Wszelkie działania wpływające na poprawę bezpieczeństwa we flocie oprócz oszczędności związanych z niższymi kosztami ubezpieczeń przekładają się na sprawność funkcjonowania organizacji, eliminację przestojów uszkodzonych pojazdów oraz redukcję kosztów związanych z organizacją napraw i likwidacji szkód oraz absencją pracowników poszkodowanych w wypadkach. Bezpieczna jazda (czy przejazdy na zoptymalizowanych dzięki systemowi GPS trasach) to także mniejsze zużycie paliwa, a tym samym spore oszczędności w obszarze generującym chyba największe koszty związane z eksploatacją floty pojazdów.
W przypadku dużych flot warto pomyśleć o zastosowaniu działań, które wymagają wydania pieniędzy, gdyż inwestycje te zwrócą się dzięki temu, że stłuczek i kolizji będzie mniej.
– Kosztowe metody obniżania szkodowości to przede wszystkim analiza szkód pod kątem ich przyczyn i pomoc w ich wyeliminowaniu lub ograniczaniu – wyjaśnia Konrad Owsiński.
Zaliczają się do nich:
- doszkalanie kierowców w szkołach jazdy lub na symulatorach – trenowanie np. parkowania lub zachowania właściwej odległości do pojazdu poprzedzającego lub manewrów samochodem obciążonym towarem,
- wyposażenie samochodów np. w czujniki cofania w przypadku, gdy występuje dużo szkód parkingowych związanych z cofaniem pojazdów,
- zastosowanie telematyki i odpowiednich stylów jazdy może obniżyć zużycie paliwa i części eksploatacyjnych pojazdów, a także liczbę i wartość szkód.
Rozwiązania telemetryczne są w stanie dostarczyć menedżerowi floty oraz ubezpieczycielowi danych dotyczących dokładnych tras, prędkości, przeciążenia czy nawet stylów jazdy kierowców.
– Proponujemy takie rozwiązania, szczególnie w przypadku dużych flot transportowych, gdzie pojazdy są stale w ruchu, a dane dostarczane do analizy pozwalają dokładnie poznać profil naszego klienta – mówi Przemysław Bona, kierownik ds. ubezpieczeń flotowych Generali. – Wadą tego typu rozwiązań są niestety koszty, gdyż program naprawczy we flocie powinien być przeprowadzony dla co najmniej 60 proc. taboru, a docelowo dla wszystkich pojazdów. Koszty takiego szkolenia potrafią wynieść nawet do 50 tys. zł rocznie.
Czasem jednak niewiele potrzeba, żeby ograniczyć szkodowość. Na przykład w firmie, w której badania wykazały dużo szkód parkingowych związanych z cofaniem, towarzystwo ubezpieczeniowe współfinansowało czujniki cofania i szkodowość spadła z 40 do 10 proc. – dodaje Przemysław Bona.
Mali przedsiębiorcy, którzy mają na przykład pięć samochodów dostawczych, zazwyczaj nie mogą sobie pozwolić na duże wydatki związane ze szkoleniami z bezpiecznej jazdy, gdyż mogą one sięgać nawet 40 proc. kosztów pakietu ubezpieczeniowego flot. Dlatego poprzestają oni zwykle na bezkosztowej poprawie szkodowości, co również przynosi rezultaty.
—r.s.