Urzędnicy Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych twierdzą, że sądy upadłościowe przeciągają postępowania. Fundusz nie ma więc formalnych podstaw do wszczęcia postępowania w sprawie przyznania świadczeń pracownikowi, któremu upadająca spółka nie wypłaca wynagrodzenia. W skrajnych sytuacjach zatrudniony może bezpowrotnie stracić z tego powodu prawo do świadczenia z funduszu. A zgodnie z art. 12 ustawy z 13 lipca 2006 r. o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy pracownikowi przysługuje prawo do wypłaty świadczenia w wysokości do trzech zaległych pensji.

Zatkane sądy

– Jeśli od dnia rozwiązania z pracownikiem umowy o pracę do ogłoszenia przez sąd upadłości firmy lub oddalenia wniosku w tej sprawie minie więcej niż dziewięć miesięcy, to zgodnie z przepisami nie możemy wypłacić zainteresowanemu świadczenia – tłumaczy Urszula Cel z łódzkiego oddziału FGŚP. – Zdarzały się już przypadki odmowy wypłaty.

Tymczasem lawinowo rośnie liczba upadłości polskich firm.

– Od początku tego roku do naszego wydziału wpłynęło już tyle wniosków o ogłoszenie upadłości, ile w ciągu całego poprzedniego roku – mówi Cezary Zalewski, zastępca szefa warszawskiego sądu upadłościowego.

Potwierdzają to statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości. W 2011 r. do wydziałów upadłościowych trafiło ponad 3650 spraw, a w ciągu pierwszego kwartału 2012 r. już ponad 1200.

To, że coraz więcej firm ogłasza upadłość, nie ma jednak odzwierciedlenia, choć powinno, w liczbie wniosków napływających do oddziałów Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych działających przy wojewódzkich urzędach pracy. Siedem zanotowało znaczące spadki w liczbie rozpatrywanych na bieżąco wniosków, a trzy utrzymały wyniki na poziomie z zeszłego roku. Największy spadek nastąpił w województwach: pomorskim, kujawsko-pomorskim, łódzkim i podkarpackim. Niewiele lepiej jest w oddziałach działających w województwach: warmińsko-mazurskim, opolskim i podlaskim.

– Liczba wpływających do nas wniosków zależy m.in. od liczby składanych do sądów gospodarczych wniosków o ogłoszenie upadłości i czasu ich rozpatrywania – tłumaczy Tomasz Robaczewski z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku.

Nieoficjalnie urzędnicy Funduszu mówią, że wiedzą o  trwających np. od lutego postępowaniach upadłościowych, które powinny zostać zakończone już w kwietniu. Tymczasem jest sierpień i ciągle nie wiadomo, kiedy będzie można rozpocząć procedury związane z wypłatą środków.

Wzrost bez opóźnień

Nie wszyscy jednak mają takie problemy. Na przykład w   mazowieckim, świętokrzyskim i  lubelskim oddziale funduszu znacznie wzrosła liczba wniosków.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.rzemek@rp.pl

Opinia dla „Rz"

Piotr Zimmerman z kancelarii Zimmerman i Wspólnicy

Pracownik nie może nic zrobić, by przyspieszyć postępowanie upadłościowe i zabezpieczyć sobie wypłatę zaległego wynagrodzenia. Musi czekać, aż sprawa zostanie wyjaśniona przez sąd. Niestety, niektóre okręgi ze względu na zbyt małą liczbę sędziów nie radzą sobie z szybkim rozpatrywaniem takich spraw. Poza tym sędziowie zbyt chętnie powołują biegłych, co znacząco wydłuża takie postępowanie. Tymczasem ogłoszenie upadłości powinno nastąpić w ciągu dwóch miesięcy od złożenia wniosku przez przedsiębiorcę. Takie szybkie rozstrzygnięcie, nawet jeśli trzeba je później zmienić, jest lepsze niż skrupulatnie przygotowane orzeczenie, które zapada po wielu miesiącach.