Sąd Okręgowy w Gdańsku nieprawomocnym wyrokiem nakazał zapłacić uniwersytetowi 60 tys. zł za bezprawne wykorzystanie zdjęć autorstwa byłego pracownika, który podnosił, że jego majątkowe prawa autorskie zostały naruszone. Nakazał też przeproszenie mężczyzny.

Rozpatrywaną sprawę inaczej oceniała uczelnia. Stała na stanowisku, że może używać zdjęć wykonanych przez zatrudnionego w ramach tzw. prawa do utworów pracowniczych.

Sąd wyjaśnił jednak, że jeśli w podpisanej z podwładnym umowie nie było mowy o wykonywaniu fotografii, to nie ma znaczenia, że zajmował się nimi w godzinach pracy.

Kto ma prawo do zdjęć?

Mężczyzna, który pozwał były zakład pracy, był zatrudniony na stanowisku kierownika biura rektora, a częściowo też jako rzecznik prasowy; organizował uczelniane spotkania i imprezy, kontaktował się z mediami. Robienie zdjęć na potrzeby uniwersytetu nie było jego zadaniem, ale zajmował się tym, bo fotografia od dawna była jego pasją. Pracował na własnym sprzęcie, lepszym niż ten uczelniany, bywało, że również w czasie wolnym. Kadry zapisywał na służbowym komputerze i sam decydował, które z nich – i czy w ogóle – udostępni na potrzeby promocji instytucji. Dbał, by opatrzona zostały jego nazwiskiem. Uczelnia na etacie zatrudniła też fotografa.

Sąd wziął pod uwagę, że sporne zdjęcia – portrety kadry uczelnianej, zapisy relacji z imprez okolicznościowych, kadry przedstawiające budynek uniwersytetu i jego wnętrza – za każdym razem miały indywidualny charakter. Nie uznał argumentu uczelni, jakoby zdjęcia nie spełniały wymogów, jakie „stawiane” są dziełom (by uznać je za utwory).

Powołując się na opinię biegłego, sąd podkreślił bowiem, że na finalny efekt wpływał szereg elementów będących wynikiem wyborów autora: kadrowanie, kompozycja, ekspozycja, głębia czy ostrość. Wszystko to świadczy o tym, że sporne fotografie są utworami, a zatem autorowi przysługuje prawo do roszczenia o odszkodowanie.

Kluczowa umowa

Sąd wskazał, że jeśli w umowie o pracę podwładny nie miał wpisanego obowiązku robienia zdjęć, to nie mogą one później stać się utworami pracowniczymi.

Do tego nie wystarczy wykazanie jakiegokolwiek związku łączącego powstanie utworu ze stosunkiem pracy. Niezbędne jest, aby jego stworzenie było efektem wykonywania obowiązków wynikających ze stosunku pracy; aby leżało w zakresie zadań i obowiązków pracownika. Te zaś mogą zostać zapisane w umowie lub zawarte w bezpośrednich poleceniach służbowych, ale wydanych z uwzględnieniem granic obowiązków zatrudnionego.

Omawiane kwestie uregulowane zostały w art. 12 ustawy o prawie autorskim. Wskazuje ona, że zatrudniający, którego pracownik stworzył utwór w ramach wykonywanych przez siebie obowiązków, w chwili jego przejęcia nabywa też do niego autorskie prawa majątkowe, chyba że łącząca strony umowa stanowi inaczej.

SO wyjaśnił, że podstawą do stwierdzenia pracowniczego charakteru utworu – w rozumieniu przepisów prawa autorskiego – nie jest fakt, że autor posłużył się urządzeniem lub materiałami należącymi do zakładu pracy czy fakt, że utwór stworzył w czasie pracy lub tolerował, że zakład eksploatował utwór bez porozumienia z nim.

Sąd nie przyznał jednak jednozłotowego zadośćuczynienia, uznając, że taka kwota świadczy jedynie o chęci bezsensownego eskalowania konfliktu.

Sygnatura akt: XVII GW 150/21