Zła wiadomość dla firm, które w działalności korzystają ze wsparcia udziałowców. Skarbówka coraz chętniej opodatkowuje darmową pomoc.
– Kontrolerzy coraz częściej zwracają uwagę na zabezpieczenia różnych kontraktów czy umów – mówi adwokat Piotr Świniarski. – Jeśli znajdą bezpłatne poręczenia, gwarancje czy weksle, naliczają przychód.
– Bezpłatne poręczenia to normalna praktyka w wielu wspólnych przedsięwzięciach gospodarczych – tłumaczy Arkadiusz Michaliszyn z kancelarii JS Legal. – Często jest tak, że spółka matka gwarantuje zobowiązania wszystkich firm z grupy, co jest zresztą nierzadko warunkiem zawarcia kontraktu. Kontrolerom łatwo wyłapać takie darmowe zabezpieczenia, wystarczy przejrzeć umowy albo po prostu zapytać księgowego, kto i za ile poręczał ich wykonanie.
Niekorzystne interpretacje
Skarbówka nie ma też wątpliwości w interpretacjach (choć jeszcze kilka lat temu zdarzały się korzystne dla przedsiębiorców). Przekonała się o tym spółka, która zawarła umowę leasingu. Jej spłata została poręczona przez udziałowca.
Fiskus uznał, że spółka uzyskała przychód, ponieważ poręczenie było bezpłatne. Jego zdaniem taka usługa ma swoją cenę, udziałowiec przyjął bowiem finansowe ryzyko niewywiązania się leasingobiorcy z umowy. Korzyść majątkowa po stronie otrzymującego poręczenie to m.in. uzyskanie bardziej dogodnych warunków leasingowych czy też samej możliwości podpisania umowy. Reasumując, spółka musi wyliczyć wartość świadczenia, wykazać przychód i zapłacić podatek (interpretacja Izby Skarbowej w Katowicach, nr 2461-IBPB-1-3.4510.768.2016.1.APO).
Podobnie było w sprawie rozliczeń w grupie kapitałowej, w której spółki udzielały sobie wzajemnych poręczeń zobowiązań kredytowych (interpretacja Izby Skarbowej w Poznaniu, nr ILPB3/4510-1-156/15-6/JG).
Urzędnicy liczą rynkową wartość
Zdaniem fiskusa taki przychód trzeba obliczyć według wartości rynkowych. – Skarbówka przyjmuje ceny za gwarancje bankowe, np. 2 proc. wartości zobowiązania. Przy dużych inwestycjach wychodzą z tego spore kwoty – mówi Piotr Świniarski.
– Trudno się zgodzić z takim podejściem fiskusa – uważa Arkadiusz Michaliszyn. – W relacjach między powiązanymi firmami nie ma warunków rynkowych. Poręczyciel ma interes w tym, żeby powiązana spółka dostała kredyt albo kontrakt.
– Generalnie przedsiębiorcy powinni jednak unikać takich nieodpłatnych poręczeń, bezpieczniejsze są gwarancje za wynagrodzeniem – mówi doradca podatkowy Tomasz Piekielnik. – Jedna strona ma wtedy podatkowy przychód, a druga koszt.
Arkadiusz Michaliszyn dodaje, że problem z bezpłatnymi poręczeniami dotyczy też osób fizycznych. – Jest ryzyko, że im także fiskus może naliczyć przychód. Jedynie świadczenia przekazywane pomiędzy członkami najbliższej rodziny są zwolnione z podatku – mówi Michaliszyn.
Opinia
Przemysław Ruchlicki, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej
Restrykcyjne stanowisko fiskusa w sprawnie nieodpłatnych poręczeń powoduje, że wspólne inwestycje stają się bardziej ryzykowne, a przedsiębiorcy wikłają się w długie i niepotrzebne spory. Trudno zresztą znaleźć wyjście z tej sytuacji, nawet przyjęcie wynagrodzenia za poręczenie nie rozwiązuje problemu. Fiskus może bowiem uznać, że jest nierynkowe, i doszacować przychód. Moim zdaniem takiego przychodu nie da się jednak miarodajnie wyliczyć, nie ma bowiem czegoś takiego jak „wartość rynkowa poręczenia między podmiotami powiązanymi". Mam też duże wątpliwości, czy w takiej sytuacji przychód w ogóle powstaje. Firma nie uzyskuje bowiem korzyści majątkowej tylko z tego powodu, że ma możliwość (dzięki poręczeniu) zawarcia umowy.