Sąd Rejonowy w Łomży nieprawomocnym wyrokiem przywrócił do pracy na zajmowanym wcześniej stanowisku egzaminatora na prawo jazdy. Wskazał, że został on bezpodstawnie zwolniony po tym, jak wyjechał na zagraniczny urlop bez udzielania mu wolnego przez pracodawcę.
Ponad 170 dni zwłoki w rozpatrzeniu wniosku o urlop
Sąd uznał jednak, że niewłaściwie zachował się ten drugi, który przez ponad 170 dni nie rozpatrzył skutecznie wniosku podwładnego, złożonego na kilka miesięcy przed planowaną podróżą. Niedługo przed nią, a po powrocie z L4 egzaminator dowiedział się jedynie, że pismo w tej sprawie zostało wysłanego do niego pocztą. Chciał poznać jego treść, jednak nie została mu ona udostępniona. Fakt, czy urlop został mu udzielony próbował zatem zweryfikować poprzez zapoznanie się z harmonogramem pracy egzaminatorów – okazało się, że podział uwzględnia jego nieobecność. Nadzorował go bowiem koordynator pilnujący, by nie doszło do sytuacji, w której dni wolne kilku osób by się pokrywały.
Mężczyzna udał się więc w podróż, ale w jej trakcie otrzymał na prywatną skrzynkę mailową informację, że urlop nie został mu jednak udzielony. Ku zdziwieniu koordynatora, pojawił się więc w pracy. Ostatecznie został jednak zwolniony między innymi za to, że przez kilka dni w zakładzie się nie stawił. Pracodawca podtrzymywał też, że złożony wniosek dotyczył urlopu zaległego, który w międzyczasie został już wykorzystany. Aby podanie było ważne, powinno zostać napisane jeszcze raz i jasno wskazywać na chęć wybrania urlopu bieżącego. Dodatkowym argumentem było rzekome nadużywanie pozycji podwładnego, który – jako członek zarządu związku zawodowego – był chroniony przed zwolnieniem.
Sprawa i tak wygrana
Sąd ocenił z kolei, że w żaden sposób nie wykazano, jakoby zwolniony nadużywał swoich uprawnień. A nawet gdyby tak było, to sprawę i tak by wygrał, bo „doszło do ciężkiego naruszenia obowiązków przez pracodawcę, a nie pracownika”. Przypomniał, że nieudzielenie przysługującego urlopu wypoczynkowego lub bezpodstawne obniżenie jego wymiaru zagrożone jest karą grzywny nawet do 30 tys. zł. W skrajnych zaś przypadkach uznane może zostać za przestępstwo, za popełnienie którego może grozić do dwóch lat pozbawienia wolności.
Sąd wskazał, że skoro egzaminator planował wyjazd, podczas którego towarzyszyć miało mu kilkanaście innych osób, logiczne jest, że próbował „zaklepać” sobie lipcowe wolne już na początku roku. Składanie wniosku dwa tygodnie przed urlopem jest bowiem zwyczajem, a nie prawem, więc nawet jeśli pracodawca próbowałby wpisać go do wewnętrznego regulaminu, to postąpiłby sprzecznie z przepisami kodeksu pracy.
Pracodawca płaci za brak komunikacji
Jak komentuje radca prawny Filip Firut z kancelarii Sendero, sądy pracy bardzo surowo rozliczają pracodawców za wszelkie braki w komunikacji między nimi a ich pracownikami. - W opisywanej sprawie te braki polegały przede wszystkim na tym, że wniosek urlopowy pracownika nie został „załatwiony”. Dodatkowo pracodawca (a właściwie osoby działające w jego imieniu) odmówiły pracownikowi informacji związanej z korespondencją, która została do tego pracownika skierowana. Między pracownikiem i pracodawcą utrzymywał się stan niepewności – wskazuje ekspert. Podkreśla, że odpowiedzialność za niego poniósł ostatecznie ten drugi, zaś zła komunikacja staje się często przyczyną przegranych przez szefostwo spraw.
Z kolei adw. Paweł Krzykowski z kancelarii BKB Baran Książek Bigaj wskazuje, że sąd uznał, iż „powinnością pracodawcy jest responsywność w sytuacji, gdy pracownik prosi o informację, czy może udać się na urlop”. – Jeśli pracodawca ma wątpliwość, czy dany pracownik podtrzymuje swój wniosek urlopowy, to powinien o to wprost zapytać pracownika – wyjaśnia ekspert.
Sygn. akt: IV P 50/22