Jerzy Martini doradca podatkowy, partner w kancelarii Martini i Wspólnicy

:

Przede wszystkim nie dajmy się zwariować. To nie będzie wielka rewolucja. Cała zmiana polega na tym, by nieco dokładniej informować, co jest przedmiotem sprzedaży czy świadczenia usługi. Chodzi o to, by zamiast ogólnego określenia np. „produkt chemiczny" napisać „płyn do mycia". Przypomnijmy tu ogólną zasadę, że kasy fiskalne służą przede wszystkim ewidencji sprzedaży.

Jeśli podatnik jest zobowiązany do jej stosowania, to powinien za pomocą kasy ewidencjonować cały swój obrót. To, jak szczegółowo powinien ją określać, jest sprawą drugorzędną. Informacje o szczegółach towaru czy usługi mogą być zupełnie bezwartościowe zarówno dla administracji skarbowej, jak i podatników.

Oczywiście, jeśli rodzaj towaru ma znaczenie dla zastosowania obniżonej stawki VAT, to opis jest istotny. Ale zdrowy rozsądek nakazuje, by nie zagubić się w szczegółach dotyczących towaru, tylko skupić się na kwestiach ewidencji obrotu dla celów VAT.

Obawy podatników mogą się brać z dotychczasowych wyjaśnień fiskusa i orzecznictwa sądów administracyjnych. Były wyroki i interpretacje sugerujące, że towary powinny być drobiazgowo opisane.

Nie przeczę, że mogło to stworzyć wątpliwości, a nawet panikę wśród wielu użytkowników kas fiskalnych. Jednak w ostatecznym rozrachunku taki opis służy celom fiskalnym, a nie drobiazgowemu opisywaniu otaczającej nas rzeczywistości. Dla celów podatkowych nie ma znaczenia, jakiego koloru jabłka sprzedaje sklep spożywczy.

Zresztą nawet minister finansów w wydanej interpretacji ogólnej prawa podatkowego (PT7/033/1/589/MHL/13 RD94492 – red.) przyznaje, że barwa, pojemność czy rozmiar towaru nie muszą znaleźć się na paragonie.

A co ma robić podatnik, gdyby jednak zaistniał spór o takie szczegóły?

Nie sądzę, żeby do tego masowo dochodziło. Myślę, że w takich przypadkach zarówno podatnicy, jak i organy skarbowe powinny wykazać minimum zdrowego rozsądku i nie spierać się o kwoty, które nie mają wpływu na wymiar podatku.