Na stronie sklepu internetowego wybija się napis: „Kupując u nas, masz aż 14 dni do namysłu. W takim czasie możesz odstąpić od umowy". W ten sposób przedsiębiorca chciał uatrakcyjnić swoją ofertę i wyróżnić się na tle konkurencji. I rzeczywiście w pewnym stopniu się wyróżnia. W większości tego typu sklepów klienci mogą się bowiem spotkać ?z informacją, że mają prawo odstąpić od umowy zawartej przez internet ?i że mają na to dziesięć dni. Tak stanowią bowiem przepisy, które ?w szczególny sposób regulują zasady dokonywania zakupów poza lokalem przedsiębiorstwa, np. w trakcie specjalnych pokazów, oraz na odległość, np. przez internet.
Jest o tym mowa w ustawie ?o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (DzU z 2012 r. poz. 1225). Zgodnie z jej art. 7 konsument, który zawarł umowę na odległość, może od niej odstąpić bez podania przyczyn, składając stosowne oświadczenie na piśmie w terminie dziesięciu dni od daty podpisania umowy (przy usługach) lub otrzymania zamówionego towaru (przy zakupach produktów).
Co istotne, jak dalej wskazują przepisy tej ustawy, przedsiębiorca nie tylko może, ale wręcz musi poinformować każdego klienta o tym, że takie prawo mu przysługuje. Nie wolno więc reklamować swojego sklepu hasłem typu: „u nas masz aż dziesięć dni na odstąpienie od umowy", „tylko u nas masz dziesięć dni do namysłu", „kupując w naszym sklepie, nic nie ryzykujesz. Masz dziesięć dni, żeby odstąpić od umowy". Wszystkie te zwroty sprawiają bowiem wrażenie, jakby prezentowały jakieś specjalne uprawnienia, wyróżniały ofertę przedsiębiorcy na tle konkurencji. Tymczasem nic takiego nie następuje, ponieważ każdy przedsiębiorca, który oferuje ?w internecie swoje produkty konsumentom, musi im zapewnić czas na odstąpienie od umowy (przekazując także odpowiedni formularz ?i informując o wyjątkach od tego prawa).
10 czy 14 dni
Jednak w pierwszym przykładzie mowa jest o 14 dniach. W tym przypadku przedsiębiorca poszedł dalej. Nie tylko zgodnie z przepisami zagwarantował dziesięciodniowy termin, ale też wydłużył go o cztery kolejne dni, do czego nie był zobowiązany. No właśnie, nie był. Jednak już wkrótce to się zmieni. A wszystko za sprawą nowej ustawy z 30 maja 2014 r. o prawach konsumenta. Została ona opublikowana w Dzienniku Ustaw z 24 czerwca, a to oznacza, że wejdzie w życie 25 grudnia bieżącego roku. I właśnie od tej daty zacytowana na samym początku reklama przedsiębiorcy będzie już niezgodna z prawem. Zacznie bowiem prezentować to, co przysługuje konsumentom z mocy przepisów, jako element wyróżniający ofertę przedsiębiorcy. Nowa ustawa wprowadza bowiem 14-dniowy termin na odstąpienie od umowy. Działanie przedsiębiorcy zostanie więc potraktowane jako nieuczciwa praktyka rynkowa.
Odśwież stronę
Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym sama praktyka rynkowa to działanie lub zaniechanie przedsiębiorcy, sposób postępowania, oświadczenie lub informacja handlowa, w szczególności reklama i marketing, bezpośrednio związane z promocją lub nabyciem produktu przez konsumenta. Taką definicję zawiera art. 2 pkt 4. Z kolei zgodnie z art. 4 praktyka rynkowa stosowana przez przedsiębiorców wobec konsumentów jest nieuczciwa, jeżeli jest sprzeczna z dobrymi obyczajami i w istotny sposób zniekształca lub może zniekształcić zachowanie rynkowe przeciętnego konsumenta przed zawarciem umowy dotyczącej produktu, w trakcie jej zawierania lub po jej zawarciu. Wreszcie art. 7 wskazuje, że nieuczciwymi praktykami rynkowymi w każdych okolicznościach są praktyki rynkowe wprowadzające w błąd, w tym prezentowanie uprawnień przysługujących konsumentom z mocy prawa jako cechy wyróżniającej ofertę przedsiębiorcy (art. 7 pkt 10). Dlatego przedsiębiorcy, którzy do tej pory z własnej woli rozszerzali uprawnienia konsumentom, jeśli chodzi o długość terminu do odstąpienia od umowy, przygotowując się np. do wejścia ?w życie nowych przepisów, muszą pamiętać o tym, żeby po 25 grudnia nie reklamować tego uprawnienia jako cechy wyróżniającej ich ofertę.