Przepisy nakazujące korektę kosztów uzyskania przychodów w razie niezapłacenia faktur obowiązują już od trzech miesięcy. Napisano je w Ministerstwie Gospodarki i miały likwidować zatory płatnicze. Przedsiębiorcy twierdzą jednak, że wręcz utrudniły im życie. Paradoksalnie, te reguły wprowadzono ustawą „o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce".

Chodzi o wprowadzone od 1 stycznia tego roku przepisy o podatkach dochodowych. Mówią, że  jeśli faktura za towar czy usługę nie zostanie zapłacona po 30 dniach od terminu płatności, to taką fakturę, zaksięgowaną już jako koszt, należy z kosztów usunąć. Jeśli zaś termin płatności jest dłuższy niż 60 dni, to nawet gdy nie upłynął, w ciągu 90 dni od daty „wrzucenia" tej faktury w koszty trzeba zrobić podobną ich redukcję. Jaki jest efekt?

– W realiach kryzysu gospodarczego firmy nie płacą za faktury zakupu, bo same nie dostają terminowo należności. Na dodatek jeszcze mają dodatkową pracę z korektą kosztów. Skorzystać na tym może tylko fiskus, bo dostanie więcej podatku – zauważa Maciej Wroński, prezes Federacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw.

Więcej kosztownej buchalterii

Takie reguły utrudniają  pracę księgowym i biurom rachunkowym obsługującym małe firmy. Wielu małych przedsiębiorców korzysta z możliwości prowadzenia prostej księgi przychodów i rozchodów. Teraz muszą do tego dołączyć konta rozrachunkowe, uwzględniające, czy dana faktura została zapłacona czy nie. A to już nie tylko dodatkowe obowiązki, ale i wydatki.

Sami księgowi zauważają, że nowe reguły wymagały zakupu nowego oprogramowania albo aktualizacji już używanego przez daną firmę – oczywiście nie za darmo.

Eksperci podkreślają też, że przepisy zostały wadliwie sformułowane. Gdyby redukowane koszty miały mieć  wartość ujemną, to powiększa się przychód. Po zapłacie faktur koszty można ponownie skorygować.  Nie przewidziano  jednak redukcji przychodów. W efekcie trzeba zapłacić podatek od przychodu większego  niż rzeczywisty.

Błędne koło płatności

Inna wada tych reguł ujawnia się, gdy duży inwestor zatrudnia wykonawców wytwarzających jego środki  trwałe.  Sam wtedy nie ma kosztów, więc nie ma co korygować. Wprawdzie przepisy  antyzatorowe  każą także odpowiednio korygować amortyzację, ale jest to mniej dotkliwe niż redukcja kosztów. W rezultacie tworzy się błędne  koło: inwestor może zaprzestać płacenia wykonawcom. A ci z kolei nie zapłacą podwykonawcom i sami będą musieli pozbawić się kosztów.

Być może do wadliwości nowych przepisów przyczynił się także pośpiech w ich uchwalaniu. Ustawa została  bowiem skierowana pod obrady Sejmu 29 października 2012 r. , a już 30 listopada ją opublikowano.

Trzeba odnotować, że Ministerstwo Finansów już pod koniec grudnia 2012 r. zamieściło na swojej stronie internetowej obszerne wyjaśnienia   nowych przepisów. Nie mają one jednak mocy wiążącej.

Minister: sprawdzimy, jak to działa

Co na to autorzy kontrowersyjnych przepisów?

– Z dotychczas odebranych sygnałów wynika, że chociaż przepisy o korekcie kosztów wywołują różne opinie, to jednak motywują do pilnowania terminów płatności i regulowania zobowiązań na czas – powiedział „Rz"  wiceminister gospodarki Mariusz Haładyj. Jego zdaniem ocena tych przepisów w dużej mierze zależy od tego, kto ją formułuje. – Z tego rozwiązania nie będzie zadowolony podmiot niepłacący w terminie – ocenia wiceminister.

Mariusz Haładyj zapowiada jednak, że jego resort chce w najbliższych miesiącach przeprowadzić badanie ilościowe i jakościowe wśród przedsiębiorców. Ma ono pokazać, jak w praktyce działają te przepisy.

Wiosną prawda wyjdzie na jaw

Nadchodzące miesiące rzeczywiście mogą się okazać zasadnicze dla takiej oceny. W kwietniu mogą bowiem upłynąć pierwsze 90-dniowe terminy obowiązkowej redukcji kosztów odnoszących się do faktur ujętych w kosztach w styczniu. Wtedy może dojść do pierwszej gorączki grzebania w kosztach i zamieszania w rozliczeniach z fiskusem – przewidują księgowi.

Z problemem stopniowo będzie musiało się zmierzyć coraz więcej małych firm działających w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Jeśli ich rok podatkowy nie pokrywa się z rokiem kalendarzowym – bo jest to możliwe w przypadku osób prawnych – to nowe przepisy obejmują ich z momentem rozpoczęcia takiego roku. W wielu przypadkach jest to 1 lipca.

Kolejne zamieszanie może przyjść pod koniec roku 2013, kiedy to wiele firm będzie sporządzało roczny bilans. Firmy na bieżąco nie korygują  kosztów, ponieważ płacą  uproszczone zaliczki na podatek i będą musiały przejrzeć rozliczenia za cały rok.

Problematyczne przepisy to art. 24d ustawy o PIT i art. 15b ustawy o CIT. Przedsiębiorcy zadają pytanie: skoro nie zadziałały jak należy, to być może należałoby je zmodyfikować lub usunąć?

Opinia:

Tomasz Siennicki, doradca podatkowy w kancelarii Nikończyk Kolibski Dec i Partnerzy

Po trzech miesiącach trudno ocenić, czy przepisy, które miały motywować do płacenia faktur na czas, przyniosły naprawdę taki skutek. Mam co do tego duże wątpliwości. Wiele firm po prostu ignoruje obowiązek korekty kosztów. Te, które płacą zaliczki w formie uproszczonej, odkładają korektę do końca 2013 r. Niestety, nowe przepisy nie zawsze uwzględniają specyfikę obrotu gospodarczego. Przy sprzedaży towarów, na które popyt jest jedynie sezonowy, terminy płatności są nawet półroczne. Podobnie jest przy zapłacie rozłożonej na raty, bo spłata może trwać nawet kilka lat. W takich przypadkach wymuszanie korekty kosztów przed zapłatą może powodować duże zamieszanie w przedsiębiorstwach i ich księgowości. O tym najwyraźniej twórcy ustawy nie pomyśleli.