Przed rezygnacją, kontrahenta trzeba ostrzec

- Zamierzam wycofać się z kontraktu z dostawcą. Spóźnia się z dużą partią towarów. Wprawdzie pierwsze trzy dostawy były w terminie, ta jednak jest opóźniona już tydzień. To zaś powoduje, że nie mogę wywiązać się z zobowiązań wobec moich klientów. Dostawca ten ma jeszcze – zgodnie z umową – za trzy tygodnie przywieźć do magazynu kolejną partię towarów. Boję się, że sytuacja się powtórzy. Co powinienem zrobić?

Możliwość odstąpienia od umowy w przypadku, gdy jedna ze stron dopuszcza się zwłoki w wykonaniu zobowiązania z umowy wzajemnej dopuszcza kodeks cywilny w art. 491. W takiej sytuacji strona, która rozważa odstąpienie od umowy (czyli czytelnik), powinna wyznaczyć stronie pozostającej w zwłoce odpowiedni dodatkowy termin na wykonanie zobowiązania, wskazując, że w razie bezskutecznego jego upływu będzie uprawniona do odstąpienia od umowy. Długość tego terminu ma z jednej strony stwarzać dłużnikowi realną możliwość spełnienia świadczenia objętego zwłoką, z drugiej jednak nie powinna narażać uprawnionego na zbędną stratę czasu.  Musi więc uwzględniać rodzaj świadczenia, jakie jest zobowiązany spełnić dłużnik. Trzeba też pamiętać, że samo zagrożenie odstąpieniem od umowy  powinno być wyraźne (a nie wynikać z kontekstu okoliczności).

Przedsiębiorca ma też możliwość bądź bez wyznaczenia terminu dodatkowego, bądź też po jego bezskutecznym upływie żądać wykonania zobowiązania i naprawienia szkody wynikłej ze zwłoki.

Sytuacja nieco komplikuje się, gdy świadczenia obu stron są podzielne i tak jak w tym przypadku dostawa określonego towaru ma nastąpić partiami. Wtedy, jeżeli jedna ze stron dopuszcza się zwłoki tylko co do części świadczenia, uprawnienie do odstąpienia od umowy przysługujące drugiej stronie ogranicza się, według jej wyboru, albo do tej części, albo do całej reszty niespełnionego świadczenia.

Strona może także odstąpić od umowy w całości, jeżeli wykonanie częściowe nie miałoby dla niej znaczenia ze względu na właściwości zobowiązania albo ze względu na zamierzony przez nią cel umowy, wiadomy stronie będącej w zwłoce. W tym jednak przypadku wydaje się, że tak nie będzie.

Decydując się na odstąpienie od umowy, trzeba pamiętać, że nie każde opóźnienie w spełnieniu świadczenia do tego uprawnia drugą stronę, a jedynie takie, które jest następstwem okoliczności, za które strona ponosi odpowiedzialność, zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz postanowieniami umowy. A to oznacza, że jedynie sam obiektywny fakt, że kontrahent spóźnia się ze spełnieniem swojego świadczenia, nie powoduje jeszcze, że druga strona może wyznaczyć termin na spełnienie tego świadczenia z zagrożeniem, że w razie jego bezskutecznego upływu będzie mogła od umowy odstąpić. Konieczne jest jeszcze wykazanie, że brak świadczenia w terminie został spowodowany okolicznościami, za które dany kontrahent jest odpowiedzialny.

Samo odstąpienie od umowy wykonuje się przez złożenie odpowiedniego oświadczenia – najlepiej na piśmie, by w razie wątpliwości łatwo było udowodnić swoje racje.

—Łukasz Sitek

Była zguba, jest zapłata

- Prowadzimy restaurację. Wywiesiliśmy informację, że „w przypadku zaginięcia lub zniszczenia garderoby szatnia nie ponosi odpowiedzialności". Nie pobieramy opłat, choć klienci zwykle zostawiają drobne dla osób, które podają im z szatni kurtkę. Ostatnio – w niewiadomych okolicznościach – doszło do zniknięcia kurtki jednej z klientek. Teraz chce nas obciążyć odpowiedzialnością. Czy ma do tego prawo?

Tak. Zasada jest taka, że przedsiębiorca odpowiada za kurtki i płaszcze przyjęte na przechowanie. I to nawet wtedy, gdy nie pobiera za to opłaty. Oznacza to, że gdy coś z szatni zginie, przedsiębiorca poniesie odpowiedzialność. W tym przypadku za brak dbałości i troski o mienie klienta.

Klientka restauracji może się domagać od przedsiębiorcy naprawienia szkody. Podstawą żądania jest art. 471 kodeksu cywilnego. Wynika z niego, że przedsiębiorca obowiązany jest do naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. A skoro zobowiązał się do przechowania i troski o garderobą, to zobowiązania nie wykonał.

Z chwilą oddania kurtki w szatni restauracji, dochodzi do zawarcia umowy przechowania. Jej stronami są konsument i prowadzący lokal, a przedmiotem umowy – zobowiązanie się przechowawcy do zachowania w stanie niepogorszonym rzeczy ruchomej oddanej mu na przechowanie (co wynika z treści art. 835 k.c.).

Sąd Najwyższy orzekł, że „zakład gastronomiczny odpowiada za utratę lub uszkodzenie odzieży wierzchniej pozostawionej przez konsumenta nie tylko wtedy, gdy w zakładzie jest płatna, strzeżona szatnia, lecz również wówczas, gdy z charakteru lokalu i rodzaju spożywanych posiłków wynika, że konsumenci z reguły pozostawiają odzież wierzchnią na znajdujących się w zakładzie wieszakach" (wyrok SN z 16 grudnia 1977 r. III CZP94/77). Sąd podkreślił, że od tej odpowiedzialności nie zwalnia ogłoszenie, iż zakład za pozostawioną przez konsumenta odzież nie odpowiada.

W opinii SN również wtedy, gdy nie jest wyznaczona odrębna szatnia z numerkami, jest rzeczą oczywistą, że klient oddający garderobę zawiera równocześnie z zakładem umowę przechowania mającą charakter umowy ubocznej w stosunku do zasadniczej, jaką stanowi umowa o świadczenie określonej usługi. „Tym samym do zawarcia umowy ubocznej o przechowanie może dojść również w tych zakładach, w których nie ma odrębnej szatni, istnieją jedynie proste urządzenia, np. wieszaki" – podsumował SN.

Za szkodę spowodowaną zaginięciem garderoby złożonej przez konsumenta korzystającego z usług zakładu gastronomicznego (restauracji, kawiarni itp.) w czynnej szatni ponosi odpowiedzialność przedsiębiorstwo prowadzące taki zakład nawet wtedy, gdy szatnię prowadzi i obsługuje pracownik innego przedsiębiorstwa zajmującego się profesjonalnie ochroną mienia. Zdecydował tak Sąd Najwyższy w wyroku z 27 listopada 1985 r. (III CRN 387/85).

Na marginesie warto zaznaczyć, że za utratę garderoby odpowiedzialność może ponieść również przedsiębiorca prowadzący zakład fryzjerski lub kosmetyczny. W tym wypadku klienci również pozostawiają okrycie wierzchnie.

—ł.s.

Od odpowiedzialności za ukradzioną kurtkę nie zwalnia ogłoszenie, że restauracja za pozostawioną przez konsumenta odzież nie odpowiada

Dłużnika do niczego nie zmusimy po terminie

- Zmienialiśmy siedzibę firmy. Przy okazji część dokumentów gdzieś się zawieruszyła. Teraz księgowa – zupełnie przypadkiem – odnalazła fakturę, za którą nie zapłacił jeden z kontrahentów. Niestety obawiam się, że wytoczenie powództwa o zapłatę nic nie da, bo niebawem zobowiązanie to się przedawni i pewnie pozew zostanie odrzucony. Czy jest sens kierować sprawę do sądu?

W relacjach między przedsiębiorcami brak zapłaty przez jedną ze stron to nic nadzwyczajnego. Ale rzeczywiście lepiej nie dopuszczać do przedawnienia powstałych w ten sposób zobowiązań. To dlatego, że odzyskanie pieniędzy od dłużnika może być trudne lub wręcz niemożliwe. Wystarczy, że powoła się on na zarzut przedawnienia a wierzyciel nic nie wskóra.

Co prawda po przedawnieniu zobowiązanie nie wygasa, przekształca się jednak w tzw. zobowiązanie naturalne, którego cechą jest to, że nie można go przymusowo zrealizować. A to oznacza, że dłużnik może zapłacić, jeśli będzie chciał. Wierzyciel do niczego go jednak nie zmusi i to nawet w sądzie. Jeśli więc dłużnik podniesie zarzut przedawnienia, sąd oddali wniesione przeciwko niemu powództwo i wierzyciel zostanie z niczym. Jeśli jednak dłużnik nie powoła się na zarzut przedawnienia i np. zapłaci to, co jest winien przedsiębiorcy-wierzycielowi, to nie będzie potem mógł żądać zwrotu tak uregulowanej należności.

Na podniesienie przez dłużnika zarzutu przedawnienia a tym samym skorzystanie z możliwości uniknięcia zapłaty pozwalają przepisy kodeksu cywilnego. Z art. 117 § 2 k.c. wynika, że po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia. Jeśli więc dłużnik z tej możliwości skorzysta, nie da się przysługującego wierzycielowi roszczenia skutecznie dochodzić.

Istotne jest to, że nie zawsze  wierzyciel zdany jest na dłużnika i na to, czy uzna on roszczenie – mimo przedawnienia – za zasadne, a tym samym zrzeknie się korzystania z zarzutu przedawnienia, czy też przeciwnie – będzie twierdził, że minął już ustawowy termin na skuteczne dochodzenie roszczenia i teraz płacić już nie musi. W pewnych wypadkach wierzyciel może liczyć na sąd, który może podniesionego przez dłużnika zarzutu przedawnienia zwyczajnie nie uwzględnić. Oczywiście nie ma tu mowy o widzimisię sądu. Taką decyzję może podjąć tylko wtedy, gdy są ku temu powody. Z pomocą wierzycielom przychodzi art. 5 k.c. Zgodnie z nim nie można czynić ze swego prawa użytku, który byłby sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego.

Jeśli zatem postępuje tak dłużnik, to jego działanie (lub zaniechanie) nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony. Tym samym dłużnikowi, który powołał się na przedawnienie, można postawić zarzut naruszenia zasad współżycia społecznego.

Jak więc widać, pozew warto złożyć. To, jak zakończy się sprawa, zależy w dużej mierze od zachowania dłużnika i tego, jak oceni je sąd.

—ł.s.

Ta nazwa należy do mnie

- Prowadzę działalność pod określoną firmą. Inny przedsiębiorca, działa pod firmą podobną do mojej. Ma to na celu podebranie mi klientów poprzez wprowadzenie ich w błąd. Co w takiej sytuacji mogę zrobić?

Każdemu przedsiębiorcy przysługuje prawo do ochrony jego firmy, czyli nazwy. Firmą przedsiębiorcy – osoby fizycznej będzie jego imię i nazwisko, z ewentualnymi innymi dodatkowymi elementami („Jan Kowalski usługi budowlane"). Firmą osoby prawnej  jest jej nazwa, która może być podana w skrócie, a także określać przedmiot działalności, czy też jej siedzibę i inne kwestie. Firma nie może wprowadzać w błąd, co do przedsiębiorcy, ani przedmiotu działalności.

Gdy występują w obrocie dwie zbliżone firmy, przedsiębiorca funkcjonujący na rynku wcześniej ma prawo do roszczenia. Przede wszystkim może żądać zaniechania takiego działania. Żądanie to może na przykład odnosić się do zmiany firmy łudząco podobnej do firmy innego przedsiębiorcy. Nie chodzi oczywiście o dążenie do zupełnego zablokowania podejmowanej przez innego przedsiębiorcę działalności gospodarczej, ale do wyeliminowania bezprawności, czyli sytuacji, gdy konsumenci wprowadzani są w błąd.

Inne możliwe roszczenia pokrzywdzonego przedsiębiorcy dotyczyć mogą:

- usunięcia skutków dokonanego naruszenia firmy,

- złożenia stosownych oświadczeń zmierzających do usunięcia skutków naruszenia firmy,

- wydania korzyści uzyskanej przez osobę, która dopuściła się naruszenia firmy,

- naprawienia poniesionej szkody.

Roszczenia odszkodowawcze mogą być skutecznie kierowane w przypadku, gdy poszkodowany będzie w stanie dokładnie wykazać wysokość poniesionej szkody. W przypadku naruszenia prawa do firmy ustawodawca nie przewiduje możliwości kierowania przez przedsiębiorcę żądania zadośćuczynienia za krzywdę moralną, która miałaby zostać wyrządzona poprzez naruszenie prawa do firmy. Wskazane powyżej roszczenia można kierować, gdy firma nie została jeszcze oficjalnie ustanowiona, ale żądanie w tym zakresie zostało zgłoszone do właściwego rejestru.

W praktyce niedopuszczalne jest funkcjonowanie dwóch przedsiębiorców o takich samych lub łudząco podobnych firmach w ramach tego samego rynku – zarówno w zakresie rzeczowym, jak i terytorialnym. Jeżeli w podobnej branży działa dwóch przedsiębiorców o podobnych firmach, ale w różnych, odległych od siebie województwach, to wprowadzanie w błąd co do zakresu usług i konkretnego przedsiębiorcy  jest mniej prawdopodobne. Podobnie sytuacja wygląda, gdy przedsiębiorcy o zbliżonych do siebie firmach funkcjonują w zupełnie odmiennych branżach. Jednak również w takich sytuacjach nie da się wykluczyć, że  dojdzie do wprowadzenia w błąd.

Firma osoby prawnej może zawierać nazwisko konkretnej osoby, jeżeli służy to ukazaniu jej związku z przedsiębiorcą. Możliwe jest to również po śmierci takiej osoby, ale za zgodą jej małżonka i dzieci.

—Maciej J. Nowak, radca prawny