– Mimo możliwości stosowania zróżnicowanych kryteriów oceny ofert oraz zachęcania zamawiających do korzystania z kryteriów pozacenowych w 2013 r. jako jedyne kryterium wybrano ceny w 92 proc. zamówień o wartościach poniżej progów UE i w 85 proc. – powyżej progów UE – informuje Anita Wichniak-Olczak, rzecznik Urzędu Zamówień Publicznych.

Tylko prywatnie jesteśmy racjonalni

– Te dane to fatalne świadectwo dla naszego systemu zamówień – ocenia poseł Adam Szejnfeld, którzy przygotowywał propozycję zmian prawa zamówień publicznych (właśnie został wybrany na europosła). – Przecież dokonując prywatnych zakupów, wybieramy towary czy usługi o najlepszym stosunku jakości do ceny. Tymczasem się okazuje, że takiej racjonalnej zasady nie udaje się zastosować do publicznych wydatków – mówi poseł Szejnfeld.

Podkreśla, że w przygotowanym przez Klub PO projekcie ustawy znajduje się m.in. propozycja, by zamawiający stosujący jako jedyne kryterium cenę musiał wykazać, że przyjęcie innych kryteriów nie przyczyni się do zmniejszenia wydatków publicznych – w całym okresie korzystania z przedmiotu zamówienia.

Janusz Niedziela, radca prawny zajmujący się zamówieniami publicznymi, mówi jednak, że kwestię ceny jako jedynego kryterium często się demonizuje.

– W wielu wypadkach jest ono jak najbardziej racjonalne. Wszyscy mamy w pamięci kłopoty z budową autostrad, jednakże to nie sama cena była tam problemem, ale zła koncepcja przeprowadzenia inwestycji, m.in. przerzucenie zbyt wielu rodzajów ryzyka na wykonawców – mówi mec. Niedziela.

Dodaje też, że oczywiście są przetargi, w których zastosowanie wyłącznie kryterium cenowego nie jest najlepszym rozwiązaniem, np. w wypadku usług intelektualnych, konsultingu.

W Unii inaczej

Włodzimierz Dzierżanowski, prezes zarządu Grupy Doradczej Sienna, były wiceprezes UZP, podkreśla, że w innych krajach europejskich kryterium cenowe bywa stosowane jako jedyne czasem tylko w 20 proc. przetargów.

– To oczywiście nie znaczy, że musimy przyjąć, iż u nas jest gorzej. Kryterium cenowe, gdy mamy dobrze opisany przedmiot zamówienia, może być wystarczające. Jednak naszym problemem jest to, że jest ono stosowane m.in. do usług trudno mierzalnych, np. intelektualnych czy kateringowych – mówi Dzierżanowski.

Jego zdaniem winien jest tu system kontroli zamawiających, który każe im się tłumaczyć, czemu nie wybrali najtańszej oferty.

Wichniak-Olczak zwraca z kolei uwagę, że ze sprawozdania za ubiegły rok wynika także częste korzystanie z przetargów nieograniczonych (ponad 80 proc.).

– To pozytywna tendencja, wskazująca na dużą konkurencyjność. Aż 88 proc. postępowań było inicjowanych przez ogłoszenie – dodaje rzecznik UZP.

Inaczej ocenia te dane Dzierżanowski. – Niepokoi właśnie to, że rzadko są stosowane tryby pozwalające na bardziej staranny wybór wykonawców – mówi.