Obecne przepisy o VAT zniechęcają importerów do odprawiania towarów w Polsce.
– Cła stanowią dochód Unii Europejskiej, ale kraj, w którym dokonuje się odprawy, zatrzymuje jako wynagrodzenie 25 proc. pobranych z tego tytułu kwot. Państwa UE rywalizują więc ze sobą o to, aby właśnie u nich przedsiębiorcy odprawiali sprowadzane towary. Niestety pod tym względem Polska nie jest konkurencyjna
– uważa Michał Krzewiński, doradca podatkowy w PricewaterhouseCoopers.
25 proc. - taka część kwot pobranych z tytułu cła trafia do budżetu państwa, w którym dokonywana jest odprawa
– Już niemal od momentu wejścia w życie nowej ustawy o VAT w 2004 r. doradcy podatkowi domagali się zmiany zasad rozliczania VAT od importu. Nie ma właściwie żadnego uzasadnienia, aby przedsiębiorcy sprowadzający towary spoza UE do Polski musieli wpłacać VAT od ich wartości tylko po to, aby w następnym miesiącu wykazać go jako naliczony. Nic dziwnego, że skoro nasi sąsiedzi oferują możliwość wprowadzenia towaru na rynek wspólnotowy bez konieczności wpłacania VAT, to importerzy chętnie z niej korzystają, nie muszą bowiem zamrażać pieniędzy. W ten sposób Polska traci ogromne kwoty. Znam firmę, która odprawia trafiające do Polski towary za granicą i tylko w jednym roku zapłaciła 30 mln euro cła. Z tego tytułu nasz budżet stracił więc 7,5 mln euro – mówi Andrzej Bernatek, doradca podatkowy w KPMG.
– Władze polskie zupełnie nie dostrzegają, że od 1 maja 2004 r. nasi importerzy mogą dokonywać odprawy celnej w innych krajach UE. Prowadząc firmę spedycyjną, czasem odnoszę wrażenie, że kolejne rządy robią wszystko, aby towary przeznaczone do Polski trafiały do niej w ten sposób – mówi Artur Jadeszko, dyrektor generalny w firmie ATC Cargo. Tłumaczy, że towary przewożone drogą morską w zdecydowanej większości transportowane są za pośrednictwem większych portów europejskich. Zyskują na tym nasi sąsiedzi, szczególnie Niemcy. Pojawiły się już nawet żarty, że największym polskim portem jest Hamburg.
– Skala tego zjawiska jest tak duża, że naprawdę trudno zrozumieć brak zainteresowania polskich władz kwotą kilkuset milionów złotych z tytułu pobieranych ceł, która mogłaby się znaleźć w naszym budżecie – mówi Artur Jadeszko.
Przedsiębiorcy wciąż nie tracą nadziei. Propozycje zmian pojawiają się bowiem w kolejnych projektach zmiany ustawy o VAT. Posłom jednak brakuje determinacji, aby skończyć te prace, trwające prawie cztery lata.
300 mln zł - tyle rocznie traci budżet państwa z powodu przepisów zniechęcających do odpraw celnych w Polsce
Andrzej Bernatek zauważa, że najnowszy projekt nowelizacji ustawy o VAT zawiera propozycje zmiany zasad rozliczania importu. Gdy wejdą one w życie, w sposób bezgotówkowy będą mogli rozliczać się importerzy stosujący uproszczoną procedurę celną. Wprowadzone zostały więc pewne warunki polegające m.in. na konieczności ustanowienia zabezpieczenia majątkowego. Nie są to jednak ograniczenia, które w istotny sposób odbiegają od rozwiązań stosowanych przez inne kraje UE. Trzeba je więc szybko wprowadzić w życie, bo każdy dzień zwłoki to utrata istotnych dochodów z ceł przez polski budżet oraz uniemożliwienie rozwoju polskim portom, firmom transportowym i spedycyjnym.
Zdaniem Artura Jadeszki absurdalna jest sytuacja, w której towary z Azji trafiają do polskich portów jako przesyłki o statusie wspólnotowym, od których w drodze pobrano cło. Nie jest to nic wyjątkowego, w ten sposób działa znaczna część dużych firm. Jadeszko dodaje, że stosunkowo łatwo można przywrócić polskich importerów naszym granicom. Wystarczy zmienić ustawę o VAT, tak aby firmy sprowadzające towary nie musiały wpłacać VAT od importu tylko po to, aby go później odliczyć w deklaracji. Warto też rozważyć udzielanie przedstawicielstwa fiskalnego agencjom celnym bez wymogu dodatkowych rejestracji. Pozwoli to na łatwiejsze korzystanie z naszych portów firmom z innych krajów UE, przede wszystkim czeskim i słowackim.