyjnych, i trzeba jego realizacji podporządkować całą politykę gospodarczą. Tego nie warto robić zbyt wcześnie, ale plan na tę okoliczność można tworzyć wcześniej. Największy problem widzę w konwergencji prawnej – nie wiem, jak przygotować działania zapewniające możliwość odpowiednich zmian w konstytucji.

Cezary Wójcik

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor Szkoły Głównej Handlowej.

Odp: Zgadzam się

Polska powinna dążyć do spełnienia kryteriów konwergencji, bo niska inflacja, niskie stopy procentowe, stabilny kurs i sytuacja fiskalna są korzystne dla długoterminowego rozwoju kraju. Perspektywa przyjęcia euro będzie sprzyjać obniżaniu premii za ryzyko naszego kraju, a więc też inwestycji. 

Łukasz Rachel

Doktor nauk ekonomicznych, adiunkt na University College London.

Odp: Zgadzam się

Przede wszystkim ze względów geo- i europolitycznych. Chciałbym także, żeby sama strefa euro się zreformowała (przede wszystkim unia fiskalna i unia rynków kapitałowych).

Marek Góra

Profesor ekonomii, wykładowca w Szkole Głównej Handlowej

Odp: Zdecydowanie się zgadzam

Strefa euro jest naturalnym elementem funkcjonowania w Unii, która z kolei jest naturalnym środowiskiem kulturowym, gospodarczym i społecznym Polski. Wszelkie liczenie szczegółowych korzyści i strat jest potrzebne, ale na dodatek jedynie głównie po to, by możliwie łagodnie przejść proces włączania się do strefy.

Michał Zator

Doktor nauk ekonomicznych, adiunkt na wydziale finansów Uniwersytetu Notre Dame w USA

Odp: Nie zgadzam się

Nie wydaje mi się, by przy obecnym poziomie integracji gospodarczej i politycznej Polski z głównymi krajami strefy euro korzyści z przyjęcia euro przeważały nad kosztami w przewidywalnej przyszłości. 

Joanna Wolszczak-Derlacz

Doktor hab. nauk ekonomicznych, wykładowca na Wydziale Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej.

Odp: Zgadzam się

Czy i kiedy Polska ma wejść do strefy euro, powinno być poprzedzone analizą kosztów i strat. Takie analizy były prowadzone, ale dawno temu, brak nowszych analiz.

Michał Rubaszek

Profesor nauk ekonomicznych, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej.

Odp: Zgadzam się

W ciągu ostatnich dwóch dekad struktura polskiej gospodarki na tyle się zbliżyła do struktur gospodarek strefy euro, że chętnie widziałbym wznowienie dyskusji na temat przystąpienia do strefy euro.

Wojciech Charemza

Profesor ekonomii, wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula.

Odp: Zgadzam się

Prace powinny rozpocząć się jak najszybciej, aby zmniejszyć niebezpieczeństwo i ewentualne skutki politycznie motywowanego ataku spekulacyjnego.

Małgorzata Iwanicz-Drozdowska

Profesor ekonomii, kierownik Katedry Systemu Finansowego w Szkole Głównej Handlowej.

Odp: Nie mam zdania

Wiele zależeć powinno od sytuacji ekonomicznej w strefie euro. Patrz m.in. sytuacja w kluczowych gospodarkach, jak Niemczy czy Francja. 

Wojciech Paczos

Makroekonomista, wykładowca na Uniwersytecie w Cardiff, prezes fundacji Dobrobyt na Pokolenia.

Odp: Zdecydowanie się zgadzam

Wspólna waluta to większe bezpieczeństwo, niższa inflacja i niższe stopy procentowe. Polska jest na to gotowa i Polacy na to zasługują.

Mikołaj Czajkowski

Profesor nauk ekonomicznych, wykładowca na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Odp: Nie mam zdania

To trudna sprawa. Jeśli nic nie miałoby się zmieniać – może faktycznie warto przystąpić do euro. Ale jest wiele „ale”. 

Michał Brzeziński

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.

Odp: Nie zgadzam się

Martyna Kobus

Doktor habilitowana nauk ekonomicznych, pracownik Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk

Odp: Zgadzam się

Krzysztof Jajuga

Profesor ekonomii, kierownik Katedry Inwestycji Finansowych i Zarządzania Ryzykiem oraz dyrektor Instytutu Zarządzania Finansami na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu.

Odp: Zgadzam się

Michał Mackiewicz

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor Uniwersytetu Łódzkiego.

Odp: Zdecydowanie się zgadzam

Marek Kośny

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu.

Odp: Nie mam zdania

Barbara Liberda

Profesor ekonomii, pracownik Katedry Innowacji i Rozwoju na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Odp: Zdecydowanie się zgadzam

Maciej Bałtowski

Prof. dr hab. na Wydziale Ekonomicznym UMCS w Lublinie

Odp: Zgadzam się

Marcin Piątkowski

Doktor hab. nauk ekonomicznych, profesor Akademii Leona Koźmińskiego.

Odp: Zgadzam się