To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego. Kwestia wynikła w sprawie, w której firma deweloperska zażądała od towarzystwa ubezpieczeniowego 940 tys. zł odszkodowania (z polisy ubezpieczenia mienia), gdyż tyle musiała wydać na usunięcie szkód powstałych po wystąpieniu z brzegów podczas ulewy warszawskiego strumyka. Problem dotyczył kwestii, czy konkretny budynek był ubezpieczony. Deweloper od wielu lat ubezpieczał bowiem w tym towarzystwie swoje budynki, a miał ich wiele, co więcej, stale nowe budował i ten sporny został zalany podczas budowy. W umowie na rok z przełomu 2009/2010 wynikła właśnie ta niejasność. W umowie zawarto bowiem dwa sporne postanowienia: klauzulę „aktywnego pokrycia", która mówiła o ubezpieczeniu „wszelkich nowych inwestycji", ale nie wskazywała konkretnych lokalizacji (i tu suma ubezpieczenia była wysoka – 250 mln zł), i drugą, mówiącą o lokalizacjach, ale ubezpieczającą tylko budynki pomocnicze, np. magazyny, na niewysoką kwotę (1 mln zł).