Przedsiębiorcy, którzy zajmują się rozbiórką samochodów wycofanych z eksploatacji, mają obowiązek składania sprawozdań do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Bywają one kwestionowane przez Inspekcję Ochrony Środowiska. Kontrolerzy wytykają im to, że dane o masie przyjętego do demontażu auta nie pokrywają się z masą odpadów z pojazdów.

Powód jest taki, że w danym roku do stacji trafia określona liczba starych aut, ale niekoniecznie wszystkie są rozkładane do końca roku.

– Prawo tego nie wymaga. Zwłaszcza gdy samochód zostanie dostarczony do stacji demontażu np. w grudniu – wyjaśnia Adam Małyszko, prezes Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów.

Okazuje się też, że w trakcie demontażu auta poszczególne jego elementy gubią po drodze masę. Jak to możliwe?

– Masa zmienia się np. w trakcie rozcinania niektórych elementów. Z innych odparowuje wilgoć. Bywa, że rozbity samochód ma mokre siedzenia, a gąbka z nich staje się po wysuszeniu znacznie lżejsza – wymienia Adam Małyszko. Dodaje, że pojazd może stracić nawet od 2 do 3 proc. swojej masy.

Jeżeli się okaże, że sprawozdanie zostało sporządzone nierzetelnie, to przedsiębiorcy grozi kara grzywny. Co więcej, firma może też utracić dopłatę z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej do prowadzonej działalności.

O ile fundusz często przyjmuje wyjaśnienia przedsiębiorców dotyczące różnic w masie przyjętego pojazdu, o tyle z inspektorami ochrony środowiska nie jest już tak łatwo. Kierują się oni wytycznymi głównego inspektora ochrony środowiska, z których wynika, że masa pojazdu i masa odpadów z niego powinna być taka sama. W dodatku jeżeli to inspekcja zawiadomi fundusz o nierzetelnym sprawozdaniu, to ma on związane ręce i przedsiębiorca nie może dostać dopłaty do działalności.