Tak wynika z[b] wyroku WSA w Warszawie z 29 kwietnia 2009 r. (sygn. III SA/Wa 14/09)[/b].

Sprawa dotyczyła prawidłowości deklaracji VAT-7 za luty 2007 r., którą złożyła spółka Bosto Poland. Firma wykazała w niej tylko jedną czynność opodatkowaną: fakturę wewnętrzną za zwrot kosztów związanych ze świadczeniem na jej rzecz przez hiszpańską spółkę usług zarządzania. To pozwoliło Bosto Poland wystąpić o zwrot na konto nadwyżki VAT naliczonego nad należnym (warunkiem było wykonanie czynności opodatkowanej). Organy podatkowe zakwestionowały jednak fakturę wewnętrzną, która umożliwiła wystąpienie o zwrot podatku. Dlaczego? Uznały, że została wystawiona za późno. To dlatego, że dotyczyła usług świadczonych w 2006 r. Powinna więc zostać wystawiona w ciągu siedmiu dni od wykonania usługi, czyli do 7 stycznia. Uznano więc, że wykazany zwrot był nienależny, i obciążono spółkę 30-proc. sankcją (decyzję wydano w czasie, gdy jeszcze ona obowiązywała).

– Spółka nie była w stanie wystawić faktury wewnętrznej w styczniu , bo nie miała jeszcze danych od kontrahenta. Te rozliczenia to część umowy. Dopiero po ich otrzymaniu można mówić o wykonaniu usługi – argumentował Piotr Augustyniak, doradca podatkowy reprezentujący spółkę. – Nawet jeśli spółka wystawiła fakturę zbyt późno, to z pewnością nie można ukarać jej sankcją. Gdyby bowiem postąpiła zgodnie z wykładnią organów, mogłaby wystąpić o zwrot miesiąc wcześniej.

Sąd uchylił decyzję w części dotyczącej sankcji VAT. Uznał za słuszne argumenty, że spółka nie zawyżyła kwoty zwrotu. Spór szedł bowiem jedynie o to, czy przysługuje jej zwrot bezpośredni na konto. Sama kwota nie budziła wątpliwości. Ponadto słusznie zauważył pełnomocnik, że zgodnie z wykładnią kontrolujących spółka powinna otrzymać pieniądze miesiąc wcześniej.

Sąd przyznał natomiast rację organom podatkowym, że siedmiodniowy termin należy liczyć od zakończenia umowy. W przeciwnym razie strony mogłyby bowiem ustalać go w dowolny sposób, np. rozliczając się dopiero po dwóch latach.