Sąd Najwyższy zajął się wczoraj pozwem wieloletniego prezesa oddziału PGE Dystrybucja. Zażądał on od byłego pracodawcy wypłaty wynagrodzenia za powstrzymywanie się od zatrudnienia u konkurencji po tym, jak odszedł z firmy. Gdy spółka odmówiła wypłaty kilkuset tysięcy złotych, sprawa trafiła do sądu.

Cenny know-how

Pierwotnie sprawa została rozstrzygnięta na korzyść byłego prezesa. Sąd wskazał, że w okresie zakazu konkurencji pracował w spółce zajmującej się przesyłem energii elektrycznej. A zgodnie z prawem energetycznym takie spółki nie mogą ze sobą konkurować. Sąd przyznał więc byłemu prezesowi wynagrodzenie za powstrzymywanie się od działalności konkurencyjnej. Sprawa wtedy po raz pierwszy trafiła do Sądu Najwyższego. Ten uznał w wyroku z 22 listopada 2012 r. (sygn. I PK 159/12), że działalność obu spółek krzyżuje się w wielu miejscach, istnieje zatem bardzo duże prawdopodobieństwo, że doszło do naruszenia zakazu konkurencji. Tym bardziej że były prezes, przechodząc do firmy działającej w tej samej branży, dysponował istotnymi informacjami oraz tajemnicami handlowymi, produkcyjnymi, inwestycyjnymi oraz organizacyjnymi.

Sądy powszechne, ponownie rozpoznając sprawę, odmówiły jednak byłemu prezesowi prawa do wynagrodzenia za powstrzymywanie się od konkurencyjnej działalności. Tym razem to on złożył skargę kasacyjną. Dowodził w niej, że spółki działające w różnych gałęziach branży energetycznej nie mogą być konkurencyjne wobec siebie.

– To tak jakby mówić, że przykładowo komornik prowadzi działalność konkurencyjną w stosunku do adwokatów, a adwokaci stanowią konkurencję dla notariuszy – tłumaczył w czasie rozprawy Grzegorz Radwański, adwokat prezesa.

– Prezes miał 25-letnie doświadczenie w pracy w tej branży, pozwalającą na ocenę możliwości inwestycyjnych na danym obszarze, bez względu na to, w której z tych spółek był zatrudniony – ripostowała Eliza Rurewicz, radca prawny PGE.

Konkurencja indywidualna

Sąd Najwyższy w wyroku z 8 stycznia 2014 r. (sygnatura akt I PK 146/13) oddalił skargę kasacyjną prezesa.

– Nie można przyjąć, że jeśli pomiędzy dwiema firmami nie ma konkurencji w sensie publicznym, to nie obowiązuje także prywatna umowa z pracownikiem o zakazie konkurencji indywidualnej – stwierdził Zbigniew Korzeniowski, sędzia SN, w uzasadnieniu do wyroku. – Ważne jest to, czy wiedza i umiejętności pracownika nabyte u byłego pracodawcy nie naruszają jego interesów, gdy są wykorzystywane na rzecz nowego pracodawcy.

prof. Arkadiusz Sobczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Wyrok Sądu Najwyższego pokazuje, iż do złamania  zakazu konkurencji po ustaniu zatrudnienia dochodzi, gdy firmy były powiązane biznesowo i miały tych samych klientów. Może się zatem okazać, że pracownik, który przejdzie na identyczne stanowisko do firmy działającej w tej samej branży, nie naruszy zakazu konkurencji.  Przykładem może być sytuacja, gdy pracownik przechodzi z firmy produkującej najtańsze długopisy, do producenta ekskluzywnych piór wiecznych. Chociaż działają w tej samej branży, nie konkurują ze sobą, ponieważ zaspokajają potrzeby różnych klientów. W takim przypadku egzekwowanie zakazu zatrudnienia naruszałoby konstytucyjne prawo każdego obywatela do pracy.