Pracownik musi jednak uważać na zasady współpracy. Urząd skarbowy może bowiem sprawdzić, czy osoba zmieniająca stosunek pracy na własną działalność nadal nie zachowuje się jak klasyczny pracownik.
Jeśli tak jest, fiskus może przekwalifikować jego przychody na wynagrodzenie ze stosunku pracy, na czym z reguły straci. Nie będzie miał bowiem prawa do wyższych kosztów (pracownikom przysługują tylko zryczałtowane), nie skorzysta ze stawki liniowej i na dodatek może zapłacić wyższe składki na ubezpieczenie. Problemy będzie miał też kontrahent, urząd może go obciążyć odpowiedzialnością za niepobrane zaliczki na podatek.
Jeśli jednak z umowy o współpracę wynika, że samozatrudniony to niezależny i odpowiadający za swoje działania przedsiębiorca (i tak jest w rzeczywistości), ryzyko jej zakwestionowania przez fiskusa jest niewielkie.
Co mówią przepisy
Na podstawie art. 5b ustawy o PIT urząd może skontrolować, czy wykonywane przez podatnika czynności są w ogóle działalnością gospodarczą. Może uznać, że jej nie prowadzi, jeśli są spełnione trzy warunki:
- odpowiedzialność wobec osób trzecich ponosi zlecający usługę,
- świadczenia są wykonywane pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez zlecającego,
- wykonujący czynności nie ponosi ryzyka gospodarczego.
Wystarczy jednak, że jedna z tych przesłanek nie jest spełniona i można rozliczać się tak jak przedsiębiorca.
Pomyśl nad zasadami współpracy
Warto wobec tego dopasować relacje z kontrahentem do przepisów podatkowych. Wykonawca nie może więc być podporządkowany swojemu klientowi, powinien sam decydować o tym, gdzie i jak długo zajmuje się zleceniem (byleby wykonał je na czas). Zleceniodawca nie powinien też przyznawać mu przywilejów, o których mówi kodeks pracy.
Czy przedsiębiorca ryzykuje
Jeśli zaś chodzi o ryzyko gospodarcze, to wydaje się, że ponosi je każdy przedsiębiorca, bo przecież musi zainwestować w swoją firmę, a kontrahent może mu nie zapłacić. Jak stwierdziło Ministerstwo Finansów (wyjaśnienia z 16 listopada 2006 r.):
„Z istoty prowadzenia działalności gospodarczej wynika, że osoba prowadząca taką działalność (w tym również osoba samozatrudniona) prowadzi ją na własny rachunek i na własne ryzyko.
Ryzyko gospodarcze, jakie wiąże się z prowadzeniem działalności gospodarczej, jest jednak innym ryzykiem od ryzyka, jakie ponosi pracownik w ramach stosunku pracy. Ryzyko gospodarcze związane z działalnością gospodarczą to np. ryzyko inwestycyjne, czyli prawdopodobieństwo nieuzyskania przewidywanych (względnie oczekiwanych) wyników ekonomiczno-finansowych związanych z tą działalnością lub też podejmowanym przedsięwzięciem".
Każdy przypadek jest inny
Każdą sytuację należy jednak rozpatrywać indywidualnie, o czym świadczy np. interpretacja Izby Skarbowej w Łodzi z 10 kwietnia 2007 r. (nr I-2/4150/IN-47/USŁ-Śr./07/LP) dotycząca kierowców miejskich autobusów.
Jej zdaniem, nie ponoszą oni ryzyka gospodarczego, ponieważ mają zagwarantowane prawo do wynagrodzenia za każdą godzinę prowadzenia pojazdu oraz niezawinionego postoju.
Izba skarbowa uważa, że ponosi je spółka, „która płaci podatnikowi bez względu na sposób wykorzystania czasu, w którym pozostaje on w dyspozycji spółki w wyniku realizacji umowy o współpracy". Argumentuje także, że kierowca w tej sytuacji nie musi gromadzić i utrzymywać rzeczy, które są niezbędne do wykonania usługi.
Przykład
Pan Kowalski założył firmę doradczą. Współpracuje ze swoim byłym pracodawcą. Umówił się z nim, że zadania może wykonywać w jego siedzibie (oczywiście może też pracować nad zleceniem w domu), ale nie musi tam przebywać w stałych godzinach (sam określa czas świadczenia usługi).
Jego wynagrodzenie jest w części uznaniowe (uzależnione od efektów). Umowa dopuszcza też możliwość wykonania usługi przez inną osobę (za zgodą zlecającego usługę). Takie warunki współpracy znacznie ograniczają ryzyko przekwalifikowania przychodów przez urząd skarbowy.
Co na to prawo pracy
Pracodawca i pracownik nie mogą z dnia na dzień stać się kontrahentami, nie zmieniając zasad działania. Między stosunkiem pracy a umową dwóch niezależnych firm jest bowiem duża różnica. Musimy o tym pamiętać, ustalając reguły współpracy. Inaczej inspekcja pracy może postawić nam zarzut obejścia przepisów.
Oczywiście zmiana zasad współpracy musi być dobrowolna. Przełożony nie może zmusić pracownika do założenia firmy i robienia tego samego co na etacie.
Pamiętajmy też, że nieważne, jak nazwiemy naszą umowę, decydujące znaczenie mają wzajemne relacje. Z kodeksu pracy wynika, że przez nawiązanie stosanku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie przez niego wyznaczonym, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
Jeśli są spełnione te warunki, to mamy do czynienia z umową o pracę, bez względu na jej nazwę. Co więcej, nie można jej zastępować umową cywilnoprawną. Jeśli pracodawca tak zrobi, może być ukarany grzywną.