Gościem w poniedziałkowej #RZECZoPRAWIE był Łukasz Smoliński – bloger prowadzący popularny blog podróżniczo-kulinarny Tasteaway. Ewa Usowicz zapytała go o koszty podatkowe takiej działalności. Fiskus od niedawna kwestionuje bowiem praktykę zaliczania wydatków na codzienne życie do kosztów uzyskania przychodów z zamieszczanych na blogu reklam.
- Jestem specyficznym przypadkiem, ponieważ, poza blogowaniem, prowadzę własną działalność gospodarczą, nie związaną z blogowaniem i tam rozliczam wszystkie przychody. Natomiast rzeczywiście prowadzenie bloga podróżniczo-kulinarnego wiąże się z bardzo dużymi kosztami sięgającymi kilkuset tysięcy złotych rocznie, bo to nie jest blog o tanim podróżowaniu. Piszemy dla klasy średniej, więc śpimy w dobrych hotelach, bardzo często wyjeżdżamy do krajów egzotycznych, odwiedzamy restauracje nie tylko typu street food, ale też z gwiazdkami Michelin, a to wiąże się z bardzo dużymi kosztami. Z reguły wydajemy ok. 50 tys. zł na podróż, która zajmuje nam ok. 3 tygodni. Nasze koszty to wydatki na przeloty, noclegi, jedzenie, wynajęcie samochodu. Wliczam w to wydatki na podróż z rodziną - mówił Łukasz Smoliński.
- To bardzo dużo, czy rzeczywiście prowadzenie bloga musi generować takie koszty podatkowe? - zapytała Ewa Usowicz.
- Myślę, że jeśli koszt jest bezpośrednio związany z tworzeniem artykułu na bloga, to powinien być uwzględniany. Trzeba jednak podkreślić, że blogów, które generują wysokie koszty związane z podróżami jest garstka. Mogę sobie wyobrazić, że podobne wysokie koszty występują, gdy ktoś pisze o prowadzeniu samochodów. Na potrzeby takiej działalności utrzymuje kilka aut, koszty związane z ich posiadaniem można wrzucić wtedy w koszty bloga - stwierdził bloger.
Na pytanie, jak się dokumentuje takie wydatki, Smoliński odpowiedział, że nie zbiera faktur czy rachunków.
- Większość tych głównych kosztów wyjazdu, czyli hotele, przeloty, wynajem samochodu, płacę kartą kredytową. Nie ma więc problemu uzyskania dokumentu potwierdzającego zakup danej usługi. Nie dokładam sobie w czasie wyjazdu dodatkowych obowiązków polegających na kolekcjonowaniu dokumentów, potrzebnych do rozliczeń z fiskusem, ponieważ traktuję to wciąż jako wakacje.
- Jakie są inne problemy prawne blogerów? Bo na przykład Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdził ostatnio, że blogerzy, którzy posługują się danymi osobowymi innych osób, powinni zgłaszać zbiory danych do instytucji takich, jak generalny inspektor danych osobowych - przypomniała Ewa Usowicz.
- Moim zdaniem nie można robić wyjątku dla blogerów. Jeśli wysyłają newslettery, co wiąże się z przetwarzaniem danych osobowych adresatów, to bloger powinien rejestrować posiadane zbiory danych - powiedział Smoliński.