Minister pracy przygotował ostateczną wersję nowelizacji kodeksu pracy. Jest ona znacznie korzystniejsza dla milionów osób zatrudnionych obecnie na umowach terminowych. Przewiduje, że zatrudnieni na czas określony będą mogli doliczyć sobie przepracowaną już umowę do nowego limitu maksymalnie trzech takich umów dozwolonych po zmianach. Pracodawcy są mniej zadowoleni ze zmiany.

Firmy same wyzerują

– To niekorzystna dla pracodawców zmiana – komentuje Maciej Sekunda, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Jest to jednak zgodne z obecną linią orzecznictwa naszego Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości UE. Może to jednak sprawić, że niektórzy pracodawcy zdecydują się na samodzielne wyzerowanie tego licznika i po prostu zwolnią zatrudnionych na czas określony tuż przed wejściem nowelizacji w życie – wskazuje.

Tego rodzaju traktowanie pracowników niewiele da przedsiębiorcom, bo po zmianach w kodeksie pracy pojawi się nowy limit dozwolonego zatrudnienia na czas określony. Wyniesie maksymalnie 33 miesiące.

Nie będzie przy tym miał znaczenia fakt, czy te umowy zostaną zawarte jedna po drugiej czy też dojdzie do przekroczenia dozwolonego okresu zatrudnienia na umowach oddzielonych kilkuletnimi odstępami. Zgodnie z nowelą liczenie stażu pracy na umowach na czas określony rozpocznie się jednak dopiero po zmianie przepisów. Nie ma więc mowy o tym, by do tego limitu wliczał się staż sprzed nowelizacji.

Obiektywne obejście

Związki zawodowe zwracają jednak uwagę, że nowe ograniczenia będzie można łatwo ominąć.

Reklama
Reklama

– Nowelizacja przewiduje, że nawet po zmianach pracodawcy będą mogli zawierać umowy na czas określony na okres dłuższy niż 33 miesiące, jeśli stwierdzą, że jest to dla nich uzasadnione i niezbędne – mówi Anna Reda, ekspertka NSZZ „Solidarność". – Ten zapis jest tak ogólny, że trudno będzie zweryfikować po zmianach, kiedy firma będzie mogła zawierać dłuższe umowy na czas określony, a kiedy już nie. Może się więc okazać, że pracodawcy zaczną się powszechnie powoływać na swoje uzasadnione i niezbędne potrzeby i w ten sposób omijać stosowanie limitu 33 miesięcy dozwolonego zatrudnienia na umowach terminowych.

Interpretacją takich zapisów będą więc musiały się zająć sądy pracy z Sądem Najwyższym włącznie. Potrwa to jednak kilka lat, zanim sędziowie ustalą, jak należy rozumieć nowe przepisy.

Nowelizacja musi teraz zostać zaakceptowana przez Radę Ministrów i w ciągu kilku najbliższych tygodni trafi do Sejmu. Zmiany wejdą w życie po upływie sześciu miesięcy od opublikowania w Dzienniku Ustaw.