Na jutrzejszym posiedzeniu Rada Ochrony Pracy zajmie się dość poważnym problemem dotyczącym braku jednolitego systemu zliczającego wypadki przy pracy.
Wypadkami zajmuje się zarówno Główny Urząd Statystyczny, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, jak i Państwowa Inspekcja Pracy. Każde z nich ma inną metodę szacowania liczby wypadków przy pracy i określania ich przyczyn.
Nie mniej ważnym problemem jest to, że nie wszystkie wypadki są oficjalnie zgłaszane. Choć jest to problem wszystkich europejskich państw, w Polsce nie zgłasza się także wypadków, w wyniku których pracownik odniósł ciężkie obrażenia lub wręcz śmiertelnych.
Według danych Centralnego Instytutu Ochrony Pracy do GUS nie trafiają informacje nawet o co czwartym takim wypadku. Szczególnie dotyczy to najmniejszych przedsiębiorstw.
Przykładowo, w 2012 r. ZUS zarejestrował ponad 115 tys. wypadków przy pracy w firmach zatrudniających ponad dziewięciu pracowników, w tym 1 tys. wypadków ciężkich i śmiertelnych. Tymczasem do GUS trafiła informacja tylko o 85 tys. wypadków, w tym tylko 800 ciężkich i śmiertelnych. Jeszcze inne dane podaje Państwowa Inspekcja Pracy.
Rozwiązaniem problemu mogłoby być połączenie baz informacyjnych tych trzech instytucji, tak by wspólnie gromadziły wiadomości na temat jak największej liczby wypadków.
Niezbędna jest także reforma zbierania informacji o przyczynach wypadków. CIOP rekomenduje więc zmiany w ankiecie, którą przedsiębiorcy wypełniają po wypadku. Zawiera ona zbyt wiele pytań otwartych. Powinny zostać uszczegółowione. Rada Ochrony Pracy będzie też analizowała okoliczności sprawiające, że co roku kilkadziesiąt tysięcy osób traci zdrowie w pracy.