Na podstawie art. 124 kodeksu pracy pracownik, któremu powierzono z obowiązkiem zwrotu albo do wyliczenia się:

- pieniądze, papiery wartościowe lub kosztowności,

- narzędzia i instrumenty lub podobne przedmioty, a także środki ochrony indywidualnej oraz odzież i obuwie robocze, odpowiada w pełnej wysokości za szkodę powstałą w tym mieniu.

Podwładny odpowiada w pełnej wysokości również za szkodę w innym mieniu, powierzonym mu z obowiązkiem zwrotu albo do wyliczenia się. Od odpowiedzialności może się uwolnić, jeśli wykaże, że szkoda powstała z przyczyn od niego niezależnych, a w szczególności wskutek tego, że szef nie zapewnił warunków umożliwiających ochronę powierzonego dobra.

Wspólne oświadczenie

Kiedy dochodzi do kolizji samochodów, nie ma obowiązku wzywania policji tylko wtedy, gdy kierowcy i pasażerowie nie doznali uszczerbku na zdrowiu. W takiej sytuacji kierujący między sobą ustalają, kto zawinił i spisują odpowiednie oświadczenie. Firmy ubezpieczeniowe likwidują szkody na podstawie tego dokumentu. Podwładny, który porusza się pojazdem mającym polisę autocasco (AC), a dodatkowo nie przewozi ładunku, przyznając się do winy, niewiele ryzykuje. Jedynym uszczerbkiem pracodawcy może być wyższa składka ubezpieczeniowa wynikająca ze spowodowania stłuczki.

W trudniejszym położeniu znajdą się kierowcy, którzy użytkują pojazdy ubezpieczone tylko w podstawowym zakresie, czyli odpowiedzialności cywilnej (OC). Wtedy szef może obciążyć podwładnego kosztami naprawy uszkodzonego pojazdu. Dodatkową szkodą może być też naruszony ładunek, jeśli nie został ubezpieczony.

Przykład

Kierując służbowym busem A, który miał tylko ubezpieczenie OC, pan Robert spowodował kolizję. W jej wyniku uszkodził swój pojazd, dwa inne pojazdy B i C oraz towar, który przewoził.

W zdarzeniu nie ucierpiał żaden kierowca. Uczestnicy kolizji spisali jej przebieg, ustalając, że sprawcą jest pan Robert. Naprawę uszkodzonych aut pokryje ubezpieczyciel, który zawarł umowę ubezpieczenia OC dla pojazdu A. W pozostałym zakresie koszty poniesie pracodawca – właściciel auta. Będzie mógł nimi w całości obciążyć pracownika.

Wkracza policja

Często zdarza się, że uczestnicy kolizji nie potrafią wypracować jednolitego stanowiska przy ustaleniu winnego. Wtedy na miejsce wypadku wzywają policję, która w trybie przyspieszonym bada okoliczności sprawy, a następnie wydaje werdykt, proponując jednemu z kierowców mandat karny.

Mandat to uproszczone orzeczenie kończące sprawę – staje się prawomocny z chwilą pokwitowania jego odbioru przez ukaranego. Jego uchylenie jest praktycznie niemożliwe, chyba że grzywnę nałożono za czyn niebędący czynem zabronionym jako wykroczenie.

Uchylenie mandatu jest praktycznie niemożliwe, chyba że grzywnę nałożono za czyn niebędący czynem zabronionym jako wykroczenie

Konsekwencje nałożenia mandatu karnego dla pracownika mogą być dotkliwe. O ile jeszcze przy podpisaniu oświadczenia dotyczącego kolizji (bez wzywania policji) może próbować uchylić się od skutków oświadczenia woli, o tyle pokwitowanie mandatu jest ostateczne.

W rzeczywistości często bywa jednak tak, że ustalenia policji na miejscu zdarzenia całkowicie nie pokrywają się z tym, co stwierdził biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Powołuje się go w sprawie cywilnej, gdzie z reguły pozwanym jest zakład ubezpieczeń. Zdarza się, że za winnego zostaje uznany inny kierowca albo winę dzieli się między kierujących.

Przykład

Pan Andrzej został uznany za winnego kolizji, w której wyjeżdżając samochodem firmowym z ulicy podporządkowanej, wymusił pierwszeństwo przejazdu na innym kierującym.

Pan Andrzej przyjął mandat karny nałożony przez policję na miejscu zdarzenia. Brak ubezpieczenia AC spowodował konieczność dokonania naprawy na 5000 zł. Ostatecznie zapłacił za to pan Andrzej. Właściciel uszkodzonego auta nie uzyskał satysfakcjonującej go kwoty z ubezpieczenia OC samochodu kierowanego przez pana Andrzeja.

Wystąpił więc do sądu przeciwko zakładowi ubezpieczeń. W postępowaniu sądowym sprawę badał biegły. Stwierdził, że kierowca ten przyczynił się do powstania zdarzenia w 40 proc., gdyż choć poruszał się drogą z pierwszeństwem przejazdu, to jechał z nadmierną prędkością.

Trudno wykazać niewinność

Gdyby pan Andrzej nie przyjął mandatu, sprawa zostałaby rozpoznana w postępowaniu karnym, gdzie prawdopodobnie też występowałby biegły. Zakładając, że jego ustalenia byłyby zbieżne z tymi z postępowania cywilnego, pan Andrzej zostałby ukarany grzywną, ale odpowiedzialność materialna byłaby ograniczona do 60 proc., a więc do 3000 zł. Przykład pokazuje, że przyjmowanie mandatu jest często decyzją zbyt pochopną, na której traci wyłącznie pracownik.

Zgodnie z art. 124 k.p. pracownik może się uwolnić od odpowiedzialności, jeżeli wykaże, że szkoda powstała z przyczyn od niego niezależnych. Przyjęcie mandatu oznacza przyznanie się sprawcy do winy i prawomocne zakończenie postępowania. W tej sytuacji pracownikowi bardzo trudno będzie wykazać, że winy nie ponosi, albo odpowiada jedynie w części. -

Zapisy w regulaminie

Czy pracodawca w przepisach wewnątrzzakładowych może wprowadzić obowiązek wzywania policji oraz zakaz przyjmowania mandatów karnych w razie kolizji z udziałem samochodu służbowego? Uznałbym taki zapis za uprawniony.

Zawiadomienie o zdarzeniu policji daje pewność zebrania wiarygodnego materiału dowodowego na miejscu wypadku. Natomiast obawa o zwiększenie szkody pracodawcy, który nie wykupił dodatkowego ubezpieczenia, może uzasadniać wprowadzenie postanowienia o tym, że szef nie będzie pokrywał mandatu pracownika.

Autor jest adwokatem, współpracuje z Kancelarią Prawniczą C.L. Jezierski sp.j. w Warszawie