Od 8 października słyszymy, jakoby resort finansów odstąpił od pomysłu zmiany przepisów ustaw o podatkach dochodowych z uwagi na ograniczenia czasowe oraz złożoność planowanych zmian. Nowelizacja miałaby wejść w życie rok później, czyli w styczniu 2014 r.

Po opublikowaniu tej informacji w prasie pojawił się szereg entuzjastycznych opinii przyznających, że w obliczu tak niskiej jakości projektów nowelizacji, jakie zaprezentowano do tej pory, innego rozwiązania być nie może. Radość jest tym większa, że nie trzeba byłoby spieszyć się z restrukturyzacją podatkową wielu przedsiębiorstw, które wskutek ewentualnych zmian już od stycznia 2013 wpadłyby w pogorszone zasady opodatkowania. Jeśli np. firma działa w formie spółki komandytowo-akcyjnej, to odstąpienie od nowelizacji z dniem 1 stycznia 2013 w praktyce oznacza dla niej dodatkowy rok na przygotowanie do zmian. Nie trzeba ich zatem na hurra przeprowadzać jeszcze w roku bieżącym. I na to właśnie, w mojej ocenie, liczy resort finansów, upubliczniając tego rodzaju pogłoski. Innymi słowy, wieści z ministerstwa o przesunięciu nowelizacji do roku 2014 mogą okazać się taktycznym wybiegiem, skądinąd zręcznym.

Choć powyższy wywód jest jedynie spekulacją, zachodzą przesłanki, które go uprawdopodobniają. Ograniczę się do jednego przykładu: uchwała NSA w sprawie spółki komandytowo-akcyjnej, w myśl której u wspólników SKA nie powstaje obowiązek podatkowy z chwilą osiągnięcia przychodu na poziomie spółki, postawiła budżet państwa w trudnej sytuacji, wymagającej interwencji ustawodawczej. Najszybszy możliwy tryb to wprowadzenie zmian od 1 stycznia 2013 r., jako że ustawy dochodowe mogą być zmieniane wyłącznie w rytmie rocznym, czego pilnuje konstytucja. Ministerstwo miało i ma nadal kilka stosunkowo prostych możliwości utrącenia wyjątkowo szkodliwych dla budżetu skutków wyroku NSA. Niezależnie od wariantu, nic nie stało na przeszkodzie opracowania noweli w konstytucyjnych terminach. Straty budżetu na SKA są zbyt poważne, żeby bez dobrego powodu opóźniać nowelizację.

Stawiam tedy hipotezę, że w niedługim czasie przykre dla wielu podatników zmiany CIT i PIT trafią jednak do laski marszałkowskiej, a ministerstwo wypuszczając dziennikarską kaczkę usiłuje zmylić podatników i odwieść ich od kosztownych dla budżetu restrukturyzacji, jakie jeszcze ciągle mogą podjąć w tym roku.

Autor jest partnerem zarządzającym w TPA Horwath