Tak uważają urzędy skarbowe i potwierdzają to sądy. Argumentują, że pracownik powinien stawić się w miejscu pracy, uzyskuje więc przychód, jeśli szef pokrywa mu koszy transportu. Trudno będzie jednak ten przychód naliczyć, gdy właściciel załatwia zakładowy autobus, który dowozi całą grupę pracowników.

Zasada jest taka: przychód ze stosunku pracy to nie tylko podstawowa pensja, ale także tzw. nieodpłatne (i częściowo odpłatne) świadczenia. Jeśli pracownik dostaje od pracodawcy coś darmo, to uzyskuje właśnie taki przychód. Jak stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 25 sierpnia 2006 r. (IIFSK836/05) , skoro spółka pokrywała część kosztów transportu z pracy i do pracy, to takie częściowo odpłatne świadczenie jest niewątpliwie przychodem pracowników. Dopłaty są opodatkowane także wtedy, gdy taki obowiązek nakłada zbiorowy układ pracy. Podobny pogląd wyraził Sąd Najwyższy w wyroku z 24 października 2003 r. (III RN 8/03), w którym czytamy: "Pracodawca jako płatnik, który obowiązany jest obliczać, pobierać i odprowadzać do właściwego urzędu skarbowego w ciągu roku podatkowego zaliczki na poczet podatku dochodowego od przychodów pracowników, jakie u niego uzyskują w ramach stosunku zatrudnienia (art. 31 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych), powinien wliczać do przychodów swych pracowników także świadczenia realizowane w ramach ciążącego na pracodawcy obowiązku wynikającego z zakładowego układu zbiorowego pracy, a polegającego na częściowym pokrywaniu kosztów z tytułu opłat pracowników za przejazdy z miejsca zamieszkania do pracy i z powrotem do miejsca zamieszkania".

Nie mają też wątpliwości organy podatkowe. Jak podkreśliło Ministerstwo Finansów w piśmie z 29 czerwca 2001 r. (PB5/MC-03370/01), zwrot kosztów dojazdu do pracy jest dla pracownika przychodem opodatkowanym na tych samych zasadach co wynagrodzenie. Także Pierwszy Śląski Urząd Skarbowy w Sosnowcu w interpretacji z 22 czerwca 2004 r. (PSUS/OPBI/423/88/04/AG) stwierdził: "Wydatki ponoszone przez pracodawcę na sfinansowanie kosztów dojazdu do pracy pracowników stanowią dla tych pracowników przychód ze stosunku pracy podlegający opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych".

Pracownik nie uzyska jednak przychodu, jeśli sam dojedzie do siedziby firmy, a dopiero stamtąd pracodawca podrzuci go na miejsce wykonywania pracy, np. teren budowy. Jak stwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z 12 lutego 2004 r. (III SA1150/02) : "Dowóz pracowników przez pracodawcę do miejsca wykonywania pracy poza jego siedzibą, wskazaną w umowie o pracę jako miejsce pracy, nie jest świadczeniem na rzecz pracowników (również nieodpłatnym). W takim wypadku pracownicy nie uzyskują przychodu". Chodziło o pracowników przewożonych z siedziby na teren inwestycji budowlanej. Sąd podkreślił, że trudno tu mówić o dodatkowym świadczeniu, ponieważ taka organizacja pracy wiąże się z realizacją robót budowlanych prowadzonych z natury rzeczy poza siedzibą pracodawcy.

Także Pierwszy Urząd Skarbowy Łódź-Bałuty w interpretacji z 9 sierpnia 2006 r. (IUSB XVI/415/38/05) stwierdził, że nie jest przychodem zwrot kosztów przejazdów z miejsca pracy do miejsca wykonywania czynności zawodowych.

Zwolniony z podatku jest też zwrot kosztów dojazdu pracownika do zakładu pracy wtedy, gdy taki obowiązek wynika wprost z przepisów innych ustaw. Mówi o tym art. 21 ust. 1 pkt 112 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Dotyczy to m.in. policjantów, prokuratorów, sędziów.

Pracodawca, który zapewnia pracownikom transport, powinien opodatkować wartość rynkową tego świadczenia. Jak to zrobić? Dla urzędów odpowiedź jest prosta - podzielić koszt usługi przez liczbę beneficjentów. Wymaga to jednak prowadzenia szczegółowej ewidencji -kto i kiedy skorzystał z transportu. Przychód to przecież konkretne, faktycznie otrzymane przysporzenie majątkowe. Jeśli pracownik nie skorzystał z dowozu (bo np. zaspał), nic nie otrzymał. Do opodatkowania świadczenia nie wystarczy, że może po prostu z niego skorzystać.

A prowadzenie dodatkowej ewidencji to uciążliwa biurokracja. Tym bardziej że pracodawca po to przecież organizuje transport, aby ułatwić funkcjonowanie firmy, a nie komplikować sobie życie.

Urzędom trudno więc będzie określić wartość usługi transportowej przypadającej na konkretnego pracownika. Mogą jednak próbować to robić. Warto tu zwrócić uwagę na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 3 czerwca 1998 r. (I SA/Ka 1719/96). Pracodawca finansował dowóz (wynajętymi środkami transportu) grupy pracowników do miejsca pracy i z powrotem do miejsca zamieszkania. Zdaniem sądu pracownicy uzyskali z tego tytułu przychód, a ewentualne trudności towarzyszące indywidualizacji świadczeń mają drugorzędny charakter i nie mogą wpływać na powstanie obowiązku podatkowego. Podatnik nie uzasadnił bowiem dostatecznie, że nie ma możliwości ustalenia rozmiaru przychodu u każdego z dowożonych pracowników. PRZEMYSŁAW WOJTASIK W cotygodniowym cyklu artykułów omawiamy zasady opodatkowania świadczeń pracowniczych - czy pracodawca może je zaliczyć do kosztów, czy powinien odprowadzić VAT i pobrać zaliczkę na podatek dochodowy. Pisaliśmy już o posiłkach i napojach, ekwiwalentach za używanie własnych narzędzi, roboczej i reprezentacyjnej odzieży oraz imprezach integracyjnych. Dzisiaj o bezpłatnym transporcie do firmy.

Pracownik nie uzyskuje przychodu, jeśli dostaje od przełożonego bilety do jeżdżenia po mieście. Oczywiście w celach firmowych. Jak czytamy w piśmie Ministerstwa Finansów z 28 kwietnia 1995 r. (PO 5/1-3176/0687/95): "wartość zakupionego przez zakład pracy - w związku z zakresem pracy wykonywanej na określonym stanowisku - sieciowego biletu komunikacji miejskiej nie stanowi przychodu pracownika w rozumieniu ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych".

Organy podatkowe dość konsekwentnie prezentują stanowisko, że "korzyść" osiągana przez pracownika w związku z finansowaniem dojazdu do pracy powinna być opodatkowana. Niezależnie od formy świadczenia (zwrot poniesionych kosztów, sfinansowanie odrębnego środka transportu).

Musimy jednak pamiętać, że czym innym jest zapewnienie pracownikowi takiej możliwości (np. postawienie środka transportu do jego dyspozycji w określonym miejscu i czasie), a czym innym rzeczywiste z niej skorzystanie. Jeżeli pozostawiono to uznaniu pracownika i nie prowadzi się ewidencji pozwalającej na ustalenie, kto i w jakie dni dojeżdżał za darmo do pracy, nie da się określić, o ile trzeba podwyższyć jego przychód. Uważam, że urząd nie powinien w takich sytuacjach "uśredniać" wartości usługi przypadającej na osoby, które mogą (ale nie muszą) z niej skorzystać.