- Płaca minimalna wzrośnie tyle, ile płaca średnia. Odczują to najbardziej małe firmy w biednych regionach i nieliczne duże firmy. Będzie to też związane ze specyfiką branży – dodał.
Według eksperta szybki wzrost wynagrodzeń w sektorze usług, przekraczający wzrost produktywności, skutkuje tym, że m.in. firmy produkujące i eksportujące będą musiały zapłacić za usługi więcej i ograniczy to ich konkurencyjność.
- Nie ma nic złego we wzroście płac, jeśli nie wyprzedza on wzrost produktywności - powiedział.
Zdaniem Mordasewicza w okresie przedwyborczym rządzący są bardziej skłonni do rozdawania „prezentów". Szczególnie, jeśli nie są to „prezenty" na ich koszt.
- Rząd zdaje sobie sprawę, że podnosząc płacę minimalną, będzie musiał podnieść płace w budżetówce i zapłacić więcej za zamówienia publiczne - powiedział.
- Pamiętajmy, że jeśli pracownikowi podniesiemy wynagrodzenie o 150 zł, dla pracodawcy będzie to oznaczało podwyżkę o ok. 190 zł, ale pracownik dostanie do reki ok. 110-120 zł, to te kilkadziesiąt złotych wpłynie dodatkowo do budżetu państwa w postaci podatków i przede wszystkim składek na ubezpieczenie społeczne - dodał.
- Choć rząd podnosząc płacę minimalną może stawiać część przedsiębiorców w trudnej sytuacji, to i tak „wyjdzie na swoje". Będzie ściągał nieco więcej pieniący i jednocześnie więcej płacił budżetówce - podsumował.