Pokusa zarobienia pieniędzy dzięki załadowaniu na furgonetkę większej ilości towaru, niż pozwalają przepisy, jest tak silna, że zjawisko to stało się niemal powszechne. Potwierdzają to kontrole pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony.
Tylko w tym roku w Bydgoszczy na 67 skontrolowanych pojazdów aż 58 było załadowanych ponad normę. To oznacza, że w trakcie jednej akcji kontrolnej Inspekcji Transportu Drogowego ujawnia się ponad 80 proc. kierowców łamiących prawo. W innych rejonach kraju odsetek przeładowanych furgonetek jest podobny. Kontrole we Wrocławiu ujawniły łamanie prawa w około 80 proc. przypadków.
– To jest poważny i częsty problem, który dotyczy całego kraju – zaznacza Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Dodaje, że takie postępowanie stwarza duże zagro żenie dla bezpieczeństwa na drodze. Podczas gwałtownego hamowania czy nagłej konieczności ominięcia przeszkody taki pojazd może się zachować nieprzewidywalnie. – Nie jest przystosowany konstrukcyjne do tak ciężkich ładunków – wyjaśnia.
Niższe koszty
Przewóz rzeczy pojazdami do 3,5 tony nie podlega pod ustawę o transporcie drogowym. Kierowcy nie muszą mieć prawa jazdy kategorii C lub C1 ani ukończyć kosztownego szkolenia, jakim jest kwalifikacja wstępna. Nie obowiązują ich normy dotyczące czasu pracy kierowców. A przedsiębiorcy nie potrzebują zezwolenia na działalność obejmującą transport takimi autami. Nie płacą także za przejazdy po drogach krajowych w systemie e-myta.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że do furgonetek ładuje się tyle towaru, ile do ciężarówek. Na Dolnym Śląsku skontrolowano kierowcę, którego pojazd zamiast 3,5 tony ważył 6 ton. W innym wypadku auto tak obciążono mrożonym pieczywem, że po wjeździe na wagę jego masa wynosiła 8 ton.
Przyłapany kierowca dostaje 500 zł mandatu. Przedsiębiorca najczęściej nie ponosi konsekwencji, a tak by było, gdyby miał firmę z cięższymi pojazdami. Ci, którzy podlegają pod ustawę o transporcie, są bowiem karani także za niektóre naruszenia popełnione przez ich kierowców.
Zdaniem Rafała Szczerbickiego, radcy prawnego, przepisy pozwalają jednak ukarać nie tylko kierowcę prowadzącego przeładowaną furgonetkę, ale także np. właściciela tego auta, jeżeli przyczynił się do popełnienia wykroczenia.
Mandat to za mało
– W praktyce łatwiejsze i szybsze jest ukaranie mandatem kierowcy – mówi Rafał Szczerbicki. Dodaje, że proceder przeładowanych aut do 3,5 tony może ograniczyć zmiana prawa, która umożliwiłaby karanie za to wykroczenie także punktami karnymi.
– Kierowca nie boi się wysokiego mandatu, tak jak punktów karnych, za które może stracić prawo jazdy – ocenia Rafał Szczerbicki.
Inspekcja korzysta także z wag preselekcyjnych, które są wbudowane w nawierzchnię drogi. Wszystkie pojazdy są ważone i rejestrowane. A wykryte przeciążone pojazdy uruchamiają postępowanie mandatowe.
Tylko w tym roku w całej Polsce ukarano w ten sposób już 223 kierowców pojazdów, które były znacznie przeciążone. Na takiej wadze wpadł rekordzista. Jego pojazd z ładunkiem ważył 9 ton, czyli o 5,5 tony za dużo.
– Ten rekordzista nagminnie jeździł przeładowanym pojazdem, co zostało zarejestrowane aż kilkanaście razy – mówi Alvin Gajadhur. Dodaje, że takie praktyki są czynem nieuczciwej konkurencji wobec tych, którzy zgodnie z prawem świadczą usługi transportowe samochodami ciężarowymi.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autora, l.kuligowski@rp.pl
Opinia:
prof. Ryszard Stefański, ekspert ds. ruchu drogowego i prawa wykroczeń
Załadowanie pojazdu w taki sposób, że zostaje przekroczona jego dopuszczalna masa całkowita, jest bardzo niebezpieczną praktyką. W trakcie jazdy może dojść do uszkodzenia samochodu, a w konsekwencji do tragedii. Jedynym rozwiązaniem zwalczania tego procederu jest wzmożenie kontroli i karanie kierowców, którzy łamią prawo. Najwidoczniej odsetek przyłapanych na jeździe przeciążonymi pojazdami jest niewielki, skoro kierowcy czują się bezkarni. Potwierdzają to doraźne kontrole Inspekcji Transportu Drogowego, w trakcie których stwierdza się, że nawet 80 proc. zatrzymanych pojazdów jest załadowanych ponad normę. Gdyby kontrole były sukcesywne, to i ryzyko zapłacenia mandatu byłoby większe. Wówczas wielu kierowców nie ryzykowałoby łamania prawa.